Niezwykła popularność kryminałów sprawiła, że autorzy zajmujący się tym gatunkiem powoli zaczynają zjadać już własny ogon. Coraz trudniej zaskoczyć czytelnika, a oryginalny pomysł jest na wagę złota. Dlatego bardzo cieszę się, że udało mi się trafić na książkę, w której morderca jest wyjątkowo wyrafinowany, a jego ofiarą może paść każdy. "Ene, due, śmierć" to debiutancka powieść doświadczonego w branży telewizyjnej M.J.Arlidge'a.
W okolicach Southampton odnaleziono młodą kobietę Amy. Jest skrajnie wyczerpana i twierdzi, że właśnie zabiła swojego chłopaka. Informuje policjantów, gdzie leżą zwłoki jej ukochanego. Sprawa wydaje się pozornie prosta, jednak podejrzana cały czas powtarza, że nie miała innego wyjścia - musiała zabić, żeby przeżyć. Jej wyjaśnienia są zupełnie niewiarygodne, jednak w całej tej historii jest coś niepokojącego. Sprawę przydzielono doświadczonej detektyw Helen Grace. Szybko przekonuje się ona, że wbrew pozorom Amy mówi prawdę. Sadystyczny morderca porwał i więził swoje ofiary, pozostawiając im straszny wybór. Wkrótce okazuje się, że w okolicy zaginęła kolejna para. Czy możliwe, że zostali porwani przez tę samą osobę, która więziła Amy i jej chłopaka? Co łączy ofiary?
Zagadka, jaką serwuje nam M.J. Arlidge jest bardzo interesująca. Morderca pozbawia swoje ofiary wolności i stawia im straszne ultimatum. Dręczy nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim rujnuje psychikę. Trudno wyobrazić sobie, co czują osoby postawione przed takim wyborem, a wyjść żywa z pułapki może tylko jedna osoba. I mimo, że może odejść wolna, to i tak na zawsze już pozostanie w piekle, z którego nie ma ucieczki. Taki pomysł na kryminał jest bardzo interesujący.
Atutem powieści jest nie tylko oryginalny pomysł, ale również bohaterowie. Helen Grace jest pozornie silną osobą, która skrywa swoje mroczne tajemnice. Mimo tego, że zbudowała wokół siebie mur, to jednak nie udaje jej się uciec przed uczuciami. Ma wrażliwe serce i mimo, iż boi się zranienia, to przywiązuje się do ludzi. Jej zasady często nie idą w parze z jej uczuciami. Trudno ją do siebie przekonać, a bardzo łatwo ją zrazić. Partnerujący im policjanci Mark Fuller i Charlie Brooks, mimo iż pozornie wyraziści, stanowią tylko tło dla Helen. Ich postaciom czasem brakuje zaplecza psychologicznego, w które została wyposażona ich szefowa. Relacje między nimi są momentami sztuczne, brak im naturalności. Dodatkową ciekawostką jest wplecenie w tekst wspomnień anonimowej kobiety. Rzucają one nieco światła na rozwiązanie tajemnicy mordercy.
Powieść Arlidge'a czyta się bardzo dobrze, a nawet za szybko. Krótkie rozdziały nadają jej dynamicznego tempa. Całość trzyma w napięciu. Nie jest to powieść szczególnie wyrafinowana, ani ambitna, jednak będzie stanowiła łakomy kąsek dla miłośników kryminałów i miło spędzić wieczór w towarzystwie policjantów z Southampton. "Ene, due, śmierć" jest pierwszym tomem serii książek o Helen Grace. Myślę, że kolejne tomy przeczytam równie chętnie jak ten.
M.J. Arlidge, Ene, Due, Śmierć, Czwarta Strona, 2015, s. 419W okolicach Southampton odnaleziono młodą kobietę Amy. Jest skrajnie wyczerpana i twierdzi, że właśnie zabiła swojego chłopaka. Informuje policjantów, gdzie leżą zwłoki jej ukochanego. Sprawa wydaje się pozornie prosta, jednak podejrzana cały czas powtarza, że nie miała innego wyjścia - musiała zabić, żeby przeżyć. Jej wyjaśnienia są zupełnie niewiarygodne, jednak w całej tej historii jest coś niepokojącego. Sprawę przydzielono doświadczonej detektyw Helen Grace. Szybko przekonuje się ona, że wbrew pozorom Amy mówi prawdę. Sadystyczny morderca porwał i więził swoje ofiary, pozostawiając im straszny wybór. Wkrótce okazuje się, że w okolicy zaginęła kolejna para. Czy możliwe, że zostali porwani przez tę samą osobę, która więziła Amy i jej chłopaka? Co łączy ofiary?
Zagadka, jaką serwuje nam M.J. Arlidge jest bardzo interesująca. Morderca pozbawia swoje ofiary wolności i stawia im straszne ultimatum. Dręczy nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim rujnuje psychikę. Trudno wyobrazić sobie, co czują osoby postawione przed takim wyborem, a wyjść żywa z pułapki może tylko jedna osoba. I mimo, że może odejść wolna, to i tak na zawsze już pozostanie w piekle, z którego nie ma ucieczki. Taki pomysł na kryminał jest bardzo interesujący.
Atutem powieści jest nie tylko oryginalny pomysł, ale również bohaterowie. Helen Grace jest pozornie silną osobą, która skrywa swoje mroczne tajemnice. Mimo tego, że zbudowała wokół siebie mur, to jednak nie udaje jej się uciec przed uczuciami. Ma wrażliwe serce i mimo, iż boi się zranienia, to przywiązuje się do ludzi. Jej zasady często nie idą w parze z jej uczuciami. Trudno ją do siebie przekonać, a bardzo łatwo ją zrazić. Partnerujący im policjanci Mark Fuller i Charlie Brooks, mimo iż pozornie wyraziści, stanowią tylko tło dla Helen. Ich postaciom czasem brakuje zaplecza psychologicznego, w które została wyposażona ich szefowa. Relacje między nimi są momentami sztuczne, brak im naturalności. Dodatkową ciekawostką jest wplecenie w tekst wspomnień anonimowej kobiety. Rzucają one nieco światła na rozwiązanie tajemnicy mordercy.
Powieść Arlidge'a czyta się bardzo dobrze, a nawet za szybko. Krótkie rozdziały nadają jej dynamicznego tempa. Całość trzyma w napięciu. Nie jest to powieść szczególnie wyrafinowana, ani ambitna, jednak będzie stanowiła łakomy kąsek dla miłośników kryminałów i miło spędzić wieczór w towarzystwie policjantów z Southampton. "Ene, due, śmierć" jest pierwszym tomem serii książek o Helen Grace. Myślę, że kolejne tomy przeczytam równie chętnie jak ten.
I czas na konkurs, w którym wygrać można egzemplarz powieści "Ene, due, śmierć".
Zasady są proste - zostawcie w komentarzu swoje imię i adres mailowy i napiszcie dlaczego lubicie kryminały.
Konkurs trwa do soboty 14 marca. W niedzielę zupełnie subiektywnie wybiorę najciekawszą odpowiedź :)
Wyniki ogłoszę 15 marca na blogu i na fan page'u mojego bloga na Facebooku TUTAJ - zapraszam do polubienia :)
Serdecznie zapraszam :)
Ponieważ uwielbiam czuć na plecach ten dreszczyk emocji i napięcia, dobry kryminały to doskonała rozrywka i oderwanie od codzienności. Do tego czyta się je szybko i z ogromnym zainteresowaniem, no i to rozwiązywanie wraz bohaterami zagadki, kawałek po kawałku jak puzzle, a na koniec zakończenie, które wciska w fotel… uwielbiam!
OdpowiedzUsuńAgnieszka - nieterazwlasnieczytam.blog@gmail.com
Lubie czytać kryminały (dobre), dlatego że lubie razem z bohaterami odkrywać po kolei różne ślady, które prowadzą do mordercy. Lubie, a nawet kocham poznawać motywy jakimi kierują sie mordercy. Zwykle z tym łączy sie jakaś historia, czesto smutna, czasami śmieszna lub tragiczna. To już zależy od autora. Czy najprzyjemniejszą cześćią kryminałów nie są same końcówki, kiedy już wszystkie karty są odkryte. Jaką okazujemy wtedy radość, gdy złoczyńcą okazuje sie osoba, na którą stawialiśmy, albo jakie jest nasze zaskoczenie, gdy okazuje sie, że tą osoba jest zupełnie ktoś inny. Jeśli kryminał jest naprawde dobry, ale tak na serio, to jest to najlepszy gatunek literatury. :D
OdpowiedzUsuńKarolina Janicka
karka0912@o2.pl
Lubię kryminały, ale nie dla opisów nieboszczyków, albo napawania się zbrodnią. Broń mnie Panie Boże przed opisami w jakich stadiach wykluwają się muchy, bądź przed podobnymi atrakcjami. W kryminałach lubię podejmować wyzwanie i kombinować kto miał motyw i zabił. Lubię obserwować jak autor próbuje czytelnika wywieść w pole rzucając podejrzenia na coraz inne osoby. Lubię oglądać śledczych podczas ich pracy, podglądać ich metody, a najbardziej proces dedukcji. Jeszcze do tego niech sprawę prowadzi zblazowany, zabójczo przystojny komisarz, który nie zawsze grzecznie przestrzega litery prawa i już mogę na chwilę stracić dla niego głowę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ola
urbanczyk.aleksandra@gmail.com
"[...]przeszklona półka na książki- wszystkie w twardych okładkach, mieszanka klasyki i współczesnego kryminału".
OdpowiedzUsuńS. Bolton
Kryminał- jeden z moich ulubionych typów powieści, a to dlatego, że...lubię kroczyć tropem winnego w klasycznych kryminałach, wraz z detektywem w eleganckim garniturze i lakierkach, zamgloną ulicą Londynu lub gdzieś po ścieżkach angielskiej prowincji.
Lubię poznawać elementy medycyny, antropologii, entomologii sądowej w bardziej współczesnych, mrocznych thrillerach.
Lubię śledzić studium psychiki przestępcy, jego ponurych sekretów, zazwyczaj z przeszłości, które to popchnęły go do zbrodni.
Lubię mroczny, ciężki, niekiedy duszny, a kiedy indziej mrożący klimat kryminałów.
Lubię zagłębiać się w to wszystko w zaciszu domowym, pod kocem, z kubkiem herbaty w dłoni.
I wyłącznie w świecie wyobraźni, nigdy w realu;)
Anka
zielonooka81@gmail.com
Uwielbiam kryminały, ponieważ są takie ekscytujące. Nigdy nie wiem co spotka mnie na następnej stronie historii. Dreszczyk emocji i odrobina przemocy świetnie się komponują. Kryminały są świetną odskocznią od szarego i monotonnego życia :)
OdpowiedzUsuńKryminał to taki specyficzny gatunek literacki. Niby nie zapada w pamięć, nie zmienia naszego życia, ale w trakcie lektury po prostu nie da się oderwać. MUSIMY się dowiedzieć, kto zabił, jak, dlaczego. Uwielbiam klasyków, zwłaszcza Christie. Ciągnie mnie do tych historii, w których nie dało się sprawdzić odcisków palców, policja nie miała dostępu do metod rodem z CSI. Im bardziej współczesny kryminał, tym mniej w nim klimatu. Chociaż cenię sobie skandynawskich autorów. Za chłodną narrację i dystans do trupów ;)
OdpowiedzUsuńPamięć już nie ta, zapomniałam podać maila... agee86@op.pl
UsuńLubię książki, w których akcja jest szybka, wartka, trup ściele się gęsto i oczywiście nie wiadomo kto jest zabójcą. Nierozwiązane zagadki, mroczna przeszłość, mafia... Czytelnikom nie trzeba wymieniać. Czytanie kryminału to także sprawdzanie siebie.
OdpowiedzUsuńMam tutaj na myśli swoją intuicję - czy dobrze domyślam się motywów i sprawcy. Najbardziej do czytania kryminałów zachęca to napięcie wywołane zagadką, niepewnością do samego końca. Lubimy tajemnice, dreszczyk emocji towarzyszący dochodzeniu do prawdy.
Dobrze zbudowana intryga zapewnia pierwszorzędną rozrywkę a i umysł można powytężać zastanawiając się, kto zabił. Dobry autor prowadzi czytelnika fałszywymi tropami na manowce, aby na końcu całkowicie zaskoczyć. To swoisty pojedynek autora z czytelnikiem, jeśli autor w nim wygra, kryminał jest dobry.
Lidia, montagne@wp.pl
Wielu uważa kryminały za gorszy, niewymagający gatunek literatury. Nie zgadzam się z tym i uważam, że te naprawdę dobre zasługują na uwagę, a ich autorzy na prawdziwy szacunek. To właśnie kryminał odkrywa przed nami mroczną stronę ludzkiej natury, pokazując do czego może posunąć się człowiek, gdy w grę wchodzą jego pragnienia lub strach. Pozornie wszystkie kryminały są do siebie pozorne - ktoś zabił, a ktoś inny prowadzi śledztwo. Jak wiele można jednak wycisnąć z tego prostego schematu - zbrodnię w afekcie lub obronie własnej, zaplanowane z zimną krwią, wyrachowane zabójstwo, bądź wprowadzony w czyn plan chorego umysłu. Podążanie tropem sprawcy i odkrywanie jego pobudek to właśnie jedna z przyczyn, dla których tak lubię sięgać po ten gatunek. I choć za każdym razem wydaje mi się, że pisarze nie wymyślą nic nowego, co pewien czas jestem przyjemnie zaskoczona ich inwencją i pomysłowością.
OdpowiedzUsuńKasia, kacikzksiazka@gmail.com