books on my mind: stycznia 2016

sobota, 9 stycznia 2016

Katarzyna Surmiak-Domańska "Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość"


Wydarzenia, które miały miejsce podczas nocy sylwestrowej w wielu niemiecki miastach sprawiają, że na nowo toczy się dyskusja o różnicach kulturowych, odmienności i rasizmie. Wiele osób, które do tej pory pozostawało w tej dyskusji neutralnych, teraz zaczyna się radykalizować. Coraz częściej usłyszeć możemy słowa: "Nie byłem rasistą, ale teraz...". Internet huczy od skrajnych poglądów, a na ulice wielu europejskich miast wychodzą, gotowe walczyć o bezpieczeństwo Europejczyków, grupy osób o radykalnych poglądach. Dyskusja o bezpieczeństwie jest niewątpliwie potrzebna, jednak niektóre z wygłaszanych opinii przywodzą na myśl amerykańską wojnę ras. A samozwańcze grupy strażników "białych kobiet" zaczynają przypominać zakapturzone, białe postacie - członków Ku Klux Klanu. 
Historia Ku Klux Klanu jest długa, burzliwa i niezbyt chlubna. Jej założyciele twierdzili, że ich celem było stworzenie organizacji zapewniającej rozrywkę i jakiś cel w smutnym krajobrazie pokonanego Południa. Tajność i tajemnicze rytuały miały sprawiać wrażenie elitarności. Niezbyt wymyślne, wręcz groteskowe stroje szybko zaczęły budzić grozę wśród ciemnoskórych mieszkańców okolicznych miasteczek. Członkowie organizacji, w większości mężczyźni ci, młodsi i ci, w sile wieku, postanowili wykorzystać sytuację i rozprawić się z tymi, których uważali za źródło problemów w ich małych społecznościach. Wszystko wymknęło się spod kontroli. To, co miało być zabawą, zmieniło się w niebezpieczną grę. Zastraszanie przeszło w akty terroru. Organizacja zasłynęła z organizowania pikników, na których główną atrakcją było palenie krzyży i lincze. Zdumiewający jest fakt, jak działania Klanu były przyjmowane przez społeczeństwo. Szanowani obywatele, spokojni członkowie miejscowych kościołów, ojcowie rodzin i kochające matki wraz z dziećmi chętnie fotografowali się na tle umęczonych, torturowanych i mordowanych ofiar zakapturzonych postaci. Nawet, jeśli udało się schwytać któregoś ze sprawców, to zawodził także wymiar sprawiedliwości. Rzadko, który z członków Klanu ponosił karę za swoją działalność.  
Z czasem przynależność do Ku Klux Klanu oraz, dotychczas akceptowane rasistowskie poglądy, stały się wstydliwą tajemnicą całych rodzin i społeczności. Panująca w Stanach Zjednoczonych poprawność polityczna sprawia, że osoby otwarcie przyznające się do sympatyzowania z Klanem są zwalniane z pracy, przyjaciele i znajomi odsuwają się od nich, nie mogą uczestniczyć w życiu publicznym. Szala przeważyła się w drugą stronę i teraz często to przedstawiciele białej rasy są w opozycji. Jednak jest miejsce w USA, gdzie od wielu dekad nic się nie zmieniło. To tzw. amerykański pas biblijny "Bible Belt". Obejmuje on południe Stanów Zjednoczonych - m.in. stany: Arkansas, Alabama, Tennessee, Oklahoma, Teksas, Missisipi, Georgia, Luizjana. Zamieszkiwany jest głównie przez białych chrześcijan, w większości protestantów. Tu największym grzechem jest ateizm. W jednym z miasteczek w Arkansas - Harrison swoją siedzibę ma organizacja Rycerze Ku Klux Klanu, na której czele stoi pastor Thomas Robb. To właśnie on organizuje Doroczny Krajowy Zjazd KKK, na który postanowiła wybrać się polska dziennikarka Katarzyna Surmiak-Domańska. Czego można się spodziewać po tego typu spotkaniu? Co zostało z dawnych, uwieńczonym linczem festynów dla białej części społeczności? Pozornie niewiele. Zjazd przypomina piknik. Przemawiają osoby z tytułami naukowymi, organizowane są gry i zabawy dla dzieci, a także recitale mniej lub bardziej znanych piosenkarzy. Wszystko to w atmosferze radości i serdeczności. Wprawdzie pastor Robb wyraził zgodę na obecność dziennikarki na zjeździe i pozwolił członkom organizacji na rozmawianie z nią, jednak w praktyce szybko okazało się, że stale trzyma rękę na plusie, selekcjonuje rozmówców i poruszane tematy. Przeprowadzone wywiady są dla Surmiak-Domańskiej punktem wyjścia do opowieści o historii Ku Klux Klanu. Stara się zrozumieć, co sprawia, że bogobojni mieszkańcy Bible Belt potrafią z taką nienawiścią i pogardą mówić o innych rasach. Często nawet nie znają osobiście żadnych ich przedstawicieli. Harrison, to tzw. miasto zachodzącego słońca, z którego niegdyś wypędzono wszystkich ciemnoskórych mieszkańców. Zmieniły się czasy, zmieniła się retoryka liderów organizacji rasistowskich. Słowa nienawiści zastąpiono pochwałami własnej rasy. Teraz mówi się o miłości, ochronie i kulturze. Trudno oprzeć się zawiłej i wymyślnej argumentacji, przedstawianej najczęściej niewykształconym i niezbyt zamożnym ludziom. KKK otacza opieką osoby zagubione, poszukujące swojego miejsca na ziemi i celu - oczywiście pod warunkiem, że są białymi chrześcijanami. Członkostwo w Klanie już nie oznacza paradowania w komicznym, białym stroju (przeznaczone są na specjalne okazje). Teraz wystarczy mieć dostęp do sieci internetowej i płacić składki członkowskie.
Książka Katarzyny Surmiak-Domańskiej jest niezwykle interesującą podróżą w głąb Bible Belt i psychiki człowieka. Co sprawia, że empatia, szacunek do drugiej osoby i zwykłe ludzkie współczucie przegrywają z uprzedzeniami rasowymi? Autorka stara się nie oceniać osób, z którymi rozmawia. Stara się zrozumieć, co nimi powodowało, jak dali się uwieść retoryce Klanu. Reportaż jest bardzo interesujący, trudno oderwać się od lektury. Członkowie Ku Klux Klanu postrzegani są jako osoby proste, bez wykształcenia, o ograniczonych poglądach. Ot, amerykańska biała hołota. Po II wojnie światowej i Holocauście takie poglądy w Europie byłyby nie do przyjęcia. A jednak skończeniu lektury włączamy komputer i czytamy komentarze pod artykułami o uchodźcach. I tu czas na refleksję - czy naprawdę różnimy się od mieszkańców Bible Belt?
Zdecydowanie polecam.


Katarzyna Surmiak-Domańska, Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość. Wydwanictwo Czarne, 2015, s. 293