books on my mind: grudnia 2013

wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowanie roku 2013


To mój kolejny rok na blogu. Upłynął pod znakiem wielkich i przyjemnych tomisk. Przeczytałam 83 książki, łącznie 32 580 stron, co daje średnio 392,5 strony na książkę. Porzuciłam trzy książki: "Niemrę" Arkadiusza Pacholskiego, "Drooda" Dana Simmonsa i "Obok Julii" Eustachego Rylskiego. Do Drooda jeszcze wrócę, do dwóch pozostałych książek z pewnością już nie :) W tym roku jakoś tak wyszło, że nie słuchałam zbyt wielu audiobooków, ale jestem pewna, że w przyszłym roku to zmienię. W tym roku najbardziej zachwyciły mnie "Mr. Pebble i Gruda" oraz "Legion". Najsłabiej dla mnie wypadł "Testament Eleonory" i "Sieroty zła".
Na jutro już przygotowałam nowy stosik A teraz życzę Wam udanej zabawy sylwestrowej i braku kaca jutro. Życzenia na Nowy Rok złożę Wam jutro :)

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Alice Hoffman "Gołębiarki"


Nie doceniamy czasów, w jakich przyszło nam żyć. Mamy poczucie bezpieczeństwa i uważamy je za coś oczywistego. Pracujemy, wychowujemy dzieci. Nie myślimy o śmierci, nie oczekujemy jej każdego dnia. Nie musimy opuszczać naszych domów, nie obawiamy się, że ktoś wymorduje naszą rodzinę i sąsiadów. Oczywiście, II wojna światowa przyniosła mordy na niespotykaną do tej pory skalę, jednak śmierć, masowe morderstwa, okaleczanie i walka o życie na początku naszej ery było codziennością. Twierdza Masada jest miejscem niezwykłym - symbolem oporu aż do tragicznego końca.  Miejscem, gdzie żołnierze izraelscy składają przysięgę wojskową. To tu właśnie splotły się losy czterech niezwykłych kobiet - kobiet, które nigdy się nie poddały. 
Ognistowłosa Jael nigdy nie zaznała rodzicielskiej miłości. Jej matka umarła rodząc ją, a ojciec nigdy tego córce nie wybaczył. Upokarzana, poniżana dziewczyna wyrusza za ojcem na pustynię. Dosięgając dna odkrywa w sobie lwicę. Silna i mądra z godnością walczy o przyszłość. Swoje miejsce odnajduje przy boku brata w Masadzie. Rivka miała wszystko - ukochanego męża, piękną córkę, cudowne wnuki. Jednak szczęście jak szybko przychodzi, tak szybko się wymyka. Cudowny mąż Rivki ginie w zamieszkach. Kobieta wraz z córką, zięciem i wnukami uciekają na pustynię. Tam Rivce przyjdzie zmierzyć się z jeszcze większą tragedią - jej córka zostaje brutalnie zamordowana, wnuki tracą dar mowy, a zięć zmienia się nie do poznania. Szira - córka świętej kobiety z Aleksandrii miała piękne dzieciństwo, jednak skończyło się ono zbyt szybko. Dziedzictwem kobiety była sztuka magii i przeświadczenie o tym, że miłość niszczy i zabija. Jednak to właśnie dla miłości Szira poświęca wszystko - poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, miłość dobrego mężczyzny. Porzuciła to wszystko, żeby pójść za głosem serca. Chcąc ochronić swoją najstarszą córkę Azizę przed cierpieniem, pozbawiła ją kobiecości. Wiedziała ile w ich świecie warta jest kobieta. Dlatego Aziza została wojownikiem. 
Losy wszystkich tych kobiet splotły się w zbudowanej przez króla Heroda twierdzy Masada. Pracując w gołębniku poznawały siebie, budowały swój kobiecy świat, odnajdowały się siłę i od nowa definiowały swoje pojęcia miłości i postrzeganie siebie. Działo się w strasznym czasie, kiedy Rzymianie postanowili ostatecznie pokonać mit twierdzy, której nie da się podbić. Wszystko prowadzi do tragicznego końca - zbiorowego samobójstwa. Oblężenie przeżyły tylko dwie kobiety i pięcioro dzieci. Wola życia, która przetrwała wszystko. 
Po książkę "Gołębiarki" sięgnęłam pod wpływem recenzji na blogach. Alice Hoffman prowadzić nas przez wydarzenia w łagodny, nieco poetyczny sposób. Jednak całość napisana jest przyjemnym językiem i czyta się bardzo dobrze. "Gołębiarki" to powieść krzepiąca. Przywraca wiarę w siłę i mądrość kobiet. Mimo tego, jak podła była rola kobiety w ówczesnym świecie, to bohaterki zachowują godność. 
"Gołębiarki" to fabularyzowana opowieść o oblężeniu Masady. Większość wydarzeń i postaci występujących w książce zdarzyło się w rzeczywistości. Twierdza nadal istnieje i bardzo chciałabym ją kiedyś odwiedzić. 
Patrząc na toczące się obecnie dyskusje o feminizmie i gender zastanawiam się na tym, jaka jest rola kobiety we współczesnym społeczeństwie. Pozostaje mi cieszyć się, że obyczajowość tak bardzo ewaluowała. Owszem, wiele jeszcze zostało do zrobienia, jednak wierzę w to, że kobiety mają w sobie niezwykłą siłę, która pozwala im dać sobie radę w każdych czasach. 
Czy warto czytać "Gołębiarki"? Warto! To piękna opowieść o kobietach i dla kobiet. 

Alice Hoffman, Gołębiarki, Wielka Litera, 2013, s. 592

piątek, 27 grudnia 2013

Kornelia Stepan "Świat królowej Marysieńki"


Popularność romansów historycznych dociera do Polski. Doczekaliśmy się opowieści osadzonych w polskich realiach, z bohaterkami, które odegrały rolę w naszej historii. Jedną z nich jest przepiękna Francuzka - Maria Kazimiera d'Arquien, później znana jako Marysieńka Sobieska - królowa Polski. To o jej losach postanowiła opowiedzieć nam dziennikarka Kornelia Stepan. 
Rodzina d'Arquien była uboga. Pragnąc lepszego losu dla swojej córki Marii Kazimiery postanawiają oddać ją pod opiekę  Marii Ludwiki - żony króla Polski Władysława IV, a później jego brata Jana Kazimierza. Mała Maria była oczkiem w głowie królowej. Dbała ona o dziewczynkę, jak o własną córkę. Stanowiła ona dla niej pociechę, kiedy na jaw wychodziły kolejne romanse kochliwego Jana Kazimierza. Na dworze krążyły nawet plotki, że mała Maria jest przedmałżeńską córką Marii Ludwiki. W wyniku dworskich intryg oraz polityki królowa zdecydowała się wydać Marysieńkę za mąż za Jana Zamoyskiego. Było to dla dziewczyny trudne, bo na dworze zdążyła już poznać i pokochać Jana Sobieskiego. Jednak królowa pozostała nieugięta i wkrótce Marysieńka wraz z Janem Zamoyskim odjechała do Zamościa. 
Nie było to małżeństwo udane. Rozpuszczona, egocentryczna Maria nie umiała odnaleźć się w świecie swego męża. Zamoyski dużo pił i otaczał się specyficznym towarzystwem. Czasem nosił żonę na rękach, jednak częściej zupełnie ignorował jej istnienie. Młoda księżna czuła się bardzo samotna. Nie miała w swym otoczeniu żadnej życzliwej osoby. Dodatkowo mąż zaraził ją chorobą weneryczną, przez co miała problemy z donoszeniem ciąży, a jej dzieci rodziły się słabe i chore. Pocieszenie Maria znajdowała w wydawaniu pieniędzy i korespondencji z Janem Sobieskim. 
A miłość, którą do Marii Kazimierzy czuł Jan Sobieski była wyjątkowa. Przez wiele lat zapewniał ją o swoim uczuciu. W listach zakochani używali znanego sobie szyfru. Prawdziwy skandal wybuch, kiedy w tydzień po śmierci Jana Zamoyskiego, jeszcze przed pogrzebem, Marysieńka poślubiła ukochanego. A wszystko to przy aprobacie królowej Marii Ludwiki. Bo przecież interes państwa i królowej czasem (chociaż bardzo rzadko) szedł w parze z miłością. 
"Świat królowej Marysieńki" jest pierwszą częścią opowieści o Marysieńce Sobieskiej. Ten tom kończy się wkrótce po skandalicznym ślubie. Całość napisana jest w formie pamiętników. Wyłania się z niego obraz płochej, egocentrycznej, skupionej na sobie dziewczyny. Trudno dostrzec to, co tak zachwycało współczesnych jej mężczyzn, co sprawiało, że tracili dla niej głowę. Jęcząca, wiecznie narzekająca na swój los Marysieńka nie zachwyca, a raczej drażni. Nie ma zainteresowań, nie lubi czytać, nudzą ją polityczne dyskusje, w których lubuje się królowa. Jedyną przyjemność znajduje w uczuciu, jakim darzy ją Sobieski. Jednak to co czuje do niego świetnie oddaje cytat: "Byłam zakochana. Zakochana w myśli, że oto mam u swego boku mężczyznę silnego, mądrego, kochającego mnie ponad wszystko"* 
"Świat królowej Marysieńki" to lektura lekka, przyjemna i nie pozostająca na długo w pamięci. Dobry prezent dla babć i mam, które uwielbiają literaturę kobiecą. Przyznać trzeba, że wielkim plusem tej książki jest kek okładka, która mnie skusiła. 

Kornelia Stepan, Świat królowej Marysieńki, W.A.B., 2013
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl
*str. 355

czwartek, 19 grudnia 2013

Elżbieta Cherezińska "Legion"


Jestem z pokolenia, które na apelach szkolnych zobowiązane było nosić czerwoną kokardę na głowie i machać białym gołąbkiem, które na filmy wożono do jednostki wojskowej, a na lekcjach historii uczono nas o wybawcy Polski - Związku Radzieckim. O żołnierzach z AK i innych antykomunistycznych oddziałów mówiono jako o bandytach lub nie mówiono wcale. A przecież to oni do końca wierzyli w polską niepodległość. To oni, zamiast wybrać "małą stabilizację", wybrali trudy życia w lesie i ciągłego zagrożenia. To oni byli torturowani, mordowani i chowani w nieznanych miejscach, tylko dlatego, że ośmielili się uwierzyć w wolną Ojczyznę.
Wojna to taki czas, kiedy słowa patriotyzm, honor i bohaterstwo nabierają innego znaczenia. Jedyne, co się liczy, to walka o wolność. Dla ludzi, którzy urodzili się żołnierzami, nie mają znaczenia polityczne przepychanki - chcą walczyć - bez względu pod jakim ideowym hasłem. Przeszkoleni żołnierze, młodzi mężczyźni z okupowanych miast i wsi, uciekinierzy z transportów dołączali do oddziałów partyzanckich, często nie patrząc na to pod sztandarem jakiego ugrupowania przyjdzie im walczyć. Tak było z bohaterami powieści Elżbiety Cherezińskiej "Legion". Leonard "Dor" (później Ząb) Zub Zdanowicz miał nadzieję, że dane mu będzie walczyć za ojczyznę. Jako tzw. "cichociemny" zeskoczył ze spadochronem, na tereny okupowanej Polski i działał w ramach AK. Jednak rozczarowany decyzjami dowódców dochodzi do wniosku, że jego zdolności lepiej wykorzysta skrajnie prawicowy NSZ. Władysław "Jaxa" Marcinkowski zmienia się z polityka, twórcy Związku Jaszczurczego, w zastępcę dowódcy Brygady Świętokrzyskiej. Zamieniając oderwane od rzeczywistości gabinety na trudne życie w lesie, zaczyna rozumieć na czym polega prawdziwy patriotyzm. Nieugięty "Żbik" uciekł z transportu do Auschwitz i chce dobrze wykorzystać swoją szansę. To postacie historyczne. Towarzyszą im postacie fikcyjne, w których odnaleźć można pomieszane losy wielu osób. Jest młody idealista Jakub - dawny nauczyciel. Wierzy, że nadchodzący ze Wschodu komunizm niesie szanse i możliwości. Jest nieszczęśliwa siostra Jakuba Pola - niespełniona aktorka, niespełniona kochanka, która nie radzi sobie z wojenna codziennością. Jest też wielka miłość Poli - Fenix - były bokser, gastronomik, nieco przypadkowy działacz podziemia Ak-owskiego i wielki paradoks historii - działacz antysemickiego NSZ.
Na kartach powieści Elżbiety Cherezińskiej na tle wydarzeń historycznych splatają się ludzkie losy. Każdy z bohaterów przeżywa swój dramat, wszystkich łączy walka o przyszłość. Widzą ją w różny sposób, jednak niewątpliwie chcą dobra Ojczyzny. Nawet dziś trudno jednoznacznie ocenić ich działalność. Obrońcy żołnierzy wyklętych podkreślają ich niezłomną postawę, walkę o niepodległość aż do końca. Ich przeciwnicy mówią, że walka ta była niepotrzebna i bezcelowa, podważała władzę i męczyła i tak wyniszczoną wojną ludność. Trudno jednak odmówić im waleczność, determinacji i poświęcenia. Mimo, iż mieli udział w wyzwoleniu Polski, to władza ludowa nie była dla nich łaskawa.
Powieść "Legion" czyta się świetnie. Wiele dobrego słyszałam o Elżbiecie Cherezińskiej, ale do tej pory nie miałam okazji się przekonać. Jednak teraz wiem, że przeczytam wszystkie książki tej autorki. Mimo, iż "Legion" liczy sobie 800 stron, to czas przy lekturze płynie błyskawicznie. Mocno odczuwalne są sympatie autorki, jednak zupełnie to nie przeszkadza. Postacie są świetnie zarysowane. W czasie lektury na bieżąco szukałam w Internecie zdjęć bohaterów. Pozwoliło mi się to bardziej z nimi utożsamiać. Dawno żadna lektura tak bardzo mnie nie poruszyła.
Czy warto przeczytać "Legion"? Jak najbardziej!

Elżbieta Cherezińska, Legion, Zysk i S-ka, 2013
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl

sobota, 7 grudnia 2013

Anna Fryczkowska "Kobieta bez twarzy"


Lubię polskie kryminały. Polscy pisarze nie ustępują pomysłowością i poziomem zagranicznym twórcom. Oczywiście są książki lepsze i słabsze. Jednak większość z nich wciąga i intryguje. Tak też stało się z powieścią Anny Fryczkowskiej "Kobieta bez twarzy". Szybko wciągnęłam się w akcję i nie mogłam się oderwać. Byłam bardzo ciekawa, jak autorka rozwiąże tajemnicę Świątkowic.
Hanna Cudny to zapracowana dziennikarka z Warszawy. Właśnie przechodzi trudne chwile - jej mąż popełnił samobójstwo. Kobieta poradzić sobie musi nie tylko ze swoim żalem, ale także z żałobą swoich dzieci - syna w wieku dojrzewania i dziesięcioletniej córki, która coraz bardziej zamyka się w sobie. Aby poradzić sobie z traumą i depresją swojej rodziny Hanna podejmuje trudną decyzję - wraz z dziećmi przeprowadza się na wieś. Świątkowice to miejsce, w którym jako mała dziewczynka spędzała wakacje. Kojarzy jej się z prostym życiem, bezpieczeństwem i spokojem. Kobieta nie spodziewa się, że ta sielska wieś stanie się koszmarem. Wszyscy jej mieszkańcy są skryci i dziwni. Kiedy córka Hani Michalina znajduje w przydrożnym stawie zwłoki, tajemnice zaczynają się nawarstwiać. Bez śladu znikają kolejne osoby, po wsi krąży straszny amatorski film, a dzieci odnajdują kolejne ciała. Do tego też Hania ma dziwny wpływ na miejscowych mężczyzn - tracą dla niej głowę. Jednak sposoby, w jakie chcą przekazać jej swoje uczucia są dość kontrowersyjne. W przypadku niektórych podlegają też pod paragrafy. Gęstniejąca atmosfera sprawia, że kobieta nie wie już komu może ufać, a kto jest podejrzany. W tej wsi wszyscy kłamią, każdy ma swoje tajemnice do ukrycia i własne interesy do chronienia. Nikt nie chce, żeby osoba z zewnątrz mieszała się w ich sprawy. 
Narracja w "Kobiecie bez twarzy" prowadzona jest dwuosobowo - przez Hanię i przez jej córkę Michalinę. Przyznam, że rozdziały Michaliny drażniły mnie. Język i słownictwo tego dziecka były nad wyraz hmm.. dojrzałe. W sumie tę opowieść spokojnie i bez straty dla fabuły mogła czytelnikowi opowiedzieć Hania.
Co do samej zagadki, to przyznam, że byłam trochę zaskoczona jej wyjaśnieniem. Rozumiem, że autorka kierowała się tezą o banalności zła, tylko w tym przypadku zło było nie tylko banalne, ale też bezmyślne i pozbawione wyobraźni. Trudno mi przyjąć, że ktoś mógł rozumować w ten sposób. Nie da się tego tematu zgłębić bez spoilerowania, dlatego też na tym poprzestanę.
"Kobieta bez twarzy" to świetna lektura na zimowe wieczory. Akcja nie nudzi, jest interesująca. Jednak lojalnie ostrzegam osoby, które nie mogą czytać o krzywdzie dzieci, że poruszany jest tu także temat pedofilii i to w taki sposób, który dla mnie jest odrzucający.

Anna Fryczkowska, Kobieta bez twarzy, Prószyński i S-ka, 2011

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Ewa Ostrowska "Kamuflaż"


Małe miasteczko na amerykańskiej prowincji, idealne miejsce do życia. Miejscowe rodziny znają się od pokoleń, wszyscy są życzliwi i przyjaźni. Hellen i Will Barkins są uosobieniem tego miejsca. Ona - miejscowa piękność, dobra, mądra i urocza. On - syn milionera, znany lekarz, który zrezygnował z bogactwa i luksusu na rzecz życia w małym miasteczku. Podziwiani i uwielbiani przez wszystkich, żyją swoim idealnym życiem. I tak jest do 7 marca 2010 roku, kiedy prosto z przydomowej piaskownicy znika ich sześcioletni syn Patrick. Wszystko wskazuje na to, że porwania dokonał ktoś, kto świetnie zna topografię miasteczka i zwyczaje jego mieszkańców. Śledztwo prowadzi miejscowy szeryf Haig. Wkrótce dołącza do niego detektyw stanowy Peters. Sprawa komplikuje się, kiedy po kilku dniach ktoś sadza w piaskownicy manekina z przymocowanym na głowie skalpem Patricka. W mieście wybucha panika. 
Każdy z bohaterów tej powieści przeżył swój dramat. Dotyczy to ofiar psychopaty, ale także detektywów. Haig pragnie ratować przyjaciół przed kolejnymi atakami. Jego syn jest w wieku ofiar, dlatego szeryf zrobi wszystko, żeby nie zawieść zmarłej żony i ochronić swoje dziecko. Peters zaś, zdradzony i oszukany przez najbliższe mu osoby, chce udowodnić swoją wartość. Nie tylko innym, ale przede wszystkim sobie. Tragedie z przeszłości łączą obu panów w silny zespół. Jednak morderca jest przebiegły. Nie zostawia śladów, nie popełnia błędów. Każdy jego ruch jest starannie przemyślany. Do tego zdaje się kpić ze starań policji. 
Prowadzone śledztwo ujawnia starannie skrywane, ciemne tajemnice sielskiego z pozoru miasteczka. Ludzie, pozornie dobrzy i porządni, okazują się źli, a miejscowe ladacznice, nagle zmieniają się w ofiary. Nic nie jest takie jak kiedyś. Nie wiadomo komu można zaufać, a komu nie. Znany do tej pory świat rozsypuje się jak domek z kart. Kto okaże się mordercą?
W "Kamuflażu" Ewa Ostrowska zastosowała zabieg, którego bardzo nie lubię - umieściła akcję w Stanach Zjednoczonych. Jednak muszę przyznać, że w tym przypadku takie przeniesienie jest bardzo zgrabne i nie czuje się sztuczności nim spowodowanej. Wierzę autorce, kiedy opisuje swoje postacie i tworzy im historię. Czytając książkę, zapomina się o tym, że USA nie jest dla autorki krajem rodzinnym. Drugim plusem jest fabuła. Muszę przyznać, że wciągnęłam się w powieść. Dość długo nie mogłam odgadnąć kto jest mordercą. Byłam bardzo ciekawa, jak to się skończy. Postacie są barwne, wielowymiarowe. Stopniowo odkrywają przed nami swoją prawdziwą naturę. Każdy bohater ma swoją historię - z reguły wiarygodną. Tyle plusów, a teraz minusy. Zacznę od długich, nudnych i zupełnie nieautentycznych monologów prowadzonych przez wszystkich bohaterów tej powieści. Każdy ich ruch i decyzja opatrzona jest długim, nudnym wyjaśnieniem. Wewnętrzne monologi czasem przyjmują formę dialogu z różnymi osobami. Przyznam, że taka "łopatologia" jest zbędna - autorka nie zostawia czytelnikowi żadnego miejsca na domysły czy dedukcję. Kolejna sprawa, to dziwaczne i momentami sztuczne rozmowy pomiędzy bohaterami. Dotyczy to nie tylko głównych postaci, ale także przerysowanych, momentami wręcz komicznych, opowieści "wyjaśniających", np. Haiga z Luną czy Louise. Kompletnie nieautentyczna jest dla mnie postać psycholog Jennifer vel Zamrażary - niespójna, rozchwiana, irytująca. W sumie niczego, poza dymem ze swoich papierosów, do śledztwa nie wnosi. Poza postaciami mam też uwagi, co do skonności do czarno-białego przedstawiania świata. Brak jest odcieni pośrednich. Krystalicznie dobre postacie, zmieniają się w całkowicie złe i odwrotnie - nie ma miejsca na szarość. No i ostatnia rzecz, to nielogiczności w fabule - tu przykładem może być Peters, który unikał wezwania FBI, przez co spowodował kolejne morderstwa. Samo wyjaśnienie tajemnic niektórych postaci też pozostawia wiele do życzenia. 
"Kamuflaż" to ciekawa książka na jesienne wieczory. Mimo iż nie jest to dzieło wybitne, to jednak świetnie służy temu, ku czemu zostało stworzone - rozrywce. Trzyma w napięciu, intryga jest dobrze przemyślana, trudno odgadnąć tożsamość mordercy. Dlatego, jeśli macie ochotę na ciekawy kryminał, to warto wziąć tę książkę pod uwagę. 

Ewa Ostrowska, Kamuflaż, Oficynka, 2011

niedziela, 1 grudnia 2013

Stosik grudniowy


Nazbierało mi się zaległości, oj nazbierało. Powoli nadrabiam stracony czas. W tym miesiącu mam mniej nowości. No cóż - czekam na Mikołaja :)
A co w stosiku:
1." Ciemno, prawie noc" Joanny Bator - nie czytałam żadnej książki tej autorki, a chciałabym sprawdzić, czy jest to faktycznie najlepsza powieść roku ;)
2. "Bękart z Karoliny" Dorothy Allison - jakoś tak przemówiła do mnie z bibliotecznej lady. 
3. "Doktor Proktor i proszek pierdzioszek " Jo Nesbo - prezent urodzinowy Synu. Jesteśmy w trakcie lektury, podzielimy się wrażeniami
4. "Prowincje" Bogdana Białka - drugi po "Cieniach i śladach" rocznicowy zbiór reportaży pana Białka. 
5. "Polska wielu kultur" - wielka cegła, którą sprezentowała mi Martyna. 

Pozostaje mi życzyć Wam miłej lektury. Mam nadzieję, że Wasze stosiki są obszerniejsze :)