Nadkomisarz Ewa Wichert ma niezły orzech do zgryzienia. W gdyńskim Kanale Prezydenta znaleziono dryfujące zwłoki potwornie okaleczonej, młodej dziewczyny. Wszystko wskazuje na to, że ofiara jest prostytutką. Policja rozpoczyna śledztwo w gdyńskich agencjach towarzyskich. Wkrótce odnalezione zostają kolejne dwa ciała. Czyżby seryjny morderca? Wszystko na to wskazuje. Wprawdzie kolejne ofiary zginęły w inny sposób, ale z pierwszą ofiarą łączy je dziwna plecionka na nadgarstku.
Fabuła książki coraz bardziej się zagęszcza. Szwedzka policja informuje, że znalazła niedoszłą ofiarę tego samego mordercy. Nie można się z nią porozumieć, bo jest w szoku, ale cały czas mówi o Gdańsku. Ten wątek śledztwa każe pani komisarz udać się w podróż do Sztokholmu. Wspiera tam szwedzką część swojego dochodzenia. Jest jej tym trudniej, że nad jej głową zbierają się czarne chmury. Centrala chce przejąć śledztwo, a i jeden z podejrzanych zrobi wszystko, żeby skompromitować prowadzącą śledztwo policjantkę. Czy komisarz Wichert wyjdzie z tej rozgrywki cało?
"Wiadomość ze Sztokholmu" czyta się dobrze. Fabuła jest na tyle zagmatwana, że w sumie do końca nie potrafiłam odgadnąć tożsamości mordercy. To duży plus.Książka utrzymana jest w klimacie kryminałów skandynawskich. Nie ma tu biało-czarnych bohaterów, śledztwo nie jest spektakularne. Janusz Grabowski urodził się w Gdyni, a do Szwecji wyjechał na studia. Świetnie zna realia obu krajów. W swojej powieści raczy nas ogromną ilością ciekawostek i masą szczegółów dotyczących Trójmiasta i Sztokholmu. Pobyt komisarz Wichert w Sztokholmie to w sumie jedno wielkie porównanie stylu życia i mentalności Polaków i Szwedów. Poznać możemy też historię trójmiejskiej mafii i półświatka. Ta masa drobiazgów i ciekawostek, mimo że jest interesująca, to trochę wybija nas z wątku głównego, czyli prowadzonego śledztwa.Nie są one też zbyt "gładko" wkomponowane w tekst.
Lubię skandynawskie kryminały i "Wiadomość ze Sztokholmu" dobrze wpisuje się w ich konwencję. Z tego, co się orientuję, to jest debiut Janusza Grabowskiego. To dobra wiadomość, bo jest to debiut niezły. Bardzo dobrze rokuje. Mam nadzieję, że pan Grabowski będzie pisał dalej. Ja z pewnością sięgnę po jego kolejne książki.
Janusz Grabowski, Wiadomość ze Sztokholmu, Wydawnictwo Marginesy, 2012
Recenzja dla Szczecinczyta.pl
Biore, moje klimaty :-).
OdpowiedzUsuńJak oddasz Drwala, to Ci pożyczę :)
UsuńHurra! :-)
Usuńmhmm brzmi interesująco :)
OdpowiedzUsuńteż lubię kryminały i coś czuję, że ten mógłby mi się spodobać :)
Spróbuj koniecznie :)
UsuńNigdy kryminałów nie czytałam, ale jest coraz więcej zachęcających recenzji więc chyba czas spróbować :)
OdpowiedzUsuńJak można nie czytać kryminałów?? Do roboty! :D
UsuńPrzyznam, że właśnie to połączenie skandynawskich i polskich klimatów bardzo mnie zachęciło. Książkę juz kupiłam, teraz tylko musi odczekać swoje w kolejce:-)
OdpowiedzUsuńCzyta się nieźle :)
UsuńTylko dla fanów kawałów o policjantach! Niespójne, idiotycznie prowadzone dochodzenie, skrajnie niekompetentna ekipa śledcza, której niewiedza na wszelkie tematy, nawet zawodowe, jest porażająca. A przede wszystkim żenująca nawet u debiutanta niezdolność autora do konstruowania logicznej fabuły. Dziur tyle, że sera nie widać. Marne nie tylko w porównaniu z Mankellem i Larssonem, ale i z Zeydlerem-Zborowskim czy Kłodzińską.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością sięgnę po ten debiut:)
OdpowiedzUsuń