books on my mind: marca 2015

środa, 25 marca 2015

Meike Ziervogel "Magda"


Dzieciobójstwo jest jedyną z najgorszych zbrodni i tematem tabu. Motyw dzieciobójczyni od wieków funkcjonuje w mitach, legendach i ludowych podaniach. Medea, LaLlorona czy Prokne - każda z nich z innych powodów zamordowała swoje dzieci. Czasem zabijały z miłości, czasem z nienawiści. Niektóre dzieciobójczynie zdecydowały się na samobójstwo rozszerzone. Trudno zrozumieć, dlaczego kobieta popełnia taką zbrodnię. Co sprawia, że robi coś sprzecznego, z tym, co uznawane jest za jedno z najsilniejszych uczuć - miłością macierzyńską?
Magda Goebbels przez wielu uważana była za rzeczywistą pierwszą damę Trzeciej Rzeszy. Jej drugi mąż Joseph był nazistowskim ministrem propagandy. Jednak prawdziwą miłością życia Magdy był Adolf Hitler. Dla niego gotowa była na wszelkie poświęcenia. W jej oczach był niezwyciężony. Kiedy zobaczyła klęskę jego ideałów, a jego samego pokonanego, jej świat się zawalił. Nie było na nim już miejsca ani dla niej, ani dla jej dzieci. Podjęła decyzję i sama musiała ją wykonać. Josephowi zabrakło siły, nie umiał. To ona podała dzieciom leki uspokajające i to ona włożyła do ich ust kapsułki z cyjankiem potasu. Młodsze dzieci były ufne i grzeczne, jednak najstarsza córka 12-letnia Helga obudziła się i walczyła z matką o życie. Przegrała. Magda poczekała aż umrą, a potem poszła do ogrodu na spotkanie ze śmiercią. Kim była kobieta, która popełniła tak straszną zbrodnię?
Powieść Meike Ziervogel jest prostą w formie, niewielką, niezwykle zwięzłą odpowiedzią na pytanie, co doprowadziło Magdę Goebbels do zabicia własnych dzieci. Poznajemy trzy pokolenia kobiet - Magdę, jej matkę oraz jej najstarszą córkę Helgę. Takie ujęcie tej historii pozwala nam na przyjrzenie się temu, co kształtowało Magdę, jaką drogą doszła do tak tragicznego kresu swojego życia. Autorka podejmuje próbę wyjaśnienia powodów dzieciobójstwa, którego dokonała. Powieść, która ma odpowiedzieć na pytania, zostawia jednak w czytelniku poczucie niedosytu. Wyjaśnia pobudki, jakimi kierowała się Magda, jednak brakuje tu tego, co dla nazistowskiej pierwszej damy było bardzo istotne - ideologii. Według niektórych źródeł w śmierci Hitlera widziała koniec swojego świata. Wizje Hitlera tworzyły rzeczywistość, w jakiej chciała żyć i wychowywać dzieci. Kiedy okazało się, że nigdy nie zostaną zrealizowane, że nie będzie wielkich Niemiec wybrała śmierć. Uważała, że może zdecydować za swoją rodzinę i zabrać ją ze sobą. Jej dzieci są ofiarami chorych idei i fanatyzmu.
Historia jest po to, żebyśmy wyciągali z niej wnioski. Dlatego nie powinniśmy zapomnieć o  ofiarach fanatycznej wiary w ideały - dzieciach Magdy Goebbels. Warto przeczytać "Magdę", pamietajmy jednak, że to jest powieść. Faktów lepiej szukać w książkach historycznych.

Meike Ziervogel, Magda, Wydawnictwo Marginesy, 2015, s. 144, tłum. Anna Bańkowska
SzczecinCzyta.pl

niedziela, 15 marca 2015

WYNIKI KONKURSU "ENE, DUE, ŚMIERĆ"


Bardzo dziękuję za udział w konkursie. Wszystkie komentarze przeczytałam z wielką przyjemnością. Uczestniczkom gratuluję pomysłowości i kreatywności :)
A teraz krótko i na temat - konkurs wygrała Kasia Chojecka-Jędrasiak :)

poniedziałek, 9 marca 2015

M.J. Arlidge "Ene, Due, Śmierć" + KONKURS


Niezwykła popularność kryminałów sprawiła, że autorzy zajmujący się tym gatunkiem powoli zaczynają zjadać już własny ogon. Coraz trudniej zaskoczyć czytelnika, a oryginalny pomysł jest na wagę złota. Dlatego bardzo cieszę się, że udało mi się trafić na książkę, w której morderca jest wyjątkowo wyrafinowany, a jego ofiarą może paść każdy. "Ene, due, śmierć" to debiutancka powieść doświadczonego w branży telewizyjnej M.J.Arlidge'a.
W okolicach Southampton odnaleziono młodą kobietę Amy. Jest skrajnie wyczerpana i twierdzi, że właśnie zabiła swojego chłopaka. Informuje policjantów, gdzie leżą zwłoki jej ukochanego. Sprawa wydaje się pozornie prosta, jednak podejrzana cały czas powtarza, że nie miała innego wyjścia - musiała zabić, żeby przeżyć. Jej wyjaśnienia są zupełnie niewiarygodne, jednak w całej tej historii jest coś niepokojącego. Sprawę przydzielono doświadczonej detektyw Helen Grace. Szybko przekonuje się ona, że wbrew pozorom Amy mówi prawdę. Sadystyczny morderca porwał i więził swoje ofiary, pozostawiając im straszny wybór. Wkrótce okazuje się, że w okolicy zaginęła kolejna para. Czy możliwe, że zostali porwani przez tę samą osobę, która więziła Amy i jej chłopaka? Co łączy ofiary?
Zagadka, jaką serwuje nam M.J. Arlidge jest bardzo interesująca. Morderca pozbawia swoje ofiary wolności i stawia im straszne ultimatum. Dręczy nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim rujnuje psychikę. Trudno wyobrazić sobie, co czują osoby postawione przed takim wyborem, a wyjść żywa z pułapki może tylko jedna osoba. I mimo, że może odejść wolna, to i tak na zawsze już pozostanie w piekle, z którego nie ma ucieczki. Taki pomysł na kryminał jest bardzo interesujący.
Atutem powieści jest nie tylko oryginalny pomysł, ale również bohaterowie. Helen Grace jest pozornie silną osobą, która skrywa swoje mroczne tajemnice. Mimo tego, że zbudowała wokół siebie mur, to jednak nie udaje jej się uciec przed uczuciami. Ma wrażliwe serce i mimo, iż boi się zranienia, to przywiązuje się do ludzi. Jej zasady często nie idą w parze z jej uczuciami. Trudno ją do siebie przekonać, a bardzo łatwo ją zrazić. Partnerujący im policjanci Mark Fuller i Charlie Brooks, mimo iż pozornie wyraziści, stanowią tylko tło dla Helen. Ich postaciom czasem brakuje zaplecza psychologicznego, w które została wyposażona ich szefowa. Relacje między nimi są momentami sztuczne, brak im naturalności. Dodatkową ciekawostką jest wplecenie w tekst wspomnień anonimowej kobiety. Rzucają one nieco światła na rozwiązanie tajemnicy mordercy.
Powieść Arlidge'a czyta się bardzo dobrze, a nawet za szybko. Krótkie rozdziały nadają jej dynamicznego tempa. Całość trzyma w napięciu. Nie jest to powieść szczególnie wyrafinowana, ani ambitna, jednak będzie stanowiła łakomy kąsek dla miłośników kryminałów i miło spędzić wieczór w towarzystwie policjantów z Southampton. "Ene, due, śmierć" jest pierwszym tomem serii książek o Helen Grace. Myślę, że kolejne tomy przeczytam równie chętnie jak ten.

M.J. Arlidge, Ene, Due, Śmierć, Czwarta Strona, 2015, s. 419


I czas na konkurs, w którym wygrać można egzemplarz 
powieści "Ene, due, śmierć". 


Zasady są proste - zostawcie w komentarzu swoje imię i  adres mailowy i napiszcie dlaczego lubicie kryminały. 
Konkurs trwa do soboty 14 marca. W niedzielę zupełnie subiektywnie wybiorę najciekawszą odpowiedź :)
Wyniki ogłoszę 15 marca na blogu i na fan page'u mojego bloga na Facebooku TUTAJ - zapraszam do polubienia :)

Serdecznie zapraszam :)


wtorek, 3 marca 2015

Piotr Schmandt "Pruska zagadka"


Małe społeczności mają swoje tajemnice. Tu nic nie może się ukryć, a raz przyczepiona łatka zostaje z człowiekiem na długie lata, a czasem nawet przechodzi na kolejne pokolenia. Tu żaden dramat nie przejdzie niezauważony, a na ogół dobrotliwi sąsiedzi mogą niespodziewanie zamienić się w najgorszych wrogów. Wielkie miasta są niebezpieczne. W małych miasteczkach żyje się spokojniej i bezpieczniej. Czasem jednak i takimi społecznościami wstrząśnie niespodziewane, brutalne morderstwo. Najczęściej ofiara i sprawca są sąsiadami. Jak więc znaleźć zgniłe jabłko? Kto nienawidził tak bardzo, żeby zabić? Z takim właśnie pytaniem przyjdzie zmierzyć się bohaterowi powieśći Piotra Schmandta "Pruska zagadka". 
Jest rok 1901. W Wejherowie, w pobliżu młyna znaleziono pozbawiony głowy i kończyn męski tors. Wszystko wskazuje, że należy do zaginionego niedawno syna piekarza - Johanna Wendersa. Sprawca dość fachowo pociął ciało, a jego części porozrzucał w różnych miejscach. Podejrzenia padają na miejscowego rzeźnika, którego córka spotykała się z ofiarą. Według innych teorii chłopak miał być zamordowany przez miejscowych Żydów w odwecie za śmierć młodej Żydówki. Jeszcze inni myślą, że morderca ukarał Johanna za rzekome romanse. W obliczu tak potwornej zbrodni i wielu kontrowersji wokół ofiary miejscowi stróże prawa decydują się na wezwanie do pomocy berlińskiego detektywa inspektora Ignaza Brauna. 
Trudne to będzie śledztwo. Przesłuchiwani wejherowianie kłamią, mataczą i oszukują. Coraz więcej grzechów wychodzi na światło dzienne. Nie wiadomo, co jest prawdą, a co tylko plotkami i pomówieniami. Dokładny i rozsądny inspektor Braun przesłuchuje wszystkich, którzy mogli mieć coś wspólnego ze sprawą. Jednak w obliczu "obcego" społeczność zwiera szyki i chroni "swoich". Czy doświadczony detektyw znajdzie mordercę?
Powieść "Pruska zagadka" odwołuje się do klasyków kryminału. Mamy tu wnikliwego Brauna, który niczym Sherlock Homes dedukuje i wyciąga wnioski. Jest też i odpowiednik Watsona - pełen podziwu dla swojego mistrza młody posterunkowy Anton Myszk. Postacie policjantów są dobrze zarysowane, jednak klucz do rozwiązania zagadki tkwi w osobowości ofiary. Piotrowi Schamandtowi udało się stworzyć postać o bardzo złożonej osobowości, pełną sprzeczności, kontrowersyjną. Kolejnym plusem powieści jest sposób odmalowania małego miasteczka  i panujących pomiędzy jego mieszkańcami stosunków. Tak bohaterowie, jak i sposób prowadzenia śledztwa, jak i samo Wejherowo przypominają stylem powieści angielskich klasyków. Tempo opowieści jest niespieszne, mało tu spektakularnych zwrotów akcji, a większy nacisk autor kładzie na logikę i szczegóły prowadzonego dochodzenia. Wraz z Braunem poznajemy Johanna Wendersa oraz okoliczności jego śmierci. Ciekawostką dla czytelnika może być fakt, że opowieść Piotra Schmandta inspirowana jest prawdziwym morderstwem, którego ofiarą padł w 1900 roku chojnicki gimnazjalista Ernst Winter.
"Pruska zagadka" otwierać ma serię powieści o Ingnazu Braunie. To idealna lektura dla miłośników klasycznych kryminałów w stylu retro. 

Piotr Schmandt, Pruska zagadka, Oficynka, 2014, s. 581
SzczecinCzyta.pl

niedziela, 1 marca 2015

Stosik marcowy


Luty dobiegł końca, co oznacza, że wiosna już tuż-tuż. Wprawdzie tegoroczna zima nie była zbyt ostra, ale i tak tęsknię za słońce, ciepłym wiatrem i śpiewem ptaków. I mimo tego, że ostatnio nie mam czasu zupełnie na nic, to zauważyłam jednak, że ostatnio coraz więcej jest słonecznych, ciepłych dni. 
W tym miesiącu tempo przybywania książek na moich półkach wróciło do normy. Jak widać pojawiły się głównie powieści z pogranicza thrillera i kryminału - "Trupiarz" Iana Weira, "Galeveston" Nica Pizzolatto, "Ene, due, śmierć" M. J. Arlidge i "Wilkołak" Johna Sandforda. Wszystkie są mroczne, tajemnicze i mają świetne rekomendacje. Oprócz tego w mojej biblioteczne znalazła się w końcu "Jasność" Stephena Kinga. Ciekawa jestem jak wypada to tłumaczenie. No i oczywiście coś, co czytamy wieczorami z Synu, czyli "Darth Paper kontratakuje" Toma Anglebergera. Jest to drugi tom przygód symatycznych uczniów gimnazjum McQuarriego. To tam właśnie pewnie uczeń zrobił figurkę papierowego Yody, który umiał przewidywać przyszłość. Jeśli więc Wasze dzieci są fanami Gwiezdnych wojen, to warto spóbować podsunąć im tę książkę. W przypadku młodszych dzieci, warto wziąć pod uwagę, że czytajac będziemy zmuszeni momentami cenzurować język gimnazjalistów. 

Teraz pozostaje mi życzyć Wam pięknych, słonecznych, wiosennych dni oraz  mnóstwa czasu na lekturę :)