books on my mind: Jean-Philippe Arrou-Vignod "Jaśki"

środa, 16 października 2013

Jean-Philippe Arrou-Vignod "Jaśki"



Chyba się starzeję. Coraz częściej myślę o tym, że kiedyś było piękniej i lepiej. Życie było prostsze, ciekawsze i cenniejsze. To był taki czas, kiedy nie panowała epidemia ADHD, rodzice bez skrępowania palili przy dzieciach papierosy, a bezstresowe wychowanie było daleką przyszłością. Bez komputerów, facebooków i innych pochłaniaczy czasu między ludźmi tworzyły się autentyczne, silne więzi. Czy wyobrażacie sobie współczesną rodzinę z szóstką dzieci? Koszty utrzymania tej całej gromadki byłyby tak wysokie, że rodzice zapewne spędzaliby całe dnie w pracy, a dzieci puszczone samopas siedziały przed komputerami. Jednak kiedyś było inaczej. Kiedyś taka rodzina nie była niczym niezwykłym, a wszystkich dziwili jedynacy.
Jak to jest mieć rodzeństwo wie większość z nas. Jednak jak to jest mieć pięciu braci, z którymi oprócz więzów krwi łączy nas jeszcze pierwsze imię wie niewielu. Jak to jest? Z całą pewnością wesoło. Chłopców różni wiek, inicjał i osobowość. Każdy jest inny. Czasem trudno jest pogodzić całą tę gromadkę. Obowiązki z tym związane spadają na świetnie zorganizowaną mamę. Tatuś - ceniony lekarz, jest bardzo zajęty. Nie przeszkadza mu to jednak zabierać Jaśków na wakacje, basen czy z wizytą do rodziny. Cała historia zaczyna się w 1967 roku, kiedy pięciu Janów, oznaczonych dodatkowo inicjałem drugiego imienia A, B, C, D i E dowiaduje się, że ich rodzina znowu się powiększy. Pojawienie się najmłodszego Jana, oznaczonego inicjałem F., wprowadzi w życie rodziny jeszcze większy rozgardiasz.
"Jaśki" czytało nam się świetnie. Codziennie wieczorem z przyjemnością poznawaliśmy kolejne perypetie chłopców. Książka dostarczyła nam nie tylko sporej porcji śmiechu, ale także była wyjściem do rozmów o więzach rodzinnych, miłości i o tym, jak to jest mieć rodzeństwo. Bezpretensjonalność tych opowiastek i ich lekki, przyjemny język sprawia, że całość czyta się szybko i bez znudzenia. Mówiąc o tej książce nie sposób nie odnieść się do sugerowanego na okładce podobieństwa do Mikołajka. Tak, można te powieści porównać. "Jaśki" niczym nie ustępują słynnemu koledze. I w jednej i w drugiej powieści z prawdziwą radością patrzę na świat dorosłych, który wyłania się z dziecięcych opowieści. W "Mikołajku" moją ulubienicą była wiecznie wracająca do swej rodzicielki matka chłopca, w "Jaśkach" jest to starający się spędzać czas z dziećmi ojciec.
"Jaśki" to przesympatyczna lektura tak dla małych, jak i dużych. Muszę się przyznać, że kiedy synu zasypiał w czasie czytania, w sekrecie podczytywałam dalej. Trudno o lepszą rekomendację.

Jean-Philippe Arrou-Vignod, Jaśki, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 2013
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl

12 komentarzy:

  1. Jaski zapamietam, na pewno kiedys spodobaja sie G :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach te Jaśki:)). Ciekawa książeczka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Sympatyczna i ciepła. W sam raz na jesienne wieczory :)

      Usuń
  3. Myślałam, że to będzie niemrawa kopia "Mikołajka", a książka okazała się naprawdę świetna! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Chociaż przyzam, ze Mikołajek ma w moim sercu swoje miejsce :)

      Usuń
  4. Brzmi zabawnie :). Może kupię w prezencie młodszej kuzynce i sama przy okazji przeczytam ;).

    www.zakamarek2013.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam dość dawno, ale pamiętam, że bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń