Z niektórymi książkami jest tak, że jestem przekonana, ze to nie jest lektura dla mnie, a mimo to chęć ich przeczytania wygrywa z intuicją. Tak właśnie było ze "Smutną historią braci Grossbart". Pierwsze 50 stron to była droga przez mękę. Uznałam, że nigdy, ale to przenigdy nie przebrnę dalej. Potem dość niespodziewanie coś między mną, a braćmi zaskoczyło. Zauroczenia wystarczyło mi na kolejne 150 stron. Wtedy już uznałam, że nic już więcej z tego nie będzie i pewnym żalem książkę porzuciłam.
Bracia Grossbart to wzór wszelkich cnót. Dobrzy ludzie, oddani bez reszty Panience Maryi. Idą sobie oni przez świat, wprost do Giptu, gdzie specjalnie dla nich ludzie niegdyś ukryli w grobowcach wielkie skarby. Te dwa aniołki, których dusze z całą pewnością trafią wprost do nieba, snują sobie przy ogniskach opowieści o niepokalanym poczęciu, filozofują, definiują dziewictwo, wyrażają swoje zdanie o klechach i całej reszcie społeczeństwa. Nie wiedzieć dlaczego biedni, dobrzy bracia, o nieskalanych duszach ciągle wpadają w kłopoty. Nikt ich nie lubi, ciągle ktoś na nich napada, ludzie nieustannie dybią na ich życie. A przecież oczywistym jest, że zemsta za krzywdy jest prawem, a nawet obowiązkiem prawego człowieka! Dlaczego ludzie nazywają ich zbójcami? Przecież bracia to uosobienie dobra. Ich miłość braterska silniejsza jest nawet od miłości do Świętej Panienki.
Braci w drodze do Giptu spotykają różne przygody. A to mściwy gospodarz, którego podłą żonę i dzieci bracia zabić po prostu musieli, a to wstrętny potwór - ni to człek, ni to zwierz, a to czarownica Nicoletta, a to inne monstra, potwory i zarazy. Mimo swych anielskich charakterów bracia nieustannie napadają, okaleczają, mordują, bezczeszczą i kradną. Nie mają względów dla nikogo, ani dla kobiet, ani dla dzieci. W tej książce krew płynie strumieniami, odcięte kończyny latają na wszystkie strony, a wnętrzności, zamiast tkwić na swoim miejscu, mają w zwyczaju wychodzić na wierzch.
Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w fantastyce, ale książka Jesse Bullingtona bardzo mnie zaskoczyła. Całość stylizowana jest na cudem odnalezioną średniowieczną opowieść ludową. Świat, w którym żyją upiorni braciszkowie, całkowicie odpowiada dawnym wierzeniom i wiedzy. Mimo, ze bracia Grossbrat są całkowicie źli, to jednak po pewnym czasie zdobywają oni sympatię czytelnika. Ja miałam słabość zwłaszcza do Hegla.Trochę bałam się, że książka jest niekończącym się maratonem krwawych jatek. Hmm.. w sumie tak też i jest, ale wplecione w te jatki wątki sprawiają, że "Smutną historię.." czyta się z zainteresowaniem. Dla mnie wyjątkowy był wątek czarownicy Nicoletty oraz tajemniczej pasażerki wozu. Więc jeśli ktoś z was doczytał tę książkę do końca i chciałby opowiedzieć mi jak się te wątki skończyły, to byłabym bardzo wdzięczna :)
"Smutna historia braci Grossbrat" jest z pewnością książką wyjątkową. Już kilka razy wcześniej pisałam, że nie przepadam za powieściami łotrzykowskimi, a taką niewątpliwie ta książka jest. Jesse Bullington z całą pewnością jest bardzo utalentowany, a "Smutna historia.." jest dopracowana do ostatniego szczegółu. Autor ze znawstwem bawi się konwencją, co daje niesamowity efekt. Nie jest to dobra lektura dla mnie, ale polecam ją wszystkim miłośnikom średniowiecznej fantastyki. Powinno im się podobać.
Lomatko, dla mnie brzmi dosc strasznie... kto Ci to podrzucil?? ;-))
OdpowiedzUsuńBardzo dużo dobrego czytałam o tej książce na moich ulubionych blogach :)Ta książka jest dobra - dla wielbicieli gatunku. Chociaż chętnie dowiedziałabym się co z Nicolettą i tajemniczą damą :)
UsuńNic Ci nie powiem, bo nie wiem ;P.
UsuńPytalam, bo sama okladka tej ksiazki mnie odrzuca, a rzadko tak mam - chyba nawet zachwyty na ulubionych blogach by mnie nie skusily ;-)).
Nie wiem, czy to widzisz, ale jak się powiększy tę okładkę, to widać, ze tę czaszkę tworzą stojący obok siebie bracia. Bardzo mi się podoba :)
UsuńNie widzialam :-).
UsuńAle klimat okladki jest taki, ze mam wizje straszliwego nudziarstwa ;-).
Tyle, że nudna to ta książka raczej nie jest.
UsuńMimo wszystko raczej nie dla mnie, więc na razie sobie ją odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że książka mogłaby mi się spodobać. Będę musiała się za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie :)
UsuńNominowałam Cię do blogowej zabawy. Mam nadzieję, że to nie problem i weźmiesz w niej udział :D
OdpowiedzUsuńhttp://czytajmy-razem.blogspot.com/2012/11/liebster-blog-blogowa-zabawa.html
Ja również jak osoba powyżej zapraszam Cię do zabawy - http://lowcy-ksiazek.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html :)
OdpowiedzUsuńRównież Cię zapraszam. ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś zaproszona do zabawy również u mnie: ksiazkowo-recenzjowo.blogspot.com ;)
Dziękuję bardzo za zaproszenia do "Liebster Blog". Mam nadzieję, ze mi wybaczcie dziewczyny, ale się wyłamię. Nie jestem fanką takich zabaw :)
OdpowiedzUsuń