books on my mind: Jennifer Teege, Nikola Sellmair "Mój dziadek by mnie zastrzelił"

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Jennifer Teege, Nikola Sellmair "Mój dziadek by mnie zastrzelił"


Jakie znaczenie ma dla nas nasze pochodzenie? Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym. Na zdjęciach widzimy rodzinne, wizualne podobieństwo, z wiekiem przychodzi do nas świadomość, jak bardzo robimy się podobni do naszych rodziców charakterologicznie czy osobowościowo. Gdy nasi rodzice, czy dziadkowie są ciepli, kochani, to dają nam poczucie bezpieczeństwa. A co, jeśli okazałoby się, że nasz dziadek był zbrodniarzem wojennym? Z takim właśnie problemem przyszło zmierzyć się Jennifer Teege. 
Jennifer jest wysoką, ciemnoskórą kobietą. Jej matka nie radziła sobie z samotnym macierzyństwem i oddała córkę pod opiekę domu dziecka. To była częsta praktyka wśród samotnych, pracujących kobiet. Dziecko tydzień spędzało w ośrodku, a rodzice odwiedzali je w weekendy. Jak przedszkole z internatem. Jednak życie Jennifer potoczyło się inaczej - trafiła do rodziny zastępczej. Jej matka Monika uznała, że tak będzie dla jej córki najlepiej. Wkrótce zrzekła się praw rodzicielskich i Jennifer została adoptowana. 
Dziewczynka trafiła do typowej niemieckiej rodziny klasy średniej. Miała dwóch braci, którzy ją zaakceptowali i pokochali. Jednak Jennifer wyróżniała się i wzrostem i kolorem skóry. Zawsze czuła się inna i cierpiała z tego powodu. Nie umiała znaleźć swojego miejsca w życiu, ciągle go szukała. Przypadek sprawił, że pojechała do Izraela. Tam znalazła przyjaciół, zakochała się i zdecydowała się na studia. Tam też zaczęła chorować na depresję. 
Dojrzała już Jennifer wróciła do Niemiec i założyła rodzinę. Jednak ciągle czuła w sobie pustkę. Szukała kontaktu z biologiczną matką. Za wszelką cenę potrzebowała jej miłości i akceptacji. W pewnym sensie odrzucała ludzi, którzy ją kochali, jak własne dziecko. 
Pewnego dnia, szukając książki na bibliotecznej półce Jennifer znalazła autobiografię swojej matki. Dopiero wtedy dowiedziała się kim był ojciec Moniki. To Amon Goeth - komendant obozu w Płaszowie. Człowiek, który zabijał dla przyjemności. Trudno się zmierzyć z takim pochodzeniem. Dla Jennifer było to szczególnie trudne - była całkowitym przeciwieństwem dziadka - ciemnoskóra, ciekawa ludzi, po studiach w Izrealu. Jednak największym jej problemem nie był stosunek do działalności Goetha - tę oceniała jednoznacznie. Najtrudniej było jej zmierzyć się ze wspomnieniami o ukochanej babci Ruth Irene Kalder. Jak ta urocza kobieta mogła żyć z potworem? Jak mogła z nim mieszkać i akceptować to, co robił? Jak mogła przez całe życie go gloryfikować?
Książka "Mój dziadek by mnie zastrzelił" jest formą swoistej terapii. Powstała w wyniku procesu terapeutycznego. Opowiadanie o swoim pochodzeniu i traumie poznania prawdy, przynosi kobiecie ukojenie. Jest jej tarczą ochronną, usprawiedliwieniem. Dzięki temu nie czuje się winna, nie ponosi odpowiedzialności za czyny dziadka. Już jej kolor skóry pozwala jej odciąć się od swojego dziedzictwa.
Przeczytałam tę książkę z ogromnym zainteresowaniem. Nie umiem sobie wyobrazić uczuć, jakie targały Jennifer po poznaniu prawdy. To, z kolei sprawia, że nie do końca je rozumiem. Kobieta miała kochającą rodzinę, dobrych rodziców i braci. To ich miłość ją kształtowała. Czy ma w sobie coś z dziadka? Z pewnością tak. Jednak jestem przekonana, że na osobowość Goetha miały wpływ okoliczności w jakich żył. Może gdyby nie one, to najgorsze cechy jego charakteru nigdy by się nie ujawniły. Dlatego jestem pewna, że Jennifer nie odziedziczyła po dziadku morderczych skłonności. Nie może tez obarczać się odpowiedzialnością. Tym bardziej, że nie wychowywała się w swojej biologicznej rodzinie, nie została obciążona wspomnieniami o dziadku, nie musiała jak Monika zmagać się z wyidealizowanym obrazem Goetha, który przedstawiała jej Ruth Irene. 
Historia Jennifer Teege jest bardzo ciekawa. Jest też idealnym przykładem na ironię losu i bezlitosną karmę. Sama Jennifer twierdzi, że jej dziadek by ją zastrzelił. Nie jestem tego taka pewna. Miłość potrafi skruszyć nawet najbardziej zatwardziałe serca. 

Jennifer Teege, Nikola Sellmair, Mój dziadek by mnie zastrzelił, Prószyński i S-ka, 2014, s. 304
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl

14 komentarzy:

  1. Świetna recenzja :) Muszę przeczytać.

    Pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że osobowość głównej bohaterki i jej "nie radzenie" sobie z uczuciami bardziej wynika z faktu, że została oddana do domu dziecka. Wiadomości o dziadku tylko ją dobiły... Ciekawa jestem tej książki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to niewątpliwie. Ona cały czas szukała akceptacji biologicznej matki.

      Usuń
  3. Jestem bardzo ciekawa tej książki. Stosunek bohaterki do własnego dziadka, to niezmiernie interesujący temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dziadka jest raczej prosty, bardziej skomplikowany jest do matki i babci.

      Usuń
  4. kolejny przykład na to, że życie pisze najlepsze historie. poza tym mam wrażenie, że mimo całego dramatu, opowieść Jennifer daleka jest od przesady. bardziej stara się ona nakreślić sytuacje niż kogokolwiek potępiać czy demonizować. próba poukładania, zrozumienia - tego typu rzeczy zawsze chętnie zgłębię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, ze nie umiem ocenić jej intencji. Obawiam się, że jest to trochę wykorzystanie sytuacji. No, ale nie chciałabym być niesprawiedliwa.

      Usuń
  5. Ciekawa pozycja, z pewnością kiedyś przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawie się zapowiada .. chyba ją będę musiała odczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No popatrz, ale mnie zaintrygowałaś...

    Kochana wesołych, pogodnych, smacznych i mokrrrrrrrrrrrrrrrrych świąt. Buziaki

    OdpowiedzUsuń