books on my mind: grudnia 2014

środa, 31 grudnia 2014

Podsumowanie roku 2014


Kolejny rok za nami. Cieszę się, że są osoby, które do mnie zaglądają. Bardzo cieszą mnie wszystkie komentarze, jakie zostawiacie. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną przez kolejne lata :)
Ten rok czytelniczo nie wypadł najlepiej. Nie osiagnęłam pułapu 52 książek, lecz pocieszam się, że przecież to nie o ilość chodzi. Uważam, że czasem zamiast pędzić od odkładki do okładki, warto zatrzymać się i pomyśleć nad tym, co się czyta. Przeczytałam 47 książek, łącznie 18.869 stron. Daje to średni wynik 401,5 stron na książkę i 51 stron na dzień. Nie było w tym roku urodzaju świetnej lektury, chociaż oczywiście są wyjątki. Te najlepsze książki to "Modlitwa czarnobylska" Swietłany Aleksijewicz, "Szczęśliwa ziemia" Łukasza Orbitowskiego i hit grudnia "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk. Nie porzuciłam w tym roku chyba żadnej książki. Nie ma też żadnej, którą przy podsumowaniu rocznym musiałabym wymieniać jako wyjątkowo słabą. Chociaż wiadomo, poziom był zróżnicowany ;)
Na jutro oczywiście szykuję nowy stosik, a dziś życzę Wam wszystkim udanej zabawy sylwestrowej i pomyślnego początku nowego roku :)

wtorek, 30 grudnia 2014

Olga Tokarczuk "Księgi Jakubowe"


Zdarzają się książki wyjątkowe. Zakochujemy się w nich od pierwszego wejrzenia. Mają w sobie coś, co sprawia, że od razu wiemy, że chcemy je przeczytać. Zachwycają objętością, okładką, formą graficzną. Już samo kartkowanie ich jest niezwykłą przyjemnością. Pełni nadziei zaczytamy czytać. Mamy nadzieję, że nie będzie rozczarowania, że forma nie przerosła treści. Pierwsze zdanie, potem kolejne. I już wiemy, że mamy do czynienia z książką niezwykłą i wyjątkową. To jedna z powieści, która zostanie z nami na lata. Takie właśnie są "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk. 
Społeczność żydowska jeszcze nie okrzepła po objawieniu się wśród niej drugiego z zapowiadanych mesjaszy - Sabataja Cwi. Jego przeciwnicy uważali go za bluźniercę, zaś zwolennicy oczekiwali nadejścia trzeciego mesjasza - ostatecznego zbawiciela. Właśnie wtedy grupa głęboko wierzących sabtajczyków Nachman Lewi z Buska, rabin Mosze z Podhajców i Elisza Szor z Rohatyna odkrywają charyzmatycznego i przystojnego syna rabina Jehudy Lejba z Czerniowców - Jankiela Lejbowicza nazywanego Jakubem Frankiem. Wierząc, że to on właśnie ma poprowadzić naród do Boga. Dlatego namawiają go, aby porzucił Smyrnę i wyruszył w wielką podróż do Polski.
W Jakubie jest coś tajemniczego i niepokojącego. Część społeczności żydowskiej uważa go za heretyka, a część za zbawcę. Jego charyzma jest niezwykła. Takie też są głoszone przez niego idee. Wprowadzane przez niego w społeczności jego zwolenników zwyczaje, rytuały i zasady moralne gorszą, zaś słowa są bluźnierstwem. Kiedy zapowiada, że droga do Boga prowadzi przez trzy religie i aby osiągnąć zbawienie niezbędne jest przyjęcie chrztu, to zyskuje sobie poparcie polskiego kościoła katolickiego i znajduje możnych i silnych protektorów. Czy Jakub jest zbawcą? Czy może poprowadzić swoich wyznawców do zbawienia i lepszego życia? Czy odrzucenie praw Talmudu jest słuszną drogą? Jak Jakub Frank zapisze się w historii?
Książka Olgi Tokarczuk powstawała przez sześć lat. Kiedy autorka zaczynała pracę nad nią, historia Jakuba Franka było stosunkowo mało znana. Trudno było dotrzeć do źródeł. Do wielu z nich nigdy autorce dotrzeć się nie udało. Przykładem mogą być archiwa klasztoru na Jasnej Górze. Zaczynając pracę nad powieścią Olga Tokarczuk rozpoczęła naukę języka hebrajskiego. Jej podręczna biblioteczka tematyczna zawierała ok. stu pozycji. Tworząc postacie korzystała z wielu najróżniejszych źródeł. Często budowała charaktery i osobowości postaci historycznych na autentycznych listach przez nie pisanych. Skrupulatnie składając fakty Tokarczuk uzupełniała powstałe luki za pomocą wyobraźni - kolorowała powstałe ramy.
Olga Tokarczuk jest wspaniałą gawędziarką. Jej opowieść wciąga, jest gęsta, nasycona i metafizyczna. Całość składa się z sześciu ksiąg, w których poznajemy historię Jakuba Franka. Każda z ksiąg podzielona jest na opowieści i przypowieści. Część z nich jest wytworem wyobraźni autorki, ale część jest prawdziwa. Bardzo interesujące są dysputy o naturze religijnej i mowy wygłaszane przez samozwańczego zbawiciela. Oprawa graficzna okładki nawiązuje do dawnych dzieł, w tym przywoływanego w tekście "Nowych Aten" pierwszej polskiej encyklopedii autorstwa księdza Benedykta Chmielowskiego. Bardzo podoba mi się koncepcja numerowania stron w hebrajskim porządku. Świetnym pomysłem jest umieszczanie na początku strony ostatniego słowa ze strony poprzedniej, a na końcu pierwszego słowa ze strony kolejnej. Autorka mówi, że taki zabieg stosowano w czasach, kiedy czytano książki tak wolno, iż zdarzało się czytelnikom zapomnieć, co było na poprzedniej stronie.
Olga Tokarczuk jest mistrzynią malowania słowem. Jej opisy miast, budynków i pomieszczeń są pełne szczegółów i wspaniale oddają klimat opisywanych czasów. Bohaterowie powieści są postaciami historycznymi, jednak ich charaktery, różne oblicza ich osobowości są dziełem autorki. Każdy z bohaterów jest prawdziwy i wielowymiarowy. Tokarczuk opowiada historię z punktu widzenia różnych postaci. Sama mówi, że zabrakłoby jej odpowiedniej perspektywy w opisywaniu wydarzeń, dlatego zdecydowała się na wprowadzenie narratora czwartoosobowego - nieumarłej Jenty. Ona widzi wszystko i wie wszystko. Czas i przestrzeń nie mają dla niej znaczenia. Obserwuje wydarzenia, lecz w nich nie uczestniczy i nie ma na nie wpływu.
Można "Księgom Jakubowym" wiele zarzucać. Niektórzy twierdzą, że język bohaterów nie zawsze jest adekwatny do czasów, w jakich żyli. Inni krytycy mówią o płaskości języka. Jeszcze inni narzekają na zbytnią rozwlekłość tekstu i wprowadzanie do niego wątków zupełnie zbędnych. Jednak myślę, że to złe podejście. Ta książka jest taka, jak opowieści w dawnych czasach. Długa, pełna wątków pobocznych, luźno związanych z wątkiem głównym, ciekawa. Ona ma czytelnika wciągnąć i zafascynować. Powinniśmy smakować każdy fragment, zamiast współczesnym sposobem pędzić na skróty do końca. Czytając ją poznajemy nie tylko niezwykłe losy żydowskiego mesjasza, ale również całe tło społeczne i polityczne, które towarzyszyło jego działalności.
"Księgi Jakubowe" mnie zachwyciły. Czytałam je powoli, smakując słowa. Dla niecierpliwego współczesnego czytelnika mam radę, aby czytał powieść Olgi Tokarczuk równolegle z jakąś inną książką. Może wtedy lepiej doceni to, co proponuje nam autorka. Bardzo mi się ta książka podobała i polecam ją wszystkim. Po poznaniu historii Jakuba Franka zawalić się może światopogląd kilku prawdziwym patriotom, którzy mają skłonność do antysemityzmu.

Olga Tokarczuk, Księgi Jakubowe, Wydawnictwo Literackie, 2014, s. 912
Dla SzczecinCzyta.pl

środa, 10 grudnia 2014

Kacper Śledziński "Tankiści. Prawdziwa historia czterech pancernych"


Historia Polski zawiera wiele momentów trudnych, niejednoznacznych moralnie i budzących kontrowersje. Przez wiele lat uczono nas o tym, jak wielkim przyjacielem jest dla nas bratni naród radziecki. Młody człowiek ze zdumieniem konfrontował to, czego się dowiedział w szkole, z tym, czego dowiadywał się z innych źródeł. Dla wielu chłopców wzorem bohaterstwa była załoga czołgu Rudy 102. Z zapartym tchem oglądali kolejne odcinki kultowego serialu, a na podwórkach bawili się w wojnę. Trudno pogodzić się z faktem, że dawni bohaterowie mogli w rzeczywistości określani być mianem zdrajców. Wydana w 1964 roku powieść Janusza Przymanowskiego "Czterej pancerni i pies" oraz kręcony w latach 1966-69 serial pod tym samym tytułem wykorzystywane były propagandowo i promowały wśród młodzieży poprawne ideowo postawy patriotyczne oraz wygładzoną, wygodną dla władzy wersję historii. Zainspirowany legendą "Czterech pancernych i psa" historyk Kacper Śledziński w swej książce "Tankiści. Prawdziwa historia czterech pancernych" postanowił rozprawić się z mitami, odbrązowić bohaterów i ukazać czytelnikom prawdziwe losy I Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte.
Trudny był los Polaków, których historia i decyzje władz rzucały na Syberię. Często mieli bardzo mało czasu na zabranie z domu najpotrzebniejszych rzeczy nim wyruszyli w morderczą podróż. Trafiali w miejsca, w których trudno było żyć. Dla nich każda możliwość powrotu do kraju była wielką szansą. Dlatego, kiedy zaczęto formować na terenach Związku Radzieckiego polską armię, często bez namysłu do niej przystępowali. Nie interesowały ich kwestie ideologiczne, ani ambicje dowódców. Nie zastanawiali się na tym, z kim w rzeczywistości zawarli pakt. Wojsko tworzyły przypadkowe osoby więźniowie łagrów, wygnańcy z tajgi - bez przeszkolenia i sprzętu, często i bez woli walki. Podstawowe szkolenie odbywało się w pośpiechu lub z powodu braku czasu i warunków na polu bitwy. 
W swojej książce Kacper Śledziński przedstawia historię powstania armii polskiej, ze szczególnym naciskiem na I Brygadę Pancerną im. Bohaterów Westerplatte. Autor omawia tło polityczne wydarzeń, analizuje podejmowane przez dowódców decyzje, ocenia błędy strategiczne nie tylko dowódców wojsk wschodnich, ale również zachodnich. Uważa, że działali powolnie, nie spieszyli się z udzieleniem realnej pomocy swoim sojusznikom, brakowało współpracy i porozumienia pomiędzy aliantami. Dowiadujemy się o powodach, z jakich Rosjanie nie udzielili pomocy walczącym w Powstaniu Warszawskim Polakom. Agonia miasta była walką o przejęcie wpływów w tej części Europy. 
Kacper Śledziński próbuje udzielić odpowiedzi na pytanie, czy żołnierze walczący u boku Armii Czerwonej byli bohaterami czy zdrajcami. Co powodowało, że podejmowali, tak trudne dziś do oceny moralnej, decyzje? Znając dzisiaj wszystkie fakty i nie odnosząc się do ówczesnych realiów, łatwo jest je oceniać. Jednak wyrwane z kontekstu zmieniają swój wydźwięk. 
Wbrew zapowiedziom autora i pewnie ku rozczarowaniu fanów powieści Przymanowskiego oraz serialu, książka "Tankiści" nie ma wiele wspólnego z serią o czterech pancernych i psie. Mamy tu raczej do czynienia z monografią historyczną, którą momentami autor próbuje urozmaicać ciekawostkami, opisami epizodów bojowych czy anegdotami. Autor dość luźno nawiązuje do popularnego serialu - stanowi on jedynie punkt wyjścia dla historycznych rozważań.
Śledziński ma lekkie pióro i całość czyta się przyjemnie, jednak brakuje jej nieco wyrazu. Wprawdzie autor unika dosłownego oceniania czy dramatyzowania, to jednak bywa w swych analizach tendencyjny. Nie bierze pod uwagę realiów pola walki, gdzie decyzje podejmowane są błyskawicznie, często dość przypadkowo i bez pełnego obrazu sytuacji. Z perspektywy 70 lat dzielących nas od wojny łatwo dziś teoretyzować. Jednak każde wydarzenie analizować i oceniać powinniśmy biorąc pod uwagę ówczesne realia. 
"Tankiści. Prawdziwa historia czterech pancernych" zawierają bardzo obszerną bibliografię i mnóstwo przypisów. Momentami brakuje jednak cytatów w tekście. Ich zamieszczenie ułatwiłoby czytelnikowi odbiór całości. Książka jest bogato ilustrowana archiwalnymi zdjęciami i mapami. 
Polecam miłośnikom historii i wojskowości. 

Kacper Śledziński, Tankiści. Prawdziwa historia czterech pancernych, Wydawnictwo Znak Horyzont, 2014, s. 397
SzczecinCzyta.pl

czwartek, 4 grudnia 2014

Stephen King "Przebudzenie"


Stephen King uważany jest za mistrza literatury grozy. Od lat, z powodzeniem straszy kolejne pokolenia czytelników. Jego książki to pewniaki - każda staje się bestsellerem i tygodniami okupuje księgarniane listy przebojów. King nie spoczął na laurach, a w imponującym tempie produkuje kolejne hity. Według zapowiedzi jego najnowsza powieść "Przebudzenie" ma dotykać najgłębiej skrywanych lęków każdego z nas. Zapowiadana jest jako najstraszniejsza z książek Kinga.
Czym jest wiara? To nadzieja, że nasze życie ma sens, że jest w tym wszystkim jakiś plan. Jeśli będziemy spełniać to, czego się od nas oczekuje, to czeka nas po śmierci nagroda. Jeśli jesteśmy dobrymi ludźmi, jesteśmy pracowici, uczynni, jeśli pomagamy innym, to nie może spotkać nas nic złego. Jeśli żarliwie wierzymy i przestrzegamy zasad, to Bóg nas ochroni. Tak, są na świecie nieszczęścia. Istnieją cierpienie, choroby czy ból. Jednak nie dostajemy więcej, niż możemy znieść. Wszystko to nas uszlachetnia, przybliża do Boga. Sprawia, że jeśli pozostaniemy w wierze, to po śmierci czekać nas będzie zbawienie. Wystarczy tylko wierzyć. A co z ludźmi, którzy stracili wiarę? Co z tymi, którzy zwątpili w boski plan? Czy czeka ich piekło? Niektórych z pewnością czeka piekło na ziemi. Taki los stał się udziałem pastora Charlesa Jacobsa. Kiedy przyjdzie mu zmierzyć się ze straszną rzeczywistością wygłosi ostatnie kazanie - Straszne Kazanie. Wydarzenie to na długo zapadnie w pamięć mieszkańców małego miasteczka, w którym Jacobs pełnił posługę. Przejdzie ono do historii i wryje się w pamięci małego chłopca Jamie'ego Mortona. 
Mijają lata. Wszystko się zmienia. Jamie nie jest już dzieckiem i nie mieszka w rodzinnym miasteczku. Niespodziewanie los ponownie krzyżuje drogi jego i Charlesa Jacobsa. I tak, jak niegdyś pastor miał wpływ na jego dzieciństwo, tak teraz okazuje się, że będzie miał wpływ na całe jego życie. Jamie nawet nie podejrzewa, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. 
Bardzo cenię Stephena Kinga. Uważam, że jest on mistrzem tworzenia tła i budowania nastroju. Świetnie oddaje klimat małych miasteczek. Buduje go precyzyjnie, w niezwykłą dbałością o szczegóły. W jego powieściach chce się żyć. Każda z przedstawianych przez niego miejscowości wydaje się idealnym miejscem do życia. Podobnie sprawa ma się z bohaterami. King daje im cechy, które dają im wielowymiarowość, sprawiają, że ich osobowości są bogate i teoretycznie nie są jednoznaczne. Jednak bohaterów wszystkich powieści Kinga, które czytałam, łączy jedna cecha - akuratność. Mimo wybojów życiowych, przez jakie przyszło im przejść, mimo poddania się nałogom i pozornym zaprzepaszczeniu życiowych szans i możliwości, oni ciągle pozostają dobrzy i prawi. Odbijają się od dna i zakotwiczają się w mieszczańskim życiu. Dorosłego Jamie'ego poznajemy na jego dnie, lecz w całej opowieści to tylko mało znaczący epizod. Podobnie było z alkoholizmem Doktora Sen. Ponura przeszłość, to tylko wzmianka, pretekst do prowadzenia opowieści. 
Przyznaję, że "Przebudzenie" mnie nie zachwyciło. Brakowało mi w niej tego, co u Kinga cenię najbardziej. W mojej ocenie, nie udało mu się stworzyć klimatu. Wprawdzie tłem wydarzeń jest amerykańska prowincja, lecz odniosłam wrażenie, jakby King poszedł trochę na skróty. Nie porwała mnie również prowadząca do wielkiego finału tajemnica. Wcześniej mi się to nie zdarzyło, ale tym razem dość szybko odgadłam zamysł autora i zakończenie nie było dla mnie niespodzianką.
Ciekawym zabiegiem było wplecenie w opowieść nawiązań do wcześniejszych książek Kinga. Podobnie, jak w innych powieściach, autor robi to bardzo sprawnie i nienachalnie. Równie subtelny jest ukłon złożony przez Kinga klasykom literatury grozy, którzy go inspirują. Wprawne oko znajdzie odniesienia do H.P.Lovecrafta, Mary Shelly, Shirley Jackson, Brama Stokera czy Artura Machena. Dla mniej wyrobionego czytelnika przewodnikiem  może być lista podziękowań, które widnieją na pierwszej stronie.
Cieszę się, że Stephen King ma w sobie wolę tworzenia i niewyczerpane źródło pomysłów. Jego książki zawsze są dobre i można je brać w ciemno. Nawet, jeśli trafimy na słabszy tytuł, to i tak możemy mieć pewność, że lektura będzie wciągająca i ciekawa. W "Przebudzeniu" widać, że King doszedł do tego momentu w życiu, kiedy zaczyna zastanawiać się nad przemijaniem i śmiercią. Ciekawa jestem, dokąd doprowadzą go te rozważania. No i jestem pewna, że pójdzie za nim ogromna grupa jego fanów, w tym także i ja. 

Stephen King, Przebudzenie, Prószyński i S-ka, 2014, s. 536
SzczecinCzyta.pl

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Stosik grudniowy



Kolejny miesiąc za nami. Skończył się ponury listopad i teraz, w radosnym nastroju mogę się już czekać na święta. Temperatura nie zachęca do wychodzenia z domu. Dziś rano termometr wskazywał -6. O 7.00 rano jest to oczywiście spory problem, na szczęście w weekendy nie muszę opuszczać ciepłego mieszkania. Chciałabym napisać, że głównie czytam, jednak to nie byłaby prawda. Na przykład wczoraj, razem z moim Synu, po raz kolejny obejrzeliśmy "Krainę lodu" :)
A co w stosiku? Na dole "Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk. Czytam je obecnie, ale większa część została mi na grudzień, stąd ich obecność w tym stosiku. Następną książką jest "Jasnowidz w salonie" Pauliny Sołowianiuk. Przeczytałam o niej na jednym z blogów i zainteresowała mnie. Tematyka jest mi bardzo bliska. "Santo" Marcina Szczygielskiego ma tajemniczą i pociagającą okładkę. Wzięłam ją w ciemno w bibliotece. Każdy z nas ma swoje ulubione tytuły. I nie mówię to o treści książki, a o samym tytule. Moim ulubieńcem jest "Północ w ogrodzie dobra i zła". Widziałam film, teraz przyszedł czas na powieść. Nie znam jeszcze twórczości Alice Munro i naszą znajomość postanowiłam rozpocząć od "Za kogo ty się uważasz?". Po lekturze "Czarnobylskiej modlitwy" czuję potrzebę poznania również innych reportaży Swietłany Aleksijewicz. Stąd w stosiku "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Na koniec "Miedzianka" Filipa Springera. Być może nie zdecydowałabym się na tę książkę, gdyby nie artykuł o Miedziance w jednej z gazet. Myślę, że to będzie bardzo interesująca lektura. 

Jeśli chodzi o stosik, to na tyle. Pozostaje mi życzyć Wam ciepłych koców, wielu wolnych dni i mnóstwa czasu na lekturę :)