books on my mind: Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt "Ciemne sekrety"

piątek, 30 sierpnia 2013

Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt "Ciemne sekrety"


Nie wszystko złoto co się świeci, nie wszystko jest rewelacją, co chwalą na blogach. Wprawdzie "Ciemne sekrety" szwedzkiego duetu  Hjorth i Rosenfeldt książka interesująca i przeczytałam ją z przyjemnością, jednak daleko jej do rewelacji, której spodziewałam się po tych wszystkich entuzjastycznych recenzjach. 
Kiedy nastoletni Roger nie wrócił do domu na noc, nic nie wskazywało tragedii. Wprawdzie zaniepokojona matka zgłosiła ten fakt na policję, ale nawet ona wierzyła, że jej syn po prostu gdzieś imprezuje. Policja nie potraktowała zgłoszenia zbyt poważnie - w końcu był weekend. Za poszukiwania chłopaka wzięto się dopiero po dwóch dniach - w poniedziałek. Kiedy grupa ochotników odnajduje potwornie okaleczone zwłoki Rogera sprawa robi się bardzo poważna. Szefowa policji miasta Vasteras wzywa fachową pomoc - grupę specjalistów z Krajowej Policji Kryminalnej, pod wodzą Torkela Hoglunda. Wkrótce też do śledztwa dołącza dawny przyjaciel Hoglunda - wybitny psycholog i profiler Sebastian Bergman. 
Sebastian nie jest miłą postacią. Arogancki seksoholik, który za nic ma uczucia innych i wszelkie konwenanse. Od dawna nie pracuje już dla policji, a do pomocy w  śledztwie nie skłoniła go zwykła ludzka życzliwość, współczucie dla matki ofiary czy dawna przyjaźń z Hoglundem. Nie, w swoich prywatnych sprawach Sebastian potrzebował dostępu do policyjnej bazy. Zaangażowanie Sebastiana w sprawę nie jest wielkie. Ot tak, pokręci się kilka dni, załatwi swoje i zniknie. Jednak nic nie toczy się po jego myśli. Niechętnie, bo niechętnie, ale daje się wciągnąć w śledztwo. Początkowo mimochodem i od niechcenia, potem z coraz większym zaangażowaniem zagłębia się w tajemnicę śmierci Rogera i sekrety elitarnego liceum dla snobów, do którego uczęszczali obaj - zamordowany chłopak, a przed laty i sam Sebastian.
No dobrze, tak mniej więcej wygląda fabuła. W książce skupiono się na postaci Sebstiana. Ze szczegółami poznajemy jego traumę, koszmary i podejście do życia. Jest wyjątkowo irytujący i skupiony na sobie. Z całkowitym lekceważeniem traktuje wszystko i wszystkich. Autorzy nie dają nam żadnego punktu zaczepienia do polubienia tej postaci. Wiem, że geniusze (szczególnie książkowi) często mogą być także podłymi, pozbawionymi uczuć egoistami, ale Sebastian jest do tego jakiś taki drewniany, nierzeczywisty. Cały jego tok myślenia i zachowanie sprawiają wrażenie celowo przejaskrawionego. Skupienie autorów na tej postaci od razu sugeruje przygotowanie całej serii książek. Prowadzone śledztwo jest niejako z boku. 
Przyznam, że lubię powieści z bogatym przedstawieniem postaci i dygresjami ich dotyczącymi, jednak w "Ciemnych sekretach" sprawiało ono wrażenie sztuczności, celowego zwiększania objętości książki, puchnięcia tekstu. Dialogi były nieco drewniane i nienaturalne - momentami mnie irytowały. Widać różnice w stylu pisania tekstu, sądzę, że panowie autorzy pracowali osobno i połączyli swoje fragmenty. No i do tego zupełny brak elementu zaskoczenia - dość łatwo jest odgadnąć zabójcę. 
Na plus "Ciemnym sekretom" zaliczyć można przemyślaną fabułę. Wszystko było tu dopracowane, nie było niedociagnięć. W kolejnych częściach chciałabym więcej pracy profilera, bo w tej Sebastian jeszcze się nie rozkręcił. Wszystkie postacie w tej książce są zarysowane dobrze, a nawet jak już pisałam, momentami zbyt obszernie. 
W ogólnym rozrachunku "Ciemnie sekrety" to powieść, z którą miło spędziłam czas. Nie jest wprawdzie ani rewelacją, ani objawieniem na rynku kryminałów, ale całkiem niezła i z całą pewnością warto ją przeczytać. Jeśli chodzi o mnie, to zapewne przeczytam kolejne części serii o Sebastianie Bergmanie, ale to za jakiś czas. 

Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt, Ciemne sekrety, Czarna owca, 2011

8 komentarzy:

  1. Lubię powieści z Czarnej Serii i ta zapowiada się ciekawie :)
    http://qltura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się podobały Ciemne sekrety, choć postać Sebastiana jest nieco irytująca. Jednak kolejnych części już nie czytam. W ogóle jeśli chodzi o Czarną Serię to teraz bardzo ostrożnie wybieram tytuły, bo coraz większą sieczkę serwują, jadąc na nazwiskach Lackberg i jej podobnych. Pomijam już wydawanie książek od środka serii jak to zrobili z Dahlem i zrobią lada moment z Lindell.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jest irytująca i to nie w fascynujący sposób, jak niektóre postacie literackie. Wydawali książki od środka serii? Nie wiedziałam. Dobrze, ze uprzedzasz :)

      Usuń
  3. Mam zamiar poznać tę książkę, ale raczej w odległej przyszłości. W czarnej serii namnożyło się teraz tyle powieści, że trudno wyłapać, co jest świetne, a co tylko przeciętne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie. Zupełnie nie rozumiem fascynacji no. Camillą Lacksberg - dla mnie to słaba i przeciętna rzemieślniczka. A ludzie ją kochają :)

      Usuń
  4. Mnie sie Sebastian podobal, taki dr House w wersji nieco bardziej irytujacej ;-))).

    A zabojcy nie odgadlam, wiec SZACUN, ze odgadlas :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No był dość oczywisty, a to nie zdarza mi się często. Nie jestem biegła w typowaniu :D

      Usuń