Uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić. To stare powiedzenie, zawiera w sobie mnóstwo prawdy. A co jeśli istnieje miejsce, w którym można wypowiedzieć swoje życzenia, a one z pewnością się spełnią? Kto oprze się pokusie? Kto wyjdzie poza egoizm, a czyje życzenia będą złe i przepełnione nienawiścią? I najważniejsze - czy spełnione marzenia uszczęśliwiają?
Rykusmyku to niewielka miejscowość na Dolnym Śląsku, Miejsce jakich wiele - kilka ulic, miejscowa knajpa i rynek. Nad wszystkim góruje zabytkowy zamek. Budzi w miejscowych lęk. Mimo, iż od lat stoi pusty, to w jego oknach nocą zobaczyć można światła. Do tego Rykusmyku charakteryzuje się czymś jeszcze - wyjątkowo dużo tu gwałtów i tajemniczych zniknięć.
W tym miejscu przyszło dorastać piątce przyjaciół - Sikorce, Blekocie, DJ Krzywdzie, Trombkowi i Sedesowi. Każdy z nich ma swoje marzenia i plany na przyszłość. Wszyscy, oprócz Szymka- Sedesa, chcą opuścić Rykusmyku. Oprócz tego chłopcy marzą o miłości, sukcesie i wielkich pieniądzach. Ot, jak to chłopcy. Tylko jeden z nich chce czegoś innego - ciszy. Szymon od urodzenia słyszy straszny skrzek. Towarzyszy mu on nieustannie - rano, wieczorem i w nocy. Czasem się słychać go ciut ciszej, a czasem jest nie do wytrzymania. Dlatego chłopak zrobi wszystko, żeby przestać go słyszeć.
Pewnej letniej nocy chłopcy rozpalają ognisko i szczodrze racząc się alkoholem podejmują brzemienną w skutkach decyzję. Nie ma już od niej odwrotu. Drogi chłopców rozchodzą się. Rozjeżdżają się do Warszawy, Krakowa, Kopenhagi. Tylko jeden z nich zostaje na miejscu. Chłopcy mają się już nigdy nie kontaktować się z sobą ani nie spotkać. Nie wiedzą, że ich losy ponownie splotą się w tragicznych okolicznościach.
Od dłuższego czasu "przymierzałam się" do książek Łukasza Orbitowskiego. Zdecydowałam się, na "Szczęśliwą ziemię" i to był świetny wybór - jestem przekonana, że przeczytam wszystko, co pan Łukasz napisał i napisze. Autor tworzy mroczny klimat, w którym realizm przeplata się z dawnymi legendami. "Szczęśliwa ziemia" balansuje gdzieś na granicy horroru i powieści obyczajowej. Nie ma tu wyskakujących zza węgła straszydeł, a ludzkie potrzeby i nadzieje, które potrafią zniszczyć i doprowadzić człowieka do ostateczności. Co ciekawe - w tej powieści nikt nie czuje się szczęśliwy, nawet wtedy, kiedy ma to, o co prosił. I może tak właśnie jest ze szczęściem - tęsknimy za czymś nieuchwytnym, za permanentnym stanem uniesienia, a szczęście to spokój, kochająca rodzina czy promyk słońca na twarzy. Skarby, które rozdaje legendarna szczęśliwa ziemia są zgniłe. Rodzą się w bólu i poczuciu upokorzenia. Każde z nich zmienia się w koszmar i prywatne piekło. Do tego ich cena jest ogromna. Czy są tego warte? Można zarzekać się, że nie, jednak trudno byłoby oprzeć się pokusie.
Polscy autorzy tworzą świetne książki. Łukasz Orbiotowski jest tego dobrym przykładem. Gorąco polecam tę książkę, a sama biegnę do biblioteki po inne powieści tego autora.
Polscy autorzy tworzą świetne książki. Łukasz Orbiotowski jest tego dobrym przykładem. Gorąco polecam tę książkę, a sama biegnę do biblioteki po inne powieści tego autora.
Łukasz Orbitowski, Szczęśliwa ziemia, Wydawnicto SQN, 2013, s. 381
Lektura nie lekka, ale warto poświecić jej czas
OdpowiedzUsuńWarto :)
UsuńWydaje się być bardzo ciekawa. Pewnie gdzieś w czasie i przestrzeni po nią sięgnę, bo bardzo mnie tą książką zaintrygowałaś ;) A i morał jest taki prawdziwy...
OdpowiedzUsuńNo niestety taka jest prawda. Nie zawsze to czego chcemy jest dla nas najlepsze.
UsuńOrbitowski to wyższa półka, od lat faceta bardzo cenię, a przecież wciąż i wciąż swój warsztat rozwija. Koniecznie muszę to przeczytać, tytuł mam na swojej długaśnej liście.
OdpowiedzUsuńOj zdecydowanie. To moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Czytałam, że świetnie pisze, nie spodziewałam się, że aż tak :)
UsuńFakt, straszydeł nie ma, ale i bez nich powieść jest w pewnym sensie przerażająca...
OdpowiedzUsuńOpowieści o ciemnej stronie ludzkiej natury są bardziej przerażające, niz najgorsze straszydła.
UsuńWczoraj skończyłam - zachwyt! <3 To moje pierwsze spotkanie z Łukaszem Orbitowskim i zdecydowanie nie ostatnie :) Nie spodziewałam się takiej genialności i tak doskonałej opowieści.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie te same uczucia. Przeczytałam tę książkę w jeden dzień, nie mogłam się oderwać :)
UsuńDzisiaj trafiłam już drugi raz na tak pochlebną opinię na temat książki... Intryguje mnie ten mitologiczno-mroczny klimat... Chętnie sięgnę:)
OdpowiedzUsuńBa! Żeby to tylko mitologiczny! Orbitowski tak zgrabnie nawiązał do historii Polski, ze aż miło patrzeć :)
UsuńMałgosiu, to już dla mnie kolejna pozytywna recenzja Orbitowskiego, więc za książką się rozejrzę :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! I czekam na wrażenia :)
UsuńOt! i kolejna książka do zdobycia :-) Na "Szczęśliwą ziemię" do dawna poluję, ale ktoś zawsze ubiegnie mnie w bibliotece, dlatego chyba zajrzę do portfela i się zadumam, chociaż nie mam nad czym, tego typu powieść, coś z horroru, coś z obyczaju, zawsze mnie skuszą ;-)
OdpowiedzUsuńGrzecznie zapisałam się w kolejkę w bibliotece i odczekałam. A książka warta jest uwagi :)
UsuńKusisz :) I pozwolę się skusić, bo czytałam już kiedyś "Tracę ciepło" tego autora. Książkę uznałam za średnią, jak na mój gust za dużo w niej było elementów fantastyki, ale styl, jakim pisał autor, bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńWedlug tych, którzy czytali książki Orbitowskiego, to jest najbardziej realistyczna. To "Tracę ciepło" jest zbyt fantastyczna? Hmm.. niedobrze
UsuńPierwszy raz słyszę o tym autorze. Podoba mi się klimat, który opisałaś. Sama historia wydaje się być intrygująca. Poszukam w mojej bibliotece:)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na półce. Mam nadzieję, że spodoba mi się tak samo jak Tobie :)
OdpowiedzUsuń