books on my mind: listopada 2012

poniedziałek, 26 listopada 2012

Simone Morabito "Psychiatria w piekle"


Od dawno jestem zaintrygowana dawnymi metodami leczenia chorób psychicznych. Kiedy zobaczyłam tytuł "Psychiatria w piekle" miałam nadzieję, że to książka o interesującej mnie tematyce. Nie przyglądając się zbyt uważnie okładce, wrzuciłam ją do torebki i poszłam. W domu ucieszona czekającą mnie lekturą otworzyłam książkę i zamarłam. Okazało się, że "Psychiatria w piekle" to książka o opętaniu, świadectwo wiary profesora Simone Morabito. 
Kiedy wgłębiłam się w treść książki i zobaczyłam, co jest tam napisane, to aż musiałam sprawdzić kim jest autor. Pan profesor Simone Morabito jest cenionym, włoskim psychiatrą. Za swoją pracę był nominowany do nagrody Nobla. We wstępie do swojej książki nieustannie podkreśla, że ma ona charakter naukowy. Tym dziwniejsze wydaje mi się to, co opisuje. 
Pan profesor, po wielu latach praktyki w klinikach uniwersyteckich, doszedł do wniosku, że większość przypadków chorób psychicznych to przypadki opętania. Według autora Szatan poprzez kościół LaVeya i filozofię new age realizuje sprytny plan zawładnięcia ludzkością . W książce znajdujemy ostrzeżenia dla rodziców przez puszczaniem dzieci na dyskoteki, przed czytaniem horoskopów i przed chodzeniem do wróżek, przed unikaniem modlitwy. Jednak najwięcej nacisku pan profesor kładzie na muzykę, przez którą szatan wnika do naszych dusz. Szczególnie groźnymi utworami są m.in: Highway to hell, Hotel California, Secret Message, Rock and Roll, Stairway to Heaven, Beat it, Hot summer night i wiele innych. 
Nie jestem osobą specjalnie religijną. Trudno mi ocenić, czy opętania to prawda, czy nie. Przyznaję, że pozostaję wobec nich dość sceptyczna. Nie czytam książek o egzorcyzmach, nie interesują mnie one. Lubię za to muzykę rockową. Mam pewne obawy, że pan profesor uznałby mnie za osobę opętaną. Jako, że mój los jest i tak przesądzony, dlatego z czystym sumieniem porzuciłam religijne świadectwo Simone Marabito. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że nie leczy on egzorcyzmami wszystkich swoich pacjentów - to byłoby dla wielu z nich zagrożeniem życia. 
A tak swoją droga, czy znacie jakieś ciekawe książki na temat dawnej psychiatrii? Bardzo chętnie przeczytałabym coś na ten temat. 

Simone Morabito, Psychiatria w piekle, Wydawnictwo AA, 2012

piątek, 23 listopada 2012

Suzanne Collins "W pierścieniu ognia"


"W pierścieniu ognia" to druga część trylogii o państwie Pan. O pierwszej części - "Igrzyska śmierci" pisałam TU. Jej bohaterką jest młoda i piękna Katniss Everdeen. Po tym, jak dzięki podstępowi w finale Głodowych Igrzysk udało jej się przechytrzyć Kapitol,cieszy się ona przywilejami należnymi zwycięzcy. Mieszka z mamą i siostrą Prim w pięknym domu. Ma dużo pieniędzy, nie brakuje jej jedzenia, ani ciepłych ciuchów. Kapitol jednak nie wybacza. Tym bardziej, że czyn Katniss podczas finału Głodowych Igrzysk wzniecił w dystryktach nastroje rewolucyjne. Prezydent Snow jest mściwy i pamiętliwy, a sprawę dziewczyny traktuje bardzo osobiście. Nikt z jej rodziny i przyjaciół nie jest bezpieczny.Wymyślona przez Kapitol zemsta jest bardzo wyrafinowana. Do 12 dystryktu wkracza terror. 
Tak jak nie mogłam się oderwać od pierwszej części trylogii "Igrzyska śmierci", tak z tomem drugim sprawa przedstawia się inaczej. Przez pierwsze sto stron książka dłuży się niemiłosiernie. Nic się nie dzieje, Katniss wiedzie jałowe życie i zachowuje się zupełnie bez sensu. Później autorka postanawia wykorzystać sprawdzony już w pierwszej części pomysł z igrzyskami. I tak jak w "Igrzyskach śmierci" był on ciekawy i nowatorski, tak w drugiej części jest wtórny i napisany bez wcześniejszej staranności. Mimo tego przyznaję, że i tak ucieszyłam się, że po początkowej nudzie w końcu coś zaczyna się dziać. Niestety dałam się zwieść. Nie czytałam jeszcze ostatniej części trylogii, ale odnoszę wrażenie, że gdyby "W pierścieniu ognia" podzielić na dwie części i dołączyć do pierwszego i do trzeciego tomu, efekt byłby znacznie lepszy. Druga część trylogii jest jakby łącznikiem, któremu brakuje spójności i pomysłu. Pomysł z powtórnymi igrzyskami także nie został należycie wykorzystany. Fabuła nie ma sensu, nie jest logiczna. Nie przekonuje.
"W pierścieniu ognia", jest lekturą łatwą i przyjemną. Można przy niej miło spędzić czas, oczekując, aż dziecko skończy zajęcia sportowe. Świetnie nadaje się do czytania przy obecnej jesiennej szarudze. Nie wymaga od czytelnika zbytniej uwagi, nie wciąga i nie pasjonuje. Można ją przeczytać, ale po co?

Suzanne Collins, W pierścieniu ognia, Media Rodzina, 2009

poniedziałek, 19 listopada 2012

nietypowo :)

Dziś wpis nietypowy, bo prywatny. Dziś mój syn kończy 5 lat. Lata, które razem przeżyliśmy, to oczywiście czasem zmęczenie i łzy, ale przede wszystkim to radość, miłość, czułość i szczęście. Ten mały człowiek, to miłość w czystej postaci. Zmienił w moim życiu wszystko, nadał sprawom odpowiednie ramy, zupełnie zmienił priorytety w moim życiu. To strasznie dużo roboty, jak na takiego małego człowieka :)
Wczoraj powiedział do mnie: Mamu, obiecuję ci, że codziennie będę cię przytulał. Wierzę mu i wiem, że tak będzie. 

                         Fot. Martyna Tomczak

A żeby nie było tak całkiem nietematycznie, to dodam, że synu uwielbia książki. Jeszcze sam nie czyta, ale uwielbia nasze cowieczorne wspólne czytanie. Bardzo zdziwiło mnie ostatnio pytanie mamy jednego z urodzinowych gości: Ale jakie dziecko ucieszy się z książki? Z radością mogę odpowiedzieć: MOJE!
Wśród sprezentowanych memu synu lego i innych samochodów na szczęście znalazły się też książki. Położył je koło swojego łóżka i powiedział, ze już nie może się doczekać wspólnego czytania :)





poniedziałek, 12 listopada 2012

Karolina Wilczyńska "Ta druga"



Nie przepadam za literaturą kobiecą. Nie lubię łzawych romansideł, szkoda mi czasu na wzruszenia tego typu. Kiedy zaproponowano mi do przeczytania książkę Karoliny Wilczyńskiej "Ta druga" nie byłam do niej zbyt entuzjastycznie nastawiona. Już sam tytuł sugerował opowieść o uczuciowym trójkącie. No i książka była o trójkącie, ale zupełnie innego typu. Opowiadała o skomplikowanych relacjach pomiędzy teściową,  synową i kochanym przez nie obie mężczyźnie.
Lena nie miała zbyt szczęśliwego dzieciństwa. Nie znała ojca, matka zmarła zaraz po porodzie. Dziewczynką zaopiekowała się babcia. Kobieta była dobra, kochająca i troskliwa, jednak szybko przegrała walkę z czasem. Starość spowodowała zamianę ról w tej rodzinie - to Lena musiała zajmować się babcią. Konieczność szybkiego dorośnięcia sprawiła, że pozbawiona wzorców rodziny dziewczyna zaczęła marzyć. Wymarzyła sobie idealne życie. Cudownego mężczyznę, wspaniałe dziecko, cudowny, dom. No i teściów, którzy zastąpią jej nieobecnych rodziców. Pewnego dnia przypadek sprawia, że Lena poznaje swojego księcia. Tomasz jest ucieleśnieniem jej marzeń. Przystojny, inteligentny, opiekuńczy i odpowiedzialny. Niestety ma jedną wadę - Lena nie jest jedyną kobietą w jego życiu - Tomasz ponad życie kocha swoją matkę. Trudno jest konfrontować swoje wyobrażenie o rodzinie, z szarą rzeczywistością. Przez lata małżeństwa z Tomaszem, w kobiecie narasta gniew i poczucie krzywdy. Ciągła wojna z teściową o uczucie męża przerasta kobietę. Aż w końcu dopina swego, ma szansę na znikniecie Joanny z życia swojej rodziny. Teściowa w krytycznym stanie trafia do szpitala. To nad szpitalnym łóżkiem Lena dokonuje oceny swego życia z teściową. Tu ma szansę, żeby  końcu zrozumieć swoją rywalkę.
Lena jest postacią bardzo irytującą. Jej zaślepienie, głupi upór i egoizm sprawiają, że trudno ją polubić. Wiele złego mówi się o teściowych, a synowe często niejako z góry nastawiają się na walkę z rywalką. Czytałam tę książkę mając swoje doświadczenia w tym temacie, ale także patrząc na to oczami matki. Wiem, że kiedyś mój syn przyprowadzi do domu dziewczynę i wiem, że mogę być trudną teściową. Bardzo chciałabym znaleźć w sobie tyle mądrości, zrozumienia i ciepła, ile miała w sobie Joanna Lewandowska. Bardzo też chciałabym mieć taką właśnie teściową.
Książka Karoliny Wilczyńskiej posługuje się pewnym uproszczeniem. Trudno mi uwierzyć w tak czarno-białe relacje pomiędzy Leną i Joanną. Nie wierzę, że przez wszystkie lata wspólnego życia wina zawsze była po jednej stronie. Nigdy tak nie jest. Nawet jeśli wchodzimy w jakiś układ międzyludzki z czystymi intencjami, to wiele lat nieufności, antypatii i wrogich zachowań nie pozostają bez echa. Taka miłość może zdarzyć się w relacji dziecko-rodzic, raczej trudno ją spotkać w innych konfiguracjach. Trudno też uwierzyć w tak nagły zwrot w lenowym postrzeganiu świata. Gdyby to było takie proste, to psychologowie byliby bez pracy.
"Ta druga" nie jest książką wybitną, ale jest książką całkiem niezłą. Nawet ja, z moim uprzedzeniem do literatury babskiej, wciągnęłam się i czytam ja z przyjemnością. Z czystym sumieniem mogę ją polecić. Może dzięki niej obiektywnie spojrzymy na nasze relacje z bliskimi, no i może okaże się, że nie taka ta teściowa straszna, jak ją malują.

Karolina Wilczyńska, Ta druga, Wydawnictwo Replika, 2011
Recenzja dla Szczecinczyta.pl

czwartek, 8 listopada 2012

Jesse Bullington "Smutna historia braci Grossbart"


Z niektórymi książkami jest tak, że jestem przekonana, ze to nie jest lektura dla mnie, a mimo to chęć ich przeczytania wygrywa z intuicją. Tak właśnie było ze "Smutną historią braci Grossbart". Pierwsze 50 stron to była droga przez mękę. Uznałam, że nigdy, ale to przenigdy nie przebrnę dalej. Potem dość niespodziewanie coś między mną, a braćmi zaskoczyło. Zauroczenia wystarczyło mi na kolejne 150 stron. Wtedy już uznałam, że nic już więcej z tego nie będzie i pewnym żalem książkę porzuciłam. 
Bracia Grossbart to wzór wszelkich cnót. Dobrzy ludzie, oddani bez reszty Panience Maryi. Idą sobie oni przez świat, wprost do Giptu, gdzie specjalnie dla nich ludzie niegdyś ukryli w grobowcach wielkie skarby. Te dwa aniołki, których dusze z całą pewnością trafią wprost do nieba, snują sobie przy ogniskach opowieści o niepokalanym poczęciu, filozofują, definiują dziewictwo, wyrażają swoje zdanie o klechach i całej reszcie społeczeństwa. Nie wiedzieć dlaczego biedni, dobrzy bracia, o nieskalanych duszach ciągle wpadają w kłopoty. Nikt ich nie lubi, ciągle ktoś na nich napada, ludzie nieustannie dybią na ich życie. A przecież oczywistym jest, że zemsta za krzywdy jest prawem, a nawet obowiązkiem prawego człowieka! Dlaczego ludzie nazywają ich zbójcami? Przecież bracia to uosobienie dobra. Ich miłość braterska silniejsza jest nawet od miłości do Świętej Panienki. 
Braci w drodze do Giptu spotykają różne przygody. A to mściwy gospodarz, którego podłą żonę i dzieci bracia zabić po prostu musieli, a to wstrętny potwór - ni to człek, ni to zwierz, a to czarownica Nicoletta, a to inne monstra, potwory i zarazy. Mimo swych anielskich charakterów bracia nieustannie napadają, okaleczają, mordują, bezczeszczą i kradną. Nie mają względów dla nikogo, ani dla kobiet, ani dla dzieci. W tej książce krew płynie strumieniami, odcięte kończyny latają na wszystkie strony, a wnętrzności, zamiast tkwić na swoim miejscu, mają w zwyczaju wychodzić na wierzch. 
Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w fantastyce, ale książka Jesse Bullingtona bardzo mnie zaskoczyła. Całość stylizowana jest na cudem odnalezioną średniowieczną opowieść ludową. Świat, w którym żyją upiorni braciszkowie, całkowicie odpowiada dawnym wierzeniom i wiedzy. Mimo, ze bracia Grossbrat są całkowicie źli, to jednak po pewnym czasie zdobywają oni sympatię czytelnika. Ja miałam słabość zwłaszcza do Hegla.Trochę bałam się, że książka jest niekończącym się maratonem krwawych jatek. Hmm.. w sumie tak też i jest, ale wplecione w te jatki wątki sprawiają, że "Smutną historię.." czyta się z zainteresowaniem. Dla mnie wyjątkowy był wątek czarownicy Nicoletty oraz tajemniczej pasażerki wozu. Więc jeśli ktoś z was doczytał tę książkę do końca i  chciałby opowiedzieć mi jak się te wątki skończyły, to byłabym bardzo wdzięczna :) 
"Smutna historia braci Grossbrat" jest z pewnością książką wyjątkową. Już kilka razy wcześniej pisałam, że nie przepadam za powieściami łotrzykowskimi, a taką niewątpliwie ta książka jest. Jesse Bullington z całą pewnością jest bardzo utalentowany, a "Smutna historia.." jest dopracowana do ostatniego szczegółu. Autor ze znawstwem bawi się konwencją, co daje niesamowity efekt. Nie jest to dobra lektura dla mnie, ale polecam ją wszystkim miłośnikom średniowiecznej fantastyki. Powinno im się podobać. 

Jesse Bullington, Smutna historia braci Grossbart, Wydawnictwo Mag, 2012

poniedziałek, 5 listopada 2012

Grzegorz Kasdepke "Zeus &spółka. Mity dla dzieci"



Synu mój kończy niebawem 5 lat. Uznałam, że to dobry czas, żeby dziecinne bajeczki zamienić na hmmm.. inne, bardziej dorosłe bajeczki. Bardzo chciałam mu poczytać np. legendy arturiańskie. Niestety, w szczecińskich księgarniach nie ma przeznaczonych dla najmłodszych książek o królu Arturze. W związku z tym, zadowoliłam się tym, co udało mi się znaleźć - "Mitami dla dzieci". Muszę przyznać, że to znalezisko było bardzo udane.
Książki Grzegorza Kasdepke już mojemu dziecku czytałam. Wiem, że autor ten obdarzony jest bardzo sympatycznym poczuciem humoru. Mojego syna ujmuje to, że autor zwraca się do dzieci - zadaje im pytania, wyjaśnia i odpowiada. Tym razem postanowił on zapoznać najmłodszych z bogami z Olimpu.  Bogowie Grzegorza Kasdepke sa bardzo ludzcy. Płatają figle, bawią się, bywają kapryśni i śmieszni. Zastanawiałam się, jak w przystępny sposób opowiedzieć dzieciom np. o Demeter, Kronosie zjadającym swoje dzieci, czy  Minotarzurze. Okazuje się, że to możliwe. Mój dość strachliwy syn spokojnie przyjął wszystkie te opowieści. Ba! Potworny Minotaur stał się obecnie jego ulubieńcem - ciągle chce, żeby czytać mu o "Mitozaurze".
Książkę "Zeus & spółka. Mity dla dzieci" czyta się bardzo dobrze. Wszystkie opowieści okraszone są, charakterystycznym dla Grzegorza Kasdepke, humorem. Podobała się ona mojemu dziecku, a i ja nieźle bawiłam się przy tej lekturze. Było to dla nas kolejne podejście do mitów - opracowanie innego autora zupełnie nie trafiło do mojego syna. Wersja Grzegorza Kasdepke była strzałem w dziesiątkę. Żałujemy tylko, że książka ta nie jest obszerniejsza - niestety już ją przeczytaliśmy. Panie Grzegorzu, prosimy o więcej :)

Grzegorz Kasdepke, Zeus & spółka. Mity dla dzieci, Literatura, 2011

czwartek, 1 listopada 2012

stosik listopadowy


Dziś krótko, bez rozpisywania się. Oto stosik, który uzbierał się przy moim łóżku. Od góry:

1.Jakub Ćwiek "Kłamca"
2. Andrzej Sapkowski "Ostatnie życzenie"
3. Daphne du Maurier "Oberża na pustkowiu"
4. Stephen King "Pod kopułą"
5. Christopher R. Browning "Pamięć przetrwania"
6. Joshua M. Green "Sprawiedliwość w Dachau"

Miłego wieczoru :)