Dla wielu osób Stephen King jest mistrzem i wzorem. Rzeczywistość pokazała niestety, że dla niektórych jego wyobraźnia może być pożywką do negatywnych zachowań. Stworzona przez niego postać klauna Pennywise'a funkcjonuje już jako ikona popkultury. W swojej najnowszej powieści King zrezygnował ze straszenia czytelnika. Postanowił spróbować swoich sił w kryminale. Nie mógł przewidzieć, że stworzona przez niego postać Pana Mercedesa zainspiruje polskiego kierowcę do wjechania samochodem w tłum zgromadzony w ciepły, letni wieczór na sopockim molo. Tylko, czy można winić pisarza, za takie wykorzystanie jego pomysłu? Myślę, że nie.
Detektyw Bill Hodges ma na koncie wiele rozwiązanych spraw. Niestety, jest też kilka, których sprawców nigdy nie złapano. Jedną z nich jest sprawa tajemniczego Pana Mercedesa - szaleńca, który wjechał samochodem w tłum czekający na otwarcie giełdy pracy. Czas detektywa Hodgesa w policji dobiegł już końca. Odchodzi na zasłużoną emeryturę, zostawiając nierozwiązane sprawy kolegom z wydziału. Od tej pory dzień Billa wypełniają zakupy spożywcze, programy Jerry'ego Springera i zabawy rewolwerem ojca. Nic nie zapowiada tego, co ma się zdarzyć. Pewnego dnia w codziennej poczcie Hodges znajduje list od kogoś, kto przedstawia się jako Pan Mercedes. Wbrew zawartym w liście deklaracjom morderca ewidentnie czuje potrzebę dalszego zabijania. Jedną z jego ofiar ma być właśnie Bill Hodges. Nasz detektyw budzi się z letargu i z pomocą kilku zaufanych osób podejmuje próbę powstrzymania psychopaty.
Czy ten schemat jest Wam znany? No jasne. Z wielkim powodzeniem występował już w wielu powieściach kryminalnych. Muszę przyznać, że chociaż "Pan Mercedes" napisany jest sprawnie i z polotem, to nie wyróżnia się szczególną oryginalnością. Główny bohater jest sztampowy do granic przyzwoitości. Również jego towarzysze sprawiają wrażenie kalek z już istniejących postaci. Ciekawym, ale również nienowym, jest zabieg przeplatania opowieści o detektywie, rozdziałami opowiadanymi z perspektywy mordercy. Od początku wiemy kto zabija i przez nieomal 600 stron powieści czekamy, aż tę wiedzę zdobędzie również Hodges.
"Pan Mercedes", jak każda z powieści Kinga czyta się świetnie. Wartka akcja sprawia, że trudno się od niej oderwać. Nie jestem znawczynią twórczości Kinga, przeczytałam tylko kilka z jego powieści. Jednak w tej zabrakło mi tego, czym mistrz mnie oczarowuje - nie ma tu fantastycznie skonstruowanego klimatu małego miasteczka. Ta powieść jest typowym kryminałem. Takim samym, jak setki innych powieści tego gatunku. Nie wyróżnia się niczym, poza sławą jaką otoczone jest nazwisko autora. Mało tego, wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadają, że spodziewać się możemy całej serii o detektywie Hodgesie.
Czy warto przeczytać "Pana Mercedesa"? Oczywiście, że warto. To idealny, lekki kryminał, na upalne dni. Jako czytelnik jestem zadowolona, jak fanka kunsztu mistrza czuję się jednak rozczarowana. Z niecierpliwością poczekam na kolejną "straszną" powieść Kinga.
Detektyw Bill Hodges ma na koncie wiele rozwiązanych spraw. Niestety, jest też kilka, których sprawców nigdy nie złapano. Jedną z nich jest sprawa tajemniczego Pana Mercedesa - szaleńca, który wjechał samochodem w tłum czekający na otwarcie giełdy pracy. Czas detektywa Hodgesa w policji dobiegł już końca. Odchodzi na zasłużoną emeryturę, zostawiając nierozwiązane sprawy kolegom z wydziału. Od tej pory dzień Billa wypełniają zakupy spożywcze, programy Jerry'ego Springera i zabawy rewolwerem ojca. Nic nie zapowiada tego, co ma się zdarzyć. Pewnego dnia w codziennej poczcie Hodges znajduje list od kogoś, kto przedstawia się jako Pan Mercedes. Wbrew zawartym w liście deklaracjom morderca ewidentnie czuje potrzebę dalszego zabijania. Jedną z jego ofiar ma być właśnie Bill Hodges. Nasz detektyw budzi się z letargu i z pomocą kilku zaufanych osób podejmuje próbę powstrzymania psychopaty.
Czy ten schemat jest Wam znany? No jasne. Z wielkim powodzeniem występował już w wielu powieściach kryminalnych. Muszę przyznać, że chociaż "Pan Mercedes" napisany jest sprawnie i z polotem, to nie wyróżnia się szczególną oryginalnością. Główny bohater jest sztampowy do granic przyzwoitości. Również jego towarzysze sprawiają wrażenie kalek z już istniejących postaci. Ciekawym, ale również nienowym, jest zabieg przeplatania opowieści o detektywie, rozdziałami opowiadanymi z perspektywy mordercy. Od początku wiemy kto zabija i przez nieomal 600 stron powieści czekamy, aż tę wiedzę zdobędzie również Hodges.
"Pan Mercedes", jak każda z powieści Kinga czyta się świetnie. Wartka akcja sprawia, że trudno się od niej oderwać. Nie jestem znawczynią twórczości Kinga, przeczytałam tylko kilka z jego powieści. Jednak w tej zabrakło mi tego, czym mistrz mnie oczarowuje - nie ma tu fantastycznie skonstruowanego klimatu małego miasteczka. Ta powieść jest typowym kryminałem. Takim samym, jak setki innych powieści tego gatunku. Nie wyróżnia się niczym, poza sławą jaką otoczone jest nazwisko autora. Mało tego, wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadają, że spodziewać się możemy całej serii o detektywie Hodgesie.
Czy warto przeczytać "Pana Mercedesa"? Oczywiście, że warto. To idealny, lekki kryminał, na upalne dni. Jako czytelnik jestem zadowolona, jak fanka kunsztu mistrza czuję się jednak rozczarowana. Z niecierpliwością poczekam na kolejną "straszną" powieść Kinga.
Stephen King, Pan Mercedes, Wydawnictwo Albatros, 2014, s. 576
Nie mogę się doczekać, jak kupię :)
OdpowiedzUsuńCzekam na wrażenia :)
UsuńA ja jeszcze nie czytałam żadnej książki Kinga...
OdpowiedzUsuńTo nie zaczynaj od tej, bo możesz się zniechęcić :)
UsuńChętnie się do niej więc dorwę, pomimo tych minusików.
OdpowiedzUsuńŚwietna lektura na urlop :)
UsuńNic dodać, nic ująć - świetny kryminał, dobry thriller, ale... nic poza tym :/ Wyczekuję na listopadową premierę "Revival". Czuję, że będzie bardziej klimatyczna :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję. Kinga biorę w ciemno :)
UsuńPo Kinga sięgam w ciemno, więc i tej powieści nie odpuszczę. Mam tylko pytanie skąd wiesz, że polski kierowca "zainspirował" się tą książką?
OdpowiedzUsuńNa to wygląda. No chyba, że to jakaś bardziej powszechna wizja
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Kinga, chciałabym coś przeczytać, ale jakoś ciągle mi z nim nie po drodze :(
OdpowiedzUsuńWarto nadrobić zaległości :)
UsuńMuszę przyznać, że jak tylko usłyszałam o tym wypadku na molo, to moja pierwsza myśl powędrowała ku tej powieści. Cóż.. skojarzenia od razu się nasuwają. Jeśli chodzi o samą książkę to mi się podobało. Podobna sytuacja jak z "Joyland". Inny King, bez tych klasycznych motywów, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić, ale i których się spodziewamy. "Nowy" King eksperymentuje i to naprawdę godne podziwu, że w tym wieku, z takim doświadczeniem i taką renomą, jeszcze mu się chce nas zaskakiwać:)
OdpowiedzUsuńMyślę, ze to go bawi. Dobrze jest znajdować tyle radości w pracy :)
Usuń