books on my mind: Kate Alcott "Ocalone z Titanica"

poniedziałek, 29 października 2012

Kate Alcott "Ocalone z Titanica"



Wyruszający w swój dziewiczy rejs Titanic był wielką obietnicą. Najwspanialszy i najnowocześniejszy statek na świecie niósł ze sobą nadzieję na przyszłość. Dla wielu pasażerów, szczególnie trzeciej klasy, niósł ze sobą szansę na nowe, lepsze życie w Ameryce. Miał być spełnieniem marzenia o zmianie klasy społecznej, początkiem realizacji amerykańskiego snu - od pucybuta, do milionera. Niezniszczalny Titanic zatonął w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku. Wraz z nim na dnie oceanu spoczęła większość marzycieli - pasażerów trzeciej klasy.
Pochodząca z biednej rodziny Tess Collins ma w Liverpoolu tylko jedną perspektywę - pracę służącej. Dziewczyna potrafi jednak pięknie szyć i nie ma zamiaru spędzić życia usługując innym ludziom. 10 kwietnia 1912 roku postanawia postawić wszystko na jedną kartę - porzuca kiepską pracę i idzie do portu, gdzie do wypłynięcia szykuje się Titanic. Tess chce podjąć pracę pokojówki na statku. Chciałaby dostać się do Ameryki i tam zająć się szyciem. Dziewczyna ma ogromne szczęście. Dziwnym zbiegiem okoliczności zostaje zatrudniona przez światowej sławy projektantkę mody - lady Lucile Duff-Gordon.
Rejs staje się urzeczywistnieniem marzeń Tess. Nie dość, że lady Lucile ma do niej niezwykłą, matczyną słabość, to jeszcze poznaje dwóch uroczych mężczyzn - przystojnego marynarza i charyzmatycznego milionera.Niestety nadchodzi 14 kwietnia.
Ludzie w obliczu katastrofy zachowują się różnie. O tym, co działo się na Titanicu mówiono już wiele.Grająca do końca orkiestra dla jednych jest symbolem arogancji bogaczy, dla innych ostatnim gestem, jaki muzycy zaoferowali umierającym. Niektórzy dżentelmeni, nienagannie ubrani, w spokoju i z godnością oczekiwali śmierci, inni ratowali się kosztem innych. Były kobiety, które zostały ze swoimi mężami, żeby ci nie umierali w samotności, a były inne, które jak lady Lucile Duff-Gordon uciekały w prawie pustej łodzi.
Tess udało się przeżyć. Nie wie, że teraz przyjdzie jej się zmierzyć z dylematami moralnymi. Jej pracodawczyni zostaje wezwana przez senacką komisję do sprawy zbadania katastrofy Titanica. Wkrótce o jej zachowaniu w trakcie  ewakuacji statku mówią wszyscy. Mimo lojalności wobec Lucile Tess musi odpowiedzieć sobie na pytania o jej moralność. Czy po tym co zrobiła można jeszcze mówić o jej człowieczeństwie. Gdzie jest granica pomiędzy pomocą, a przekupstwem? Gdzie jest cienka granica pomiędzy ratowaniem swojego życia, a morderstwem? I w końcu jaką drogę powinna wybrać Tess, żeby się nie zagubić.
Sprawa Duff-Gordonów, która pojawia się w książce zdarzyła się naprawdę. W łodzi, w której mogło zmieścić się 40 osób, płynęło tylko 12 osób, w tym siedmiu marynarzy. Mimo tego, jakie piekło przytrafiło się pasażerom Titanica, lady Duff-Gordon uznała za stosowne zrobienie pamiątkowego grupowego zdjęcia osób ze swojej łodzi. Uśmiechnięte twarze na zdjęciu każą nam zadać sobie pytanie: a w czym ci ludzie byli lepsi od innych? Dlaczego dali sobie prawo do życia i swoim zachowaniem odebrali je innym? Jakie tchórzostwo powoduje, że tylko jedna łódź wróciła po rozbitków?
"Ocalone z Titanica" porusza jeszcze jeden ważny problem - rolę kobiety w społeczeństwie z początku XX wieku. Mówi o emancypacji, o niesprawiedliwym traktowaniu, wyzysku, niższym wynagrodzeniu. I mówi o czymś jeszcze, o radości z samodzielnego zdobywania małych celów, o docenieniu wszystkiego, co uda nam się w życiu osiągnąć. Czy lepszy jest wielki sukces, osiągnięty za pomocą i za pieniądze mężczyzny, czy lepiej smakuje to, co osiągniemy same? A wrzucając w to ciut współczesności, to to pytanie stawiam także panom - to działa w dwie strony.
Książka Kate Alcott nie jest dziełem wybitnym, ale napisana jest całkiem sprawnie. Autorka jest dziennikarką polityczną i może jej doświadczenie zawodowe pozwala nam spojrzeć na zatoniecie Titanica z innej strony. "Ocalone z Titanica" to debiut pisarski pani Alcott i jest to bez wątpienia debiut całkiem niezły.


Lady Duff-Gordon i jej "wesoła" załoga

Kate Alcott, Ocalone z Titanica, Prószynski i S-ka, 2012

12 komentarzy:

  1. Książka brzmi interesująco, nie do końca moje klimaty, ale mnie zainteresowałaś, chętnie się za nią rozglądnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki raczej nie przeczytam, nie mój klimat, i pewnie trochę bym się przy niej wkurzała, właśnie na to, dlaczego niektóre łodzie były puste, dlaczego luzie nie ratowali się w inny sposób, przecież nie brakowało sprzętów na tym statku. Dlaczego skazano trzecia klasę na śmierć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie kusi mnie... ale okladka mi sie podoba :-).

    OdpowiedzUsuń
  4. Interesująca i kusząca. O "Titanicu" powiedziano już wszystko, ale tej historii nigdy za wiele. W końcu to jedyny film, który można oglądać 1000 razy i nigdy się nie znudzi. A jak już podoba się to takiej "antyromantycznej" osobie jak ja, to historia musi być wyjątkowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, romantyzmu też tu trochę jest.. Nawet Jack jest ;)

      Usuń
  5. Nie wiem. Może kiedyś. Na dziś mam co czytać.
    Jednak zapamiętam tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kusząco... Klimaty jak najbardziej moje. Lubię takie historie- wzbudzające skrajne emocje, stawiające wiele pytań, a do tego oparte na faktach (chociaż oczywiście lepiej byłoby, gdyby katastrofa Titanica była tylko fikcją literacką).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem do końca przekonana, co do skrajności emocji wzbudzanych przez tę książkę ;) Ale i tak warto :)

      Usuń