Wraz z nadejściem cieplejszych dni i pojawieniem się słońca naszła mnie refleksja nad dobieraną przeze mnie lekturą. Nie wiem czy to wpływ zimy, czy taka już po prostu jestem, ale w mojej biblioteczce prym wiodą książki mroczne, przygnębiające, bądź o ciężkiej tematyce. Czasem jednak zdarza się, że mam ochotę na coś lżejszego i zabawnego. Takie dokładnie są książki z serii o Stephanie Plum. Dlatego zdecydowałam się na przeczytanie najnowszej części jej przygód "Po szóste nie odpuszczaj".
Łowczyni nagród Stephanie Plum nie ma łatwego życia. Jej libido szaleje, a wokół niej kręcą się sami seksowi mężczyźni. Ulubienica wszystkich babcia Mazurowa stwierdza, że życie jej ucieka, i aby je schwytać postanawia z zamieszkać z wnuczką. A do tego dziewczyna ma złapać swojego mistrza Komandosa, który jest podejrzany o morderstwo. Komandos zaś chce wykorzystać Stephanie do udowodnienia swojej niewinności. Na domiar nieszczęścia kolega postanowił podstępnie uraczyć łowczynię uroczym psem o imieniu Bob. I jak tu nie zwariować?
Na szczęście Stephanie ma wokół siebie mnóstwo życzliwych osób. Wszyscy chcą jej pomagać. No może poza jednym zbiegiem, który akurat ma w planach ją spalić. No i może jeszcze poza śledzącymi ją gangsterami. Ale poza tym to wszyscy ją kochają. Hmm.. prawie wszyscy.
Książka o Stephanie Plum jest sympatyczną rozrywką na niedzielne popołudnie. Czyta się błyskawicznie. Język, którym jest napisana jest barwny i żywy. Postacie są dobrze zarysowane i budzą sympatię (nawet sadystyczny morderca). Wszystkie kierują się "żelazną" logiką, która bawi czytelnika do łez. Akcja dzieje się w zamkniętym środowisku - wszyscy znają wszystkich, chodzili razem do szkoły, w życiu kierują się licealnymi sympatiami i antypatiami. Łatwo jest zrozumieć czyjeś działania, kiedy zna się motywy nim kierujące. Może to ułatwić pracę łowczyni nagród, ale czasami może być sporym utrudnieniem.
Nie jest to wybitne dzieło literackie i nawet nie próbuje udawać. Książka jest rozrywką na poziomie powieści kryminalnych matki Sookie Stackhouse - Charlaine Harris. Jednak powieść o Śliweczce podobała mi się dużo bardziej - język był bardziej wyrazisty, postacie lepiej zarysowane i sympatyczniejsze, a i humor zdecydowanie bardziej do mnie trafił.
Według opisu z okładki seria książek o Stephanie Plum cieszy się na wielką popularnością - szczególnie wśród Amerykanek. Nie czytałam poprzednich części przygód sympatycznej i ciamajdowatej łowczyni nagród, jednak spokojnie dałam sobie radę z tą lekturą. Nie pogubiłam się w faktach i zdarzeniach - stanowi ona odrębną całość. Nie wiem, czy prędko przeczytam kolejne części z tej serii, ale jestem pewna, że kiedy przyjdzie mi ochota na coś lekkiego, to wezmę ją pod uwagę.
Łowczyni nagród Stephanie Plum nie ma łatwego życia. Jej libido szaleje, a wokół niej kręcą się sami seksowi mężczyźni. Ulubienica wszystkich babcia Mazurowa stwierdza, że życie jej ucieka, i aby je schwytać postanawia z zamieszkać z wnuczką. A do tego dziewczyna ma złapać swojego mistrza Komandosa, który jest podejrzany o morderstwo. Komandos zaś chce wykorzystać Stephanie do udowodnienia swojej niewinności. Na domiar nieszczęścia kolega postanowił podstępnie uraczyć łowczynię uroczym psem o imieniu Bob. I jak tu nie zwariować?
Na szczęście Stephanie ma wokół siebie mnóstwo życzliwych osób. Wszyscy chcą jej pomagać. No może poza jednym zbiegiem, który akurat ma w planach ją spalić. No i może jeszcze poza śledzącymi ją gangsterami. Ale poza tym to wszyscy ją kochają. Hmm.. prawie wszyscy.
Książka o Stephanie Plum jest sympatyczną rozrywką na niedzielne popołudnie. Czyta się błyskawicznie. Język, którym jest napisana jest barwny i żywy. Postacie są dobrze zarysowane i budzą sympatię (nawet sadystyczny morderca). Wszystkie kierują się "żelazną" logiką, która bawi czytelnika do łez. Akcja dzieje się w zamkniętym środowisku - wszyscy znają wszystkich, chodzili razem do szkoły, w życiu kierują się licealnymi sympatiami i antypatiami. Łatwo jest zrozumieć czyjeś działania, kiedy zna się motywy nim kierujące. Może to ułatwić pracę łowczyni nagród, ale czasami może być sporym utrudnieniem.
Nie jest to wybitne dzieło literackie i nawet nie próbuje udawać. Książka jest rozrywką na poziomie powieści kryminalnych matki Sookie Stackhouse - Charlaine Harris. Jednak powieść o Śliweczce podobała mi się dużo bardziej - język był bardziej wyrazisty, postacie lepiej zarysowane i sympatyczniejsze, a i humor zdecydowanie bardziej do mnie trafił.
Według opisu z okładki seria książek o Stephanie Plum cieszy się na wielką popularnością - szczególnie wśród Amerykanek. Nie czytałam poprzednich części przygód sympatycznej i ciamajdowatej łowczyni nagród, jednak spokojnie dałam sobie radę z tą lekturą. Nie pogubiłam się w faktach i zdarzeniach - stanowi ona odrębną całość. Nie wiem, czy prędko przeczytam kolejne części z tej serii, ale jestem pewna, że kiedy przyjdzie mi ochota na coś lekkiego, to wezmę ją pod uwagę.
Uwielbiam książki o Stephanie. W oczekiwaniu na siódmy tom, mam zamiar nadrobić zaległości i zapoznać się z pierwszym i drugim! :) Naprawdę fajna seria! :D
OdpowiedzUsuńMyślę, ze też spróbuję z poprzednimi tomami :)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki z tej serii, ale powiem że mam w planach, bo widzę że to coś dla mnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz lekkie i zabawne książki, to jak najbardziej :)
UsuńJa również jestem świeżo po lekturze:) Nie czytałam poprzednich części, ale tak jak ty pewnie sięgnę po nie w przypływie chęci przeczytania czegoś lżejszego. Dla mnie to rozrywka w czystej postaci. Nic nie wnosi, ale ile daje śmiechu!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIdealna lektura na urlop :)
UsuńKurczę, muszę w końcu zapoznać się z tą serią:)
OdpowiedzUsuńMiła, sympatyczna i zabawna. Fajny odmóżdżacz :)
UsuńZupelnie mnie nie kusi, ale recenzje przeczytalam z ciekawoscia :-).`
OdpowiedzUsuńNie namawiam :)
UsuńClive Cussler dla kobiet :)
OdpowiedzUsuń