books on my mind: czerwca 2014

piątek, 20 czerwca 2014

Nele Neuhaus "Kto sieje wiatr"


Wszyscy wiemy, że na decyzje polityczne i gospodarcze bardzo często wpływ mają nie interesy obywateli, państwa czy środowiska, ale przede wszystkim, interesy mniejszych lub większych grup biznesmenów i przedsiębiorstw. Ich wpływy są tym większe, im więcej koneksji łączy ich biznes z polityką - nie tylko "wielką", a również lokalną. Szczególnie kontrowersyjną etycznie sprawą w tego typu działaniach są kwestie dotyczące zdrowia i środowiska naturalnego. 
W dużej firmie, zajmującej się budową elektrowni wiatrowych, WindPro, znaleziono ciało nocnego stróża. Na miejsce przybywają doświadczeni policjanci Oliver von Bodenstein i Pia Kirchoff. Sprawa wydaje się dość prosta - zmarły Rolf Grossmann nadużywał alkoholu i wszystko wskazuje na to, że upił się i spadł ze schodów. Jednak podejrzenia policjantów wzbudzają ślady reanimacji na ciele Rolfa. Skoro nocą w firmie nie było nikogo poza stróżem, to kto próbował ratować mu życie?
Firma WindPro wzbudza wśród mieszkańców miasteczka wiele kontrowersji. Właśnie rozpoczęła w okolicy budowę elektrowni wiatrowej. Wizja wielkich wiatraków psujących krajobraz budzi niechęć i powoduje protesty.  Do tego na jaw wychodzi informacja, że lokalizacja budowy jest bardzo nietrafiona, ponieważ wiatry tu wiejące są zbyt słabe. Droga dojazdowa do miejsca, w którym mają stanąć wiatraki prowadzi przez działkę jednego z działaczy ekologicznych. Firma jest w stanie wiele za nią zapłacić. Czy każdy ma swoją cenę? I czy trzy miliony euro to kwota, za którą warto zabić?
"Kto sieje wiatr" to kolejna część cyklu o Pii i Bodensteinie. Nie czytałam poprzednich części, jednak zupełnie nie utrudniało mi to lektury. Autorka sprawnie wprowadza czytelnika w wątki z poprzednich tomów i skutecznie zachęca do zawartych w nich opowieści. Akcja powieści toczy się wartko. Wątków w prowadzonym przez policjantów śledztwie jest wiele, zapętlają się i uzupełniają. Autorka nie gubi się w nich i rozwija je bardzo sprawnie. Fabuła jest spójna i logiczna. Całość podzielona jest na rozdziały - kolejne dni śledztwa. Każdy z rozdziałów podzielony jest na krótkie podrozdziały, w których historię poznajemy z perspektywy poszczególnych jej uczestników. Uzupełnieniem opowieści są retrospekcje - początkowo wydają się nieco chaotyczne, jednak szybko zaczynają się one wplatać w opowieść główną. Bohaterowie są krwiści i sprawnie nakreśleni. Wprawdzie Bodenstein jest nieco mdławy, ale taka juz jego natura. 
Muszę przyznać, że trudno było mi się oderwać od lektury tej powieści. To bardzo dobry, trzymający w napięciu kryminał, przy którym można zarwać noc. Bardzo chętnie przeczytam pozostałe części tej serii. Gorąco polecam "Kto sieje wiatr". 

Nele Neuhaus, Kto sieje wiatr, Media Rodzina, 2014, s. 558
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl

wtorek, 10 czerwca 2014

Ramiro Pinilla "Jeszcze tylko jeden nieboszczyk"



Co ma zrobić niespełniony autor kryminałów, kiedy właśnie dostaje z wydawnictwa kolejną odmowę? Jaki błąd popełnił przy pisaniu szesnastu swoich powieści? Pomysłów mu nie brakuje, swoje postacie wzoruje na detektywach powołanych do życia przez swoich mistrzów - Hammetta i Chandlera. Gdzie w takim razie tkwi błąd? Może w braku realizmu? A co by było, gdyby sobie ten realizm stworzyć? 
Sancho Bordaberri jest właścicielem małej księgarni w hiszpańskim miasteczku rybackim Algorta. Ponieważ niedawno skończyła się wojna i sytuacja polityczna jest dość napięta, dlatego książki nie są towarem szczególnie chodliwym. Dlatego też Sancho pozostawia swój sklep pod opieką Koldobike, a sam pisze powieści kryminalne. Niestety dostaje od wydawców same odmowy. Niezrażony niepowodzeniem wymyśla świetny plan - jedyną szansą na napisanie dobrego kryminału jest opisane rzeczywistych wydarzeń. Najpierw trzeba znaleźć niewyjaśnioną zbrodnię. To akurat poszło Sancho bardzo szybko - tuż przed wojną ktoś przykuł bliźniaków Eladia i Leonardo Altube do skały i pozostawił na śmierć. Jeden z braci zginął, a drugi, odratowany w ostatniej chwili, nie umiał powiedzieć kto ich zaatakował. Bracia cieszyli się fatalną sławą, więc mógł być to każdy mieszkaniec miasteczka. Wojna przerwała poszukiwania sprawcy i sprawa została niewyjaśniona. Teraz do akcji wkracza prawdziwy detektyw Sancho Bordaberri, a właściwie Samuel Esparta. Księgarz wyciąga z szafy garnitur po ojcu, wydziela w księgarni przestrzeń na biuro i zmienia Koldobike w seksowną sekretarkę rodem z powieści swoich mistrzów. Pełny realizm. Szybko okazuje się, że senne miasteczko kryje wiele tajemnic i wielu osobom na rękę było umorzenie śledztwa.
Powieść Ramio Pinilla jest fantastyczna. Bardzo podoba mi się konwencja - powieść w powieści. Język, jakim napisany jest ten kryminał jest zasadniczo różny od tego, co znamy ze współczesnych ksiązek detektywistycznych. Sancho używa kwiecistego, nieco poetyckiego języka. Mimo ryzyka popadnięcia w patos czy śmieszność autor świetnie sobie radzi. Jako kontrast dla Sancha podaje czytelnikowi poetę-falangistę, który próbuje napisać swoją książkę. Jego pełen ideologii język przekracza granice smaku. Nie przeszkadza to jednak Luciano w jego radosnej twórczości. 
Pinilli udało się stworzyć świetną powieść z elementami klasycznego kryminału. Sam z niespełnionego pisarza zmienia się w prawdziwego twardziela, pełnego nonszalancji detektywa z powieści Hammetta. Na naszych oczach Koldobike z miejscowej dziewczyny pomagającej w sklepie staje się uosobieniem seksu, zmysłową sekretarką prawdziwego detektywa. Wszystko to odbywa się w elegancki, niewymuszony sposób. Postacie te są tak prawdziwe w swej fikcyjnej roli, że czytelnikowi bardzo łatwo jest je polubić i sie z nimi utożsamiać. Autor bawi się odniesieniami do swoich idoli, miesza role, zaskakuje. Tworzy postacie niejednoznaczne, np.Luciano z brutalnego mordercy staje się zabawnym poetą, żeby potem znowu stać się mordercą. Pinilla prowadzi z czytelnikiem grę - niby znamy jej zasady, wiemy, ze jesteśmy wodzeni za nos, jednak pozwalamy na to i świetnie się przy tym bawimy.
"Jeszcze tylko jeden nieboszczyk" to powieść ciekawa i warta uwagi. Polecam wszystkim. 

Ramio Pinilla, Jeszcze tylko jeden nieboszczyk, Media Rodzina, 2014, s. 264
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl

czwartek, 5 czerwca 2014

Barbara Mutch "Kolor jej serca"


Chyba już pisałam o tym, ze nie jestem fanką literatury kobiecej. Czytuję ją na tyle rzadko, że trudno mi porównywać powieści czy w miarę obiektywnie je oceniać - dla mnie w większości są one ckliwe i przewidywalne. Czasem jednak zdarza mi wziąć się za lekturę czegoś z tego nurtu. Jeśli książka mi się nie podoba, to bez wyrzutów sumienia porzucam ją na rzecz bardziej "mojej" tematyki. Czasem jednak trafiam na perełkę, którą nie tylko przeczytam do końca, ale robię to też z przyjemnością. Tak było z powieścią Barbary Mutch "Kolor jej serca" (chociaż przyznaję, że bardziej podoba mi się angielki tytuł: "The Housemaid's Daughter"). 
Cathleen i Adę dzieli wszystko. Pierwsza z kobiet jest Irlandką, która przybywa do Afryki i poślubia Edwarda Harringtona. Od zaręczyn do ślubu minęło pięć lat, podczas których narzeczeni się nie widzieli. Młodziutka mężatka zupełnie nie zna swojego męża. Zmiana otoczenia, poczucie wyobcowania źle wpływają na Cathleen. Pocieszenie znajduje ona w pisaniu pamiętnika. Z czasem znajduje bratnią duszę w czarnoskórej służącej Miriam. Nie zważając na podziały społeczne zaczyna uczyć jej córkę Adę gry na pianinie. Dziewczyna jest niezwykle utalentowana. Cathleen, zawiedziona własną samolubną córką, przelewa uczucia macierzyńskie na Adę. Wkłada wiele energii w edukację dziewczynki. Uczy ją nie tylko czytania, ale i miłości do literatury. Nie umiejąc całkowicie otworzyć swojego serca zapisuje w pamiętniku wszystko to, co chciałaby powiedzieć dziewczynie. Zostawiając swoje zapiski w widocznym miejscu przekazuje swojej podopiecznej wszystko to, czemu nie umie jej powiedzieć. 
Ada wyrasta na piękną kobietę. Niestety los szykuje obu paniom straszną niespodziankę. Pewnego dnia Cathleen wraca z podróży i dowiaduje się, że Ada odeszła. Zrozpaczona kobieta nie może się z tym pogodzić. Rozpoczyna poszukiwania ukochanej podopiecznej. Nie wie, że Ada zaszła w ciążę. Wkrótce rodzi dziewczynkę. Jest ona mulatką, przez co odrzucają ją wszyscy - dla białych jest czarna, dla czarnych jej narodziny są wynikiem zdrady rasy. Ada będzie musiała stoczyć ciężką walkę o los swojego dziecka.
Całą opowieść poznajemy z perspektywy Ady. Całość przeplatana jest fragmentami dziennika Cathleen. Obie panie przedstawione są nieco nierealnie, zbyt idealnie i cukierkowo, przez co są nieco płaskie. Jednak w literaturze kobiecej nie odbieram tego jako wady. "Kolor jej serca" to wzruszająca opowieść o sile kobiecej przyjaźni, która przetrwa wszystko i tym jak ważne jest wsparcie, jakie otrzymujemy od najbliższych. Opowiedziana przez autorkę historia wzrusza i pozostawia nas z przemyśleniami. Nie tylko o zagmatwanych ludzkich losach, ale także o tym, jak systemy polityczne i uprzedzenia społeczne mogą na nie wpływać. Przecież to nie kolor skóry decyduje o tym, jakim człowiekiem jesteśmy.
"Kolor jej serca" to idealna lektura dla miłośniczek kobiecych tematów. Znaleźć można w niej wszystko, czego oczekuje się o tego typu literaturze, czyli wzruszenia. Łatwo jest polubić bohaterki i utożsamiać się z nimi. Dlatego nawet jeśli nie lubicie "babskich" książek, to może kiedyś dacie tej powieści szansę. Warto.

Barbara Mutch, Kolor jej serca, Wydawnictwo MUZA, 2014, s. 432

niedziela, 1 czerwca 2014

Stosik czerwcowy


No cóż.. plany były ambitne. Planując urlop widziałam słońce, śpiewające ptasiory, trawę lub plażę  i ksiażki, książki, książki. Rzeczywistość okazała się inna i na urlopie zdążyłam przeczytać tylko półtorej książki. Wynik nie jest powalający. Do tego, zaraz po powrocie, zabrałam się za nadrabianie zaległości pourlopowych i czytanie zeszło na dalszy plan. Takie właśnie bywa życie - nijak ma się do naszych planów. 
W tym miesiącu nawet nie próbuję się oszukiwać. Stosik owszem jest, bo nowe książki cały czas pojawiają się na mojej półce. I tu muszę dodać, że nawet nie podejrzewam, że ktoś je podrzuca. Żart bierze się z faktu, że ostatnio moi rodzice zadzwonili do mnie z poważnym oskarżeniem - podejrzewali, że podrzucam im książki do biblioteczki. No skąd ten pomysł? :D
A jakie mam nowości w maju? Pierwsza od góry jest "Trucicielka" Erica-Emmanuela Schmitta. Dostałam ją w ramach wymiany na szczecińskiej grupie wymianowej. Następne są dwie pozycje z serii Gorzka czekolada Media Rodzina - "Jeszcze tylko jeden nieboszczyk" Ramiro Pinilli oraz "Kto sieje wiatr" Nele Neuhaus. Obie są ładnie wydane i idealnie komponują się z kolorami w moim domu. "Pakt z diabłem" Fabrizio Calviego i "Proces Eichmanna" Deborah Lipstadt kupiłam w mega promocji na Fabryka.pl. Zamówiłam jeszcze książkę o spotkaniu w Wannsee, jednak okazało się, że zabrakło jej już w magazynie. Wielka szkoda. "Przetrwałam" Evy Mozes Kor i Lisy Rojany Buccierii oraz "Nadzieja po Dachau" Joeala Sacka to również zdobycz ze szczecińskiej wymiany. Wiele dobrego czytałam o "Diable w wielkim mieście" Erika Larsona. Bardzo ucieszyłam się, kiedy okazało się, że najlepsza-z-bibliotek ma ją na stanie. Mam słabość do Joyce Carol Oates. Trudno uznać jej książki za lekkie i przyjemne, jednak z całą pewnością są dobre. "Moja siostra, moja miłość" to kolejna zdobycz wymianowa. Tym razem z grupy ogólnopolskiej. No i ostatnia zdobycz to książka Doroty Simonides "Dlaczego drzewa przestały mówić?". 
Nie łudzę się nawet, że dam radę w czerwcu przeczytać wszystkie te książki. Jednak mam nadzieję, że czerwiec będzie wydajniejszy niż maj. Chociaż z drugiej strony coś za coś, a ten maj był wyjątkowo piękny :)
Pozostaje mi życzyć Wam wspaniałego czerwca, słońca, trawy, śpiewu ptaków i wiele, wiele czasu na lekturę :)