books on my mind: stycznia 2012

czwartek, 26 stycznia 2012

Stephen King "Dallas '63"



W każdym zwykłym człowieku jest potrzeba bycia wielkim. Może czasem nieuświadomiona, ale w odpowiednich warunkach uśmiecha się do nas kusząco. Potrzeba ta odezwała się skromnym nauczycielu z Maine – Jake’u Eppingu. Według swojej byłej żony Jake nie ma uczuć, ale to nie jest prawda. Jake  bardzo wzruszył się czytając wypracowanie jednego ze swoich uczniów z kursów przygotowujących do matury.  Wzruszył się tak bardzo, że kiedy dziwnym zrządzeniem losu dostał od Wszechświata możliwość zmiany życia swego ucznia szybko z tej możliwości skorzystał. Za pierwszym krokiem nadchodzi krok drugi i tak Jake z bohatera ratującego małego chłopca i jego rodzinę pragnie stać się bohaterem ratującym cały świat. Chce uratować prezydenta Kennedy’ego, zmienić historię i tym samym zapewnić nam wszystkim szczęśliwą przyszłość. Nie wie jednak, że przeszłość świetnie umie się bronić.
Sam pomysł początkowo mnie nie zachwycił. Jakieś wędrówki w czasie? Bez sensu. Jednak książka Kinga wciąga od pierwszej strony i kurczowo trzyma nas przez kolejnych 800. Mam oczywiście kilka uwag organizacyjnych. Samo zawiązanie akcji, czy moment, w którym Jake dowiaduje się o „króliczej norze”, zupełnie mnie nie przekonuje. Dlaczego właściciel baru Al wybiera właśnie Jake na powiernika swojej wielkiej tajemnicy? Dlaczego uparcie nazywa go przyjacielem? Rozumiem, ze wspólna tajemnica może łączyć, jednak nie wiem, czy powoduje aż taką bliskość.
Druga sprawa to relacja Jake z jego ukochaną Sadie. Niestety ten wątek jest zdecydowanie przesłodzony. Wszystko jest tak idealne i mdlące. Ba! Miłość, która przetrwa wszystko? Wybaczcie, tu spodziewałam się czegoś zdecydowanie innego. Czegoś z charakterem, a nie taniego romansidła.
No dobrze, ale książka ta jest wielowątkowa, a wszystkie pozostałe wątki są pasjonujące! Każdy z tych wątków swobodnie mógłby być osobną powieścią. Czytałam w wypiekami na twarzy.  King jest mistrzem mieszania nastrojów. Kiedy odprężamy się w spokojnym amerykańskim miasteczku, nagle lądujemy na koszmarnych ulicach Dallas lat 60. Oczywiście - bywa ckliwy i przesłodzony, ale możemy mu to spokojnie darować. W tej książce wszystko jest na swoim miejscu.
Wiem, że wokół śmierci Kennedy’ego narosło wiele teorii spiskowych. Nie wiem, czy ta wybrana bez Kinga jest słuszna. Nie ma to jednak znaczenia, bo to nie jest książka historyczna. W powieści wszystko jest możliwe – tak Oswald jako jedyny strzelec, jak i podróżowanie w czasie.
Jaki byłby świat, gdyby nie zastrzelono prezydenta Kennedy’ego? Niektórzy myślą, że idealny. King pokazuje nam świat zdecydowanie inny. Każde wydarzenie ma swoje miejsce, każde kształtuje przyszłe wydarzenia, sytuację na świecie i nas samych. Każdy człowiek, którego spotykamy w życiu ma na nas wpływ, każdy nas kształtuje i zmienia. Kim bylibyśmy, gdyby nie wszystko, co nas ukształtowało? Może lepszymi ludźmi, ale czy mamy co do tego pewność? King pokazuje nam, że jednak nie.

Stephen King, Dallas 63, Prószyński i S-ka, 2011



wtorek, 24 stycznia 2012

Anne Frank "Dziennik"


Cóż ciekawego może być w dzienniku 14-latki? Z własnego doświadczenia wiem, że niewiele. Tak jest też  z dziennikiem Anny Frank. Każdy, kto zabiera się za tę lekturę spodziewa się wiekopomnego dzieła, traktującego o Holocauście, II wojnie światowej i cierpieniu Żydów. Przyznaję, popełniłam ten błąd. Kiedy zaczęłam czytać, poczułam się bardzo rozczarowana. Gdzie tu monumentalność, w tym wyliczaniu kolegów z klasy, czy skarżeniu się na rodziców. Potem przypomniałam sobie, jakie to wielkie dramaty ja opisywałam w swoim pamiętniku. I tu przyszedł wstyd, bo ja, w przeciwieństwie do Anny, nie musiałam przeżyć swojego okresu dojrzewania w ukryciu. Ta dziewczynka pisała o tym co przeżywała w swojej malutkiej społeczności, a jedyne co jej pozostało, to oddawanie się marzeniom i wspomnieniom.
Pełna życia Anna do ukrycia zeszła w lipcu 1942 roku. Przez kolejne dwa lata jej świat wyznaczały ściany Oficyny, a jego społeczność tworzyło 8 osób. Przez dwa lata przebywała z tymi ludźmi 24 godziny na dobę. Znała ich upodobania, znała ich wady i słabości. Wiek dojrzewania najczęściej jest czasem buntu i poczucia niezrozumienia przez wszystkich. To wszystko Anna przechodziła w swoim mikroświecie - od negowania autorytetu rodziców, przez walkę o swoją pozycję w grupie, po pierwszą miłość i odkrywanie swojej seksualności. Z każdym kolejnym listem widzimy, jak dziewczynka dojrzewa, zmienia się, dorośleje. Coraz więcej widzi, coraz więcej rozumie. W dwa lata rozwija się emocjonalnie w sposób, który w normalnych warunkach zajmuje 6-7 lat. Pod koniec jej teksty przesycone są bólem i pogodzeniem się z możliwością śmierci. Sytuacja w Oficynie staje się coraz trudniejsza. Panuje głód, strach przed odkryciem i smutek z powodu aresztowania kolejnych przyjaciół.
Koniec dziennika następuje nagle, nic na niego nie wskazuje, autorka nie przygotowuje nas do niego. Nie przygotowuje, bo sama go nie znała. W sierpniu 1944 wszyscy mieszkańcy Oficyny zostają aresztowani. Książkę kończy dopisek, że mała-duża Anna nie przeżyła wojny, zginęła w obozie koncentracyjnym. Ten sam los spotkał także innych współlokatorów dziewczynki. Wojnę przeżył tylko ojciec Anny, który postanowił zrobić wszystko, żeby pamięć o jego córce nigdy nie umarła, żeby mogła żyć w pamięci i sercach wielu ludzi - wydał dziennik córki.
Każdy z nas powinien poznać historię Anny – właśnie po to, żeby móc docenić banalność swojego własnego pamiętnika z okresu dojrzewania. Dzięki Annie cieszę się, że nie musiałam dorastać w takich okolicznościach, że nie musiałam ukrywać się, że mój świat nie składał się z ośmiu osób, i nie wisiał nade mną cień śmierci. Teraz mogę docenić swoje własne dzieciństwo i cieszyć się, że przyszło mi dorastać w czasie pokoju. Może to banalne, ale nikt kto nie przeżył wojny, nie ma moralnego prawa wypowiadać się na ten temat.
Poznałam kiedyś grupę dwudziestolatków. Pięknych, mądrych i wesołych. Był w nich jednak pewien smutek, dojrzałość i desperacka potrzeba korzystania z życia. Była to młodzież z Sarajewa. Mieszkali tam w czasie wojny. Myślę, że oni wiedzieli, co czuła Anna, my możemy jedynie próbować to sobie wyobrazić. 

Anne Frank "Dziennik", Wydawnictwo Znak, 2010