Lubię opowieści o wiedźmach, a szara okładka holenderskiego wydania powieści Thomasa Olde Heuvelta zwróciła moją uwagę w tutejszej księgarni. Dlatego ucieszyłam się, że została ona przetłumaczona na język polski.
Od 350 lat nad miasteczkiem Black Spring ciąży klątwa - kiedy miejscowa wiedźma Katherine van Wyler otworzy oczy, to na mieszkańców spadnie śmierć. Widmo ma zaszyte oczy i usta. Przemierza ulice miasteczka i pojawia się w różnych jego miejscach. Nie da się uciec przed klątwą. Każdy, kto osiedli się w miasteczku, musi tu zostać na zawsze. Każda próba ucieczki bardzo źle się kończy.
Władze wiedzą o Katherine, jednak starają się utrzymać to w tajemnicy. Wszystko to, by chronić Black Spring. Stworzono system monitoringu, reguły tajności, wprowadzono stan wyjątkowy, a mieszkańcy w swoich telefonach mają aplikację "Hex", w której na bieżąco dowiadują się o tym, gdzie przebywa wiedźma. System ten działa sprawnie, dopóki grupa nastolatków nie postanowi stawić czoła wiekowej wiedźmie.
No i właśnie. Sam pomysł na powieść jest interesujący. Podoba mi się skonfrontowanie starej opowieści o klątwie czarownicy ze współczesną technologią. Autor powoli wprowadza nas w temat. Początkowo daje złudzenie, że człowiek, mimo, iż nie jest w stanie uniknąć zagrożenia, to może nad nim całkiem sprawnie panować. Katherine z pierwszej części książki wydaje się bardziej godna współczucia, niż groźna. Jednak klątwa musi się dopełnić.
Powieść podzielona jest na dwie części. Pierwszą z nich czyta się dobrze. Jednak w drugiej zaczyna dziać się coś strasznego. Nie wiem, jak wyglądał język w oryginale i nie umiem znaleźć winnego tego stanu - autor, tłumacz, czy redakcja. Styl jest straszny! Zbyt kwiecisty, przesadny, momentami aż groteskowy. Czytelnik brnie przez te wypociny z mozołem i poczuciem totalnego zmęczenia. Mam wrażenie, że w zamyśle autora było przedstawienie narastającego szaleństwa, psychozy, depresji. Jednak wszelkie próby były nieudolne i nieporadne. Psychologia postaci leży zupełnie. Nie ma atmosfery grozy i przytłaczającego fatum. Wszystko jest płytkie, miałkie i bardziej groteskowe, niż przerażające. Przekombinowane, a wręcz grafomańskie.
Styl, w jakim pisana jest druga część jest tak zły, że pozwoliłam sobie wypisać kilka cytatów, żeby zobrazować, w czym tkwi problem.
"Zanurzał się w dusznej, destrukcyjnej sieci poczucia winy"
"Jego ciało trzęsło się w niekontrolowany sposób"
"Nadziei przeczyła wszelka logika, która była niepoprawna, a jednak można było przy niej trwać"
"Nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego artykułowanego dźwięku"
"Nowy szok zaatakował mieszkańców"
"Dopadł ją szok, Potem dopadł ją drugi szok"
"Walcząc z impulsami, które podpalały jej umysł szaleństwem"
".. noc jest mroczna ciemnością do jakiej oczy człowieka nigdy nie przywykły"
"...przyglądali się błyszczącymi, a jednak matowymi oczami"
"Skóra na jego czaszce napięła się i wysłała ciarki wzdłuż całego ciała"
"Samotność wiecznej ciemności da mu ukojenie"
PS. Jednak mam wrażenie, że z tej powieści może powstać całkiem niezły serial :)
Thomas Olde Heuvelt, Hex, Zysk i S-ka, 2017, s. 438
Świetna recenzja,ale nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuń