books on my mind: Romain Sardou "Fraulein France"

środa, 17 czerwca 2015

Romain Sardou "Fraulein France"



Rok 1940. Niemiecka armia, w chwale dumnych zdobywców, wkracza do Francji. Ta, większe historyczne pokrewieństwo czuje z Niemcami, niż z Anglikami, dlatego poddaje się bez walki.  Paryż wita zdobywców wszystkim, co w nim najlepsze. Dla oficerów i bohaterów otwierają się domy francuskiej arystokracji. Leje się wino, gra muzyka, a miejscowe domy publiczne zapewniają doborowe towarzystwo. "Sfinks" to najlepszy z tego typu przybytków. Pewnego dnia w jego progach staje olśniewająco piękna kobieta o symbolicznym imieniu France. Szybko staje się główną atrakcją Paryża. Wszyscy o niej mówią, wszyscy ją podziwiają. Zachwyceniu nią Niemcy obsypują się klejnotami i podarkami. France nie mówi wiele, za to ma zasady - z jej usług korzystać mogą jedynie wybrani przez nią oficerowie najwyższego szczebla. Ta jej niedostępność czyni z niej obiekt pożądania młodego bohatera wojennego Fredricha Grimma. Nie wie on jednak, że France prowadzi własną wojnę i ma tylko jeden cel - zemstę.
Pisząc swoją powieść Roman Sardou oparł się na źródłach historycznych. Nie dotyczą one samej opowieści o France, ale dotyczą tła powieści. Na końcu książki znaleźć można spis uszczegółowień poszczególnych faktów i wyjaśnienie kontekstu historycznego "Fraulein France". Powieść składa się z dwóch historii. Pierwsza z nich mówi o triumfach armii niemieckiej oraz o wydarzeniach na francuskiej prowincji. Wiele osób zarzuca autorowi, że ta część powieści jest chaotyczna. Nie zgadzam się z tą opinią. Właśnie to wprowadzenie było dla mnie bardziej interesujące. Druga część powieści, to losy France, od momentu jej przybycia do Sfinksa, aż do kresu jej misji, Tu bywało różnie. Język powieści nie zachwyca. Sporo jest banału i przewidywalności. Bywają również uproszczenia. Przyznaję, że nie "kupiłam" tak zbudowanej postaci. Jej przedstawieniu brakowało tajemniczości, w moich oczach nie była intrygująca, ani wyjatkowa. Czytając odnosiłam wrażenie, że dobry pomysł na fabułę rozszedł się gdzieś w suchym, momentami naiwnym sposobie narracji. Szkoda. 
Jestem przekonana, że "Fraulein France" znajdzie wielu miłośników. Szczególnie spodoba się wielbicielom Paryża, którego atmosferę oddaje. Myślę, że powieść stanowi pewne rozliczenie Francuza z przeszłością jego narodu. Z pewnością łatwiej jest zrozumieć, co kierowało Francuzami w czasie wojny. Świetnym przykładem francuskiego pragmatyzmu jest arystokrata, który córkę wysyłał do łózka niemieckiego oficera, a syna do ruchu oporu. "Nie trzyma się wszystkich jajek w jednym koszyku". Bardzo kłóci się to z polską walecznością, jednak trudno ocenić, która postawa na dłuższą metę jest skuteczniejsza. 


Romain Sardou, Fraulein France, Dom Wydawniczy Rebis, 2015, s. 280, 
tłum. Monika Szewc-Osiecka
Tekst dla SzczecinCzyta.pl

4 komentarze:

  1. Interesuje mnie bardziej tło historyczne tej powieści niż sama osoba France, także być może książkę przeczytam, ale jakoś bardzo mnie nie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że książka ma taki francuski klimat, ale ogólnie historia mnie nie przekonuje, z resztą w ogóle II wojna światowa to nie do końca tematyka, o której lubię czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tematyka zupełnie moja, ale historia nie jest dopięta na ostatni guzik :)

      Usuń