Czy samotność jest dziedziczna? Czy jak zły gen może przechodzić z pokolenia na pokolenie? Czy jest jak fatum, przeznaczenie i nie ma przed nią ucieczki? Z takimi pytaniami przyszło się zmagać bohaterkom powieści Iwony Żytkowiak. Czy znalazły na nie odpowiedzi? Myślę, że tak.
Róża Kanenberg całe życie czuła wiszące nad nią rodzinne fatum - miłość dla kobiet w tej rodzinie oznaczała tylko ból i oczekiwanie. Mimo, że świetnie radziły sobie z codziennością, to żyły w wiecznym niespełnieniu. Babcia Róży - Ewa, z miłości dała się porwać wirowi historii. Ukochany wywiózł ją i ich córkę Anielę do obcego Miasta i zniknął. A Ewa czekała. Ciągle w zawieszeniu, wiecznie pozbawiona poczucia przynależności, czekała. A kiedy w końcu nastał pokój i kiedy ukochany do niej wrócił, okazało się, że już go nie zna. Ona pamiętała zupełnie inną osobę, ten mężczyzna był obcy i daleki. Dlatego też czekanie Ewy miało nie mieć końca.
Jej córka Aniela wychowywała się w dwóch kulturach. Była i czuła się Polką, jednak śniła po niemiecku. Nie umiejąc odnaleźć się w wirach historii, kurczowo trzymała się tego, co pewne - swojej rodziny - matki i przygarniętego przez nią niemieckiego sieroty Gustawa. To właśnie strach przed rozłączeniem ich trójki sprawił, że Aniela i Gustaw uwierzyli w swoją wielką, romantyczną miłość. Pobrali się i urodziły im się córki bliźniaczki - Stefania i Róża. Jednak ich mała rodzina, nie zdołała powstrzymać Gustawa przed zewem krwi. Mężczyzna, jak złodziej, w środku nocy, porzucił żonę i córki i wyruszył na poszukiwanie swoich niemieckich korzeni. Ta jego ucieczka sprawiła, że Róża panicznie bała się kochać. Wierzyła, że jeśli do nikogo się nie przywiąże, to nie będzie cierpiała. Mężczyźni zawsze odchodzą, a ona nie chciała czekać, jak jej babcia i matka. Ciągle miała przed oczami obraz uciekającego ojca.
Przyznaję, że trochę obawiałam się, że "Tam, gdzie twój dom" to taka typowa "babska" literatura. Owszem, to książka o kobietach i dla kobiet, jednak daleko jej do tanich romansideł. To mądra i krzepiąca w przesłaniu opowieść o sile prawdziwej miłości. Szczególnie wzruszający był dla mnie moment, kiedy 80-letnia Aniela szykowała się na spotkanie z mężem.
Wierzę w miłość, chcę wierzyć w to, że trwa ona, niezależnie od kolei losu. Wiem, że jeśli kocha się naprawdę, to trzeba wierzyć i mieć nadzieję. I jeśli nie dla swojego ukochanego, to dla samej miłości. Róża uważała, że jej rodzinę prześladuje fatum, jednak bardzo się myliła, bo to było błogosławieństwo. I jej babka i matka były uosobieniem kobiecej siły, wiary i miłości. Takiej prawdziwej, nie tej, którą przy pierwszym niepowodzeniu porzuca się dla kolejnej. "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą..". Taką właśnie miłością kochają kobiety z rodziny Róży. Każda z nich wystawiona jest na inną próbę, jednak one przyjmują je z godnością i spokojem. To piękne.
Dodatkowym atutem książki jest niezwykle barwny i przyjemny język, jakim jest napisana. Autorka maluje słowami myśli i uczucia. Jej bohaterki są żywe i barwne. Każda z nich ma inną osobowość i charakter, każdą z nich rozumiemy. Mimo, iż akcja toczy się niespiesznie i pewnie nie zarwiemy przez tę powieść nocy, to jednak tę powieść czyta się z wielka przyjemnością.
I jeszcze jedno - część akcji powieści toczy się w Szczecinie - nawet przez jakiś czas Róża mieszka w moim sąsiedztwie. To niezwykle przyjemne dla rodowitych szczecinian, przejść się z autorką na spacer po znanych ulicach. Przyjemność to tym większa, że sposób w jaki miasto jest opisane, pozwala spojrzeć na nie z zupełnie innej strony.
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl
Nawet nie myślałam, że w tej powieści jest taki potencjał
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że też się nie spodziewałam. Jednak lubię się dać tak przyjemnie zaskoczyć :)
UsuńJa także lubię, gdy czytana książka "odwiedza" znane mi kąty :)
OdpowiedzUsuńTak, to miłe i sympatyczne uczucie :)
UsuńPrzeczytam choćby dla Szczecina ;-)).
OdpowiedzUsuńWarto i bez Szczecina :)
UsuńPrzymierzałam się do tej książki., ale.... sama nie wiem:) Po tym co napisałaś, mam nieodparte wrażenie podobieństwa do książek Joanny Miszczuk. Prawidłowo?
OdpowiedzUsuńTrudno ocenić, bo nie czytałam książek pani Miszczuk. Jak przeczytam, to się ustosunkuję :)
UsuńTo ja poczekam z lekturą, aż się ustosunkujesz:)
UsuńO, to może trochę potrwać :)
UsuńI taką kobiecą literaturę lubię...
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że ja też. To dość zdumiewające odkrycie :)
UsuńPrawdziwa gratka dla mieszkańców Szczecina:). Rzeczywiście pomyślałam, że to jakieś tanie romansidło, ale widzę, że moje odczucia nie pokrywają się z treścią. To chyba naprawdę mądra książka.
OdpowiedzUsuńNie, nie. Z pewnoscią nie jest to tanie romansidło. Zdecydowanie dojrzała książka.
UsuńJuż słyszałam o książce, a Twoja recenzja narobiła mi na nią jeszcze większej ochoty :)
OdpowiedzUsuńTo czytaj i podziel się wrażeniami :)
UsuńBrzmi ciekawie. Lubię takie historię. Z chęcią poznam się bliżej.
OdpowiedzUsuńWarto. Czekam na wrażenia :)
UsuńZachęciłaś mnie do przeczytania tej książki. Fabuła mocno mnie zaciekawiła. Lubię takie życiowe, pełne rozterek i dylematów książki. Będę się za tą powieścią rozglądać, choć przyznam szczerze wcześniej przechodziłam obok niej obojętnie:>
OdpowiedzUsuńTo ciekawa ksiażka. I taka krzepiaca w przesłaniu :)
Usuńkolejny dowód na to, że nikt tak pięknie nie pisze o uczucia jak rodzime pisarki. już zacieram rączki :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest ;)
UsuńLubię historie rodzinne, a ostatnio cieszę się, odkrywając tę "mniej romansową" stronę literatury kobiecej. Widać duży postęp w tej materii, coraz więcej na rynku dojrzałych powieści, jak to ujęłaś "o kobietach i dla kobiet". Ta przykuła moją uwagę już jakiś czas temu, a Twoja recenzja tylko to zainteresowanie pogłębiła - na pewno po nią sięgnę. (:
OdpowiedzUsuńNie lubię romansideł. Nudzą mnie niemiłosiernie. Ale ta powieść z pewnością romansidłem nie jest.
UsuńO, to chyba coś dla mnie. Czasami brakuje mi tego typu lektur, a że ta prezentuje się całkiem ciekawie i nie zapowiada na kolejną babską bzdurkę, to chętnie przeczytam, jak będę miała okazję. :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię czytać książki z akcją osadzoną w miejscach, które znam.
No własnie troche bałam się, że to kolejna ckliwa, babska ksiązka. Ku mojemu zdziwieniu tak nie było :)
UsuńWitam Pani Małgorzato. Znalazłam Pani recenzję i pozowliłam sobie podkraść. Czy mogę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam I.M.Ż
Bardzo mi miło. Ta recenzja była pisana dla portalu SzczecinCzyta i tam tez można ją znaleźć. Serdecznie pozdrawiam :)
Usuń