books on my mind: Stephen King "Joyland"

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Stephen King "Joyland"


Fanką Stephena Kinga jestem stosunkowo od niedawna. Pierwsza książka jego autorstwa, którą przeczytałam, to "Dallas '63". Zachwyciła mnie ona klimatem małego miasteczka. Dzięki Kingowi moim marzeniem jest zalezienie króliczej nory i spędzenie bez wyrzutów sumienia spokojnej jesieni nad jeziorem w Maine. Nie mogłam się doczekać nowej książki Kinga - tym bardziej, że wiedziałam, że tym razem mistrz horroru skupił się na warstwie obyczajowej i postanowił nas nie straszyć. 
Devin Jones ma 21 lat, kredyt studencki i złamane serce. Podejmuje decyjzę o spędzeniu lata na pracy w wesołym miasteczku o nazwie Joyland. Nie jest to nowoczesny park rozrywki, a lunapark w starym stylu. Obowiązuje w nim jedna zasada: Sprzedajemy zabawę. Dla chłopaka to idealne miejsce. Świetnie odnajduje się w pracy, zaprzyjaźnia się ze współlokatorami, a nawet udaje mu się podbudować swoją wiarę w siebie. Czuje, że czas zrobić sobie przerwę od studiów, zapomnieć byłej dziewczynie i odnaleźć siebie. Kiedy więc kończy się sezon, Devin postanawia zostać w Joyland. Czym byłby park rozrywki bez tajemnicy. Joyland też taką ma - jest to tajemnicze morderstwo, którego ofiarą padła młoda dziewczyna. Jej ciało znaleziono w Strasznym Dworze. Od tej pory podobno widywany jest tam jej duch. Devin czuje jakiś związek z nieszczęśliwą dziewczyną i bardzo chce ją spotkać. Wkrótce poznaje też chłopca z psem - Mike i jego smutną mamę. Jaki wpływ będzie miała ta znajomość na wyjaśnienie zagadki ducha ze Strasznego Dworu?
Rozumiem, że celem Kinga było przedstawienie świata wesołych miasteczek i ten cel osiągnął. To właśnie Joyland jest głównym bohaterem tej powieści, to na nim skupił się autor. Wszystkie stworzone przez Kinga postacie są bardzo żywe i dobrze nakreślone - nawet te, którym poświęca kilka zdań. Polubiłam jego bohaterów - zazwyczaj ich lubię. Nie przepadam za zmianami w życiu, lubię jasne zasady, ład i porządek. Cenię sobie poukładanych ludzi. Właśnie takich bohaterów serwuje mi King - bardzo ludzkich i porządnych. Nawet niespodziewane sytuacje w ich życiu nie zmieniają ich zasad moralnych. Taki też jest Devin. Przyjacielski, pomocny, porządny i lubiany. 
No cóż.. King jest i pozostanie mistrzem w operowaniu nastrojem. Tak, jak zachwyciło mnie senne miasteczko z lat 60., tak też nie mogłam oprzeć się parkowi rozrywki w starym stylu. Jednak mam wrażenie, że tym razem King przebiegł trochę po wierzchu tematu. Jego opowieść jest ciekawa i wciągająca. Czyta się ją z wielka przyjemnością i błyskawicznie. Jednak po skończeniu tej książki czułam pewien niedostyt. Rozumiem, że wątek paranormalny pojawia się tu jako poboczny, jednak w tak skrótowym wydaniu King mógł spokojnie z niego zrezygnować. To, czym King zachwycał mnie do tej pory zniknęło. Tu nie ma stopiowego zagłębiania się w kreowany przez autora świat. 
King ostatnio przyzwyczaił nas do wielkich tomisk. W przypadku "Joyland" jest inaczej. Ta powieść liczy sobie 340 stron. Do tego czcionka, której użył wydawca była tak duża, że mogłam ją czytać i bez okularów. Gdyby nie te zabiegi książka byłaby o połowę cieńsza. 
Czy warto czytać "Joyland"? Oczywiście, że warto! Mimo słabych stron, przeczytałam ją jednym tchem. Nie mogłam się od niej oderwać. King nadal pozostaje królem, a jedna ciut słabsza książka tylko pokazuje nam, jak dobre były poprzednie. Dlatego też jestem pewna, że kolejne książki tego autora z całą pewnością zawitają w mojej biblioteczce. 

Stephen King, Joyland, Prószyński i S-ka, 2013
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl

14 komentarzy:

  1. Ha, a juz sie na "Joyland" nakrecilam! Nic to, sprobuje i tak, bu ;-)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, daruj sobie. Jeśli nie podobało Ci się Dallas, to Joyland nie spodoba Ci się jeszcze bardziej :D

      Usuń
  2. Od jakiegoś czasu mam ochotę na poznanie autora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie znasz żadnych jego książek? Jeśli tak, to koniecznie bierz się za poznawanie :)

      Usuń
  3. Wszyscy czytają "Joyland" :) Już tyle recenzji przeczytałam, że chyba mogę w końcu sama się zabrać za tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tylu recenzjach, to juz anwet książki czytać nie trzeba :D

      Usuń
  4. Też od niedawna czytuje Kinga i na nową książkę mam ochotę, ale najpierw wezmę się za te starsze, będące bardziej horrorami niż "Joyland".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Repertuar Kinga jest dość rozległy - znajdziesz ksiazkę na każdą okazje :)

      Usuń
  5. Ja też lubię Kinga od mniej krwawej i strasznej strony:) "Dallas'63" wspominam bardzo przyjemnie, chociaż mam wrażenie, że King nie obrazuje rzeczywistości, tylko tworzy karykatury. Miałam okazję zwiedzić Dallas, widziałam miejsce związane ze śmiercią prezydenta i trasą jego przejazdu, więc rzuciłam się na "Dallas" w poszukiwaniu czegoś znajomego i klimatu miejsca, a znalazłam: karykaturę. Poza tym King ma jeszcze inną twarz - napisał cykl o Rolandzie (fantasy), ale to już dla koneserów gatunku... "Joyland" przeczytam chętnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o maisto, to owszem - muszę sie z Toba zgodzić. On nakreśla szkic. Za to jest specjalistą od małych miasteczek - to wychodzi mu fenomenalnie.

      Usuń
  6. Wczoraj dostałam paczkę z Polski z "Joyland" i też się nieco zdziwiłam objętością... King przyzwyczaił czytelników raczej do kobylastych gabarytów, a tu tak kompaktowo... Hm. Bardzo jestem ciekawa tej książki, zobaczymy, czy poskromienie gawędziarskiego stylu wyszło Mistrzowi na dobre...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało, ze niezbyt obszerna, to jeszcze te wielkie litery. No ale przynajmniej dobrze się czyta :)

      Usuń
  7. Na pewno nie przepuszczę tej książki. King to mój mistrz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytanie KInga zaczęłam od "Lśnienia", potem miałam dłuuuugą przerwę, "Miasteczko Salem", "Dallas '63" i teraz czas na "Joyland". Szkoda, że KIng kilka wątków potraktował po macoszemu, mam nadzieję, że ogólny kształt powieści wynagradza te niedociągnięcia;)

    OdpowiedzUsuń