Halina Żyleta jest ciężarną, młodą wdową. Jej chłopak Antek został brutalnie pobity. W wyniku odniesiony ran zmarł. Od tego czasu Halina sporo czasu spędza na cmentarzu, gdzie zdecydowanie wyróżnia się wiekiem i strojem. Ilość tatuaży na jej rękach sprawia, że wdowia społeczność patrzy na nią dość nieufnie. Dziewczynie zupełnie to nie przeszkadza. Codziennie odwiedza swojego Antka.
Antek był postacią niezwykłą. Ten wytatuowany bojownik o sprawiedliwość spędzał wieczory nie przed telewizorem, ale na biciu tych, którzy sobie na to zasłużyli. Nigdy nie bił przypadkowych osób, zawsze wiedział kto znajduje się na jego czarnej liście. Teraz, kiedy go zabrakło, Halina przejęła jego niewdzięczną pracę. Wieczorami wyrusza wraz z przyjaciółką Celiną Cios na łowy. Te bójki, ten moment, kiedy skrwawione ofiary padają na ziemię, to jedyny moment, w którym Halina prawie czuje, że żyje. Ale prawie robi wielką różnicę...
Dziewczyny starannie wybierają swoje ofiary. Nie znoszą niesprawiedliwości, razi je oszustwo i zdrada. W ich kodeksie honorowym nie ma miejsca pobłażanie. Biją głównie mężczyzn, ale kobiety, które nie szanują innych kobiet (szczególnie te, które odbierają innym partnera), też mogą trafić pod ich pięści. Czasem pomaga im Bronka. Ta szanowana prawniczka szczególnie nie lubi chamstwa w komunikacji miejskiej. Nocami zamienia swoje luksusowe auto na autobus i tam oczyszcza świat z pijaków i łobuzów. Te nocne wycieczki pozwalają jej na chwilę zapomnieć o zżerającym jej ciało raku - podstępnym wrogu, którego nie jest w stanie siłą wypędzić ze swojego ciała.
Jest też Stefa Karwowska - właścicielka salonu kosmetycznego, a prywatnie kochana małżonka typu worek bokserski. Bita i upokarzana przez swojego męża snuje fantazje na temat zabójstwa. Układa misterny plan. Niestety porywcze koleżanki odbierają jej całą przyjemność. Po ich interwencji małżonek Karwowski nigdy już nie uderzy Stefy.
Cała czwórka, wspomagana przez dwóch szaleńców i babcię Haliny - weterankę Powstania Warszawskiego ma do wykonania zadanie dużo większej wagi. Muszą się rozprawić z nieuczciwym deweloperem, który nieczystymi metodami próbuje uzyskać tereny pod budowę swoich biurowców.
Język Sylwii Chutnik, jak i wybór Warszawy na bohatera powieści od razu kojarzy się z Tyrmandem. W "Cwaniarach" to miasto właśnie jest na pierwszym planie. W teście pojawia się dość sentymentalny obraz dawnej Warszawy, a już sam tytuł łączy urocze panie z piosenkami Grzesiuka i folklorem czerniakowskim. Na okładce wyczytałam, że książka ta napisana jest w konwencji łotrzykowskiej. Nie jestem o tym do końca przekonana. Bohaterki miały być silnymi kobietami, a ja nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że tym całym biciem koiły one tylko własny ból. Tak, jak nastolatki w depresji kaleczą się żyletkami, tak ta czwórka pań (no może oprócz Stefy) szukała ukojenia w bójkach. Uderzenia i rany poniesione w walce pozwalały im na chwilę zapomnieć o bólu psychicznym.
"Cwaniary" to pierwsza książka Sylwii Chutnik jaką przeczytałam.Bardzo mi się podobała, chociaż tak kwiecisty styl pisania bywa męczący. Autorka zawarła w niej wiele bardzo celnych spostrzeżeń, a kilka jej powiedzeń na pewno zagości na stałe w moim słowniku. Teraz chętnie przeczytam tak chwalony "Kieszonkowy atlas kobiet". Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepszy niż opowieść o Halinie Żylecie i jej przyjaciółkach.
Sylwia Chutnik, Cwaniary, Świat Książki, 2012
Przyznam, że nabrałam ogromnej ochoty na przeczytanie tej książki! Ciekawie się zapowiada :-)
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńNie wiem do końca czemu, ale jakoś nie ciągnie mnie do lektury tej książki. Może kiedyś mi się odwróci... ale nie teraz.
OdpowiedzUsuńNo tak, na książki trzeba mieć ochotę i nastrój. Nie ma co czytać czegoś na siłę. Jest mnóstwo dobrych książek :)
UsuńNiedawno zapoznałam się z "Mama ma zawsze rację" Sylwii Chutnik i postanowiłam, że zapoznam się także z resztą jej twórczości, ponieważ przypadła mi do gustu. Na "Cwaniary" również mam chrapkę. :)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką krótkich form literackich - opowiadań, czy felietonów, więc nieco osłabł mój zapał do "Mama ma zawsze rację". Ale muszę przyznać, ze okładka mnie zachwyca :P
UsuńNo widzę, że muszę się zapoznać z twórczością tej pani. Polubiłam ostatnio literaturę naszych rodzimych autorów. Zwłaszcza autorek.
OdpowiedzUsuń