books on my mind: Piotr Weltrowski i Krzysztof Azarewicz "Nergal. Spowiedź heretyka"

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Piotr Weltrowski i Krzysztof Azarewicz "Nergal. Spowiedź heretyka"


Jestem jedną z tych osób, które nie wiedziały o istnieniu Adama Nergala Darskiego, zanim nie objawił się on jako celebryta. Wynika to zapewne z faktu, że dość daleko mi do muzyki, jaką tworzy on ze swoim zespołem Behemoth. Przyznaję, że trochę zdumiał mnie fakt, jak bardzo wizualnie nie komponował on się ze swoją ówczesną dziewczyną, ale przecież to nie moja sprawa i jako taka, nie spędzała mi ona snu z oczu. Bliżej panu Nergalowi przyjrzałam się podczas programu muzycznego, w którym był jurorem. Tam okazał się być czarującym, inteligentnym, mądrym i uroczym mężczyzną. Do tego nagle jakoś wyprzystojniał :D
Jako, że poglądy religijne mam dość hmm.. szerokie, to zaintrygowało mnie, co Nergal ma do powiedzenia. Do tego okładka książki będącej wywiadem-rzeką z tym muzykiem wizualnie bardzo mi odpowiada. Nie ma się co czarować - wybieram książki po okładce. Dodatkowo moją ciekawość nieustannie podsycały środowiska katolickie, które z uporem godnym lepszej sprawy walczą z jednym człowiekiem. Więc kim jest ten człowiek-symbol? Moim zdaniem - normalnym człowiekiem.
Nie wiem czego się spodziewałam. Może jakiegoś fanatyka, może człowieka o rzucającej na kolana wiedzy i erudycji - kogoś, kto nie istnieje, bo istnieć nie ma prawa. No tak nie jest. Adam Darski jest inteligentny i oczytany. Sprawnie porusza się w teoriach, myślach, cytatach. To sprawia, że dla osób ograniczonych może być rozmówcą trudnym. A wiecie dlaczego? Bo jest w stanie uzasadnić swoje zdanie. Słuszne, czy niesłuszne, ale uzasadnione. Podoba mi się to. Przyznam, że trochę rozczarowuje mnie fakt, że za spektakularnymi gestami autorstwa Nergala nie stoi ideologia. Wszystko jest tłumaczone sztuką i performancem. No tak, z jednej strony to słuszne i logiczne, z drugiej - jakaś część mnie chciała idei i bajkowości. Chciałam, żeby stało za tym coś więcej. Nie, nie dlatego, że tak jest lepiej, ale dlatego, ze to byłoby bardziej malownicze. No ale w sumie, jeśli 35-letni mężczyzna maluje sobie twarz na występ, to gdyby był fanatykiem i idealistą, to byłby przerażający.
Nergal jest gładki. I jego opowieść też taka jest. Jego idee religijne, nie są ideami. Tkwi po środku, pomiędzy tym co robi, a tym co wierzy. Nie wiem, czy nie szukał swojego "boga", czy też po prostu  go nie znalazł. W kwestiach poglądów religijno-światopoglądowych i filozoficznych niczym nie różni się większości moich znajomych. Mam wrażenie, że o swoich poglądach Nergal nie powiedział nam nic.
Jestem trochę tym wywiadem rozczarowana. Nie wiem, na ile autorzy zdołali dotrzeć do Nergala, na ile on im na to pozwolił. Trudno mi być w tej sprawie specjalistą, ale na moje laickie oko, to do prawdziwego Nergala to nam po przeczytaniu tej książki jeszcze bardzo daleko. Oczywiście całość czyta się z przyjemnością. A do tego te ilustracje.. Pomijając tekst, to książka jest warta każdej złotówki z powodu oprawy graficznej. Bardzo przyjemna dla oka, a ilustracje, którymi została ozdobiona są przepiękne.
"Spowiedź heretyka" nie zszokowała mnie i nie pozbawiła snu, ale czytało mi się ją bardzo miło. Może te wszystkie osoby, które tak bardzo zajmują się tępieniem tej książki lepiej by ją najpierw przeczytały? To zdecydowanie wyszłoby wszystkim na zdrowie. Bo wiadomo - nie taki diabeł straszny, jak go malują. A czy Nergal jest diabłem. Hmm.. osobiście bardzo w to wątpię ;)

Piotr Weltrowski i Krzysztof Azarewicz Krzysztof,  Nergal. Spowiedź heretyka, G+J Gruner&Jahr, 2012

15 komentarzy:

  1. Nigdy nie przeczytam tej książki, ponieważ dla mnie pan Darski jest przeciętnym, popkulturowym tworem, w mediach lansowanym na alternatywę i awangardę w jednym (tylko nie wiem, jak ma się do tego jego jurorowanie w programach rozrywkowych i takie właśnie książki, jak ta powyżej ;).
    Poza tym - może i jestem ciemnogrodem, ale dla mnie to, co Darski określa jako "performance" (tak zrozumiałam to z Twojego tekstu) jest li i jedynie próbą ukrycia artystycznej nędzy, polukrowania jej warstewką skandalu i próbą wmówienia innym, że jak się tego nie lubi i nie pochwala, to jest się ciemniakiem, który w dodatku nie rozumie prawdziwej sztuki.

    Swoją drogą, drażni mnie nieziemsko ten trend w literaturze, zgodnie z którym każdą byle gwiazdkę pyta się o jej życie i pakuje to między okładki. Bo tak szczerze - co ten Nergal do tej pory osiągnął...?

    Wybacz, bo wypowiadam się z pozycji osoby, która nie zna tej książki, co więcej - nie lubi Nergala. Mimo wszystko, pozwalam sobie na krytykę, bo dla mnie bohater tego wywiadu uosabia to wszystko, czego w szeroko pojętym szoł - biznesie (i w literaturze też) nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mila, jak to co osiągnął? Przecież to Jego zespół jest najbardziej znanym na świecie bandem made in Poland. To jest ogromny sukces.

      Usuń
    2. Poważnie?
      I to już jest powód do tego, żeby przeprowadzać z nim wywiad - rzekę?
      Niech jego muzyka broni się sama (przyznam, słabo ją znam, po próbie poznania jej miałam ból zębów), a takie wywiady powinny być zarezerwowanie dla innej maści twórców, wybacz.

      Rozumiem, że działają tu bezwzględne prawa rynku - są masy żądnych sensacji i taniej rozrywki czytelników i to pod nich budowany jest rynek, ale wkurza mnie to potwornie.
      Mam idealistyczne podejście do literatury i marzy mi się, że ludzie zaczną czytać naprawdę dobre książki (tak, w mojej nomenklaturze funkcjonuje takie pojęcie - Faulkner to jest dobra literatura, Nora Roberts już nie) albo przerzucą się na telewizję.

      Usuń
    3. Zapomniałam dodać - jeżeli rzeczywiście jego zespół jest najlepiej znanym polskim zespołem poza granicami kraju, to jest to bardzo, bardzo przykre i niezbyt dobrze świadczy i o naszej kulturze, i o poziomie kultury w ogóle.

      Usuń
    4. Nie mogę się z Tobą zgodzić - nie można powiedzieć, że performace ma ukryć artystyczną nędzę. Permormance jest częścią produktu jakim jest w tym przypadku koncert metalowy. Nie gustuję w tego typu muzyce, więc trudno mi oceniać ją pod względem artystycznym. Nergal jasno mówi o tym, ze jego muzyka jest niszowa. Szanuję go za to i szanuję to, co tworzy.
      Drugą sprawą jest to, że faktycznie jakby nie było jest teraz moda na Nergala. A i on wykorzystuje swój czas w mainsteamie.
      A co do tego, ze jest to zespół bardzo popularny na świecie - mnie to bardzo cieszy. Wstydziłam się, jak polonia w różnych krajach nuciła pod nosem disco polo ;)

      Usuń
    5. Chyba poruszamy się na dwóch różnych poziomach. ;-)
      Przyznaję - jego muzykę znam bardzo pobieżnie i w ogóle mnie nie interesuje. Może jest na sali ktoś kompetentny, kto wytłumaczy mi np. w jaki sposób darcie Biblii na scenie wzbogaca jego artystyczny przekaz i jak się ma do tego, co śpiewa? (Na marginesie dodam, że słowo "performance" jest chyba w tym przypadku nadużyciem. Ostatnio w wielu przypadkach jest ;). Pytam zupełnie poważnie - jeżeli ktoś byłby w stanie mnie przekonać, posypię głowę popiołem.
      Druga rzecz, o której piszesz to jedna z tych, których nie mogę pojąć. Nie można być jednocześnie awangardą i mainstreamem. (Agnieszka tu pode mną napisała, że "pokaże ludzką twarz, a nie to, co przez jakiś czas robią z nim media". Otóż media nic z nim nie robią, on sam się do nich pcha. A ja lepiej znam go właśnie z tego, z jakimi kobietami był w łóżkach niż z tego, jaką muzykę tworzy. ;-)

      Uważam też, że mamy wiele lepszych towarów eksportowych niż Nergal i disco polo.

      Nie chcę zostać źle zrozumiana - mnie naprawdę serdecznie wali (proszę wybaczyć użycie tego zwrotu), jakiej muzyki ktoś słucha, dopóki nie zaczyna mnie do niej przekonywać.
      Najbardziej w tym przypadku boli mnie sam fakt wypuszczania na rynek takich książek i rozkroku, w jakim stoi dzisiaj szeroko pojęta kultura. Nergalowi dostaje się trochę przypadkiem, ale jest dla mnie znakomitym przykładem, bo go nie lubię i mam właśnie za produkt popkulturowy, czyli to, czego organicznie nie znoszę.

      Usuń
    6. A jaki sens ma ubieranie sukienki z mięsa, zespoły tancerzy, czy inne pirotechniki? Są elementem show, uzupełnieniem muzyki. Darcie Biblii jest częścią antyklerykalnego wizerunku Behemotha, ich muzyki i tego, co głoszą. Są kompletnym, spójnym produktem. Ja żałuję, ze nie stoi za tym nic więcej. Wolałabym jednak trochę ideologii.
      Piszę też, że Nergal ma swoje 5 minut w mainstreamie, a nie ze jest tu na stałe. Jest to z korzyścią dla popularności jego zespołu, robi dobrze jego kieszeni i chyba go bawi. Niech korzysta - na zdrowie. Nie oceniam tego, na ile pozostaje on sobą. Nie oceniam ideałów, które "zdradza". On nie ma 20 lat, jest człowiekiem dojrzałym, wie co robi.
      Ta książka nie ma ambicji zdobycia literackiego nobla. Powstała dzięki przyjaciołom Nergala i głównie dla jego fanów. Nie dorabiałabym do tego jakiejś wyższej ideologii.

      Usuń
  2. A ja myślę, że fajnie, że powstała ta ksiązka. Czemu? Bo może w końcu pokaże ludzką twarz tego faceta, a nie to co przez jakiś czas robią z nim media. Poza tym zgadzam się, że osiągnął dużo, jako jeden z nielicznych znany jest na świecie dzięki temu co robi w życiu, a nie na salonach i w łóżku z kobietami. Chętnie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja też cenię i szanuj pracę jego i całego Behemotha. Do wszystkiego doszli sami, od zera.

      Usuń
  3. Już nie mogę się doczekać, aż w końcu złapię tę książkę w swoje łapki. Niech już będzie 24.12! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tym razem nie ciągnie mnie do lektury, zatem grzecznie odmówię :)

    OdpowiedzUsuń