Już jako dziecko dość dokładnie wiedziałam, jakie obrazy podobają mi się najbardziej. Wtedy brakowało mi wiedzy i słownictwa, żeby je opisać. Z tego powodu mówiłam, że podoba mi się kiedy linie w obrazie, czy rzeźbie są długie i pionowe. Dodatkowym atutem w moim dziecięcym świecie sztuki były wypukłe maźnięcia pędzlem. Miałam je czuć pod palcami. Niestety żadne muzeum nie jest skłonne udostępniać swoich zbiorów do sprawdzania faktury farby. Dlatego też lubię, kiedy sztuka spełnia chociaż podstawowy warunek pionowych linii. Idealnie w to kryterium trafia ze swoją twórczością Gustav Klimt. Zachęcona poznawałam kolejne jego obrazy i porzuciłam już nawet zasadę liniowości. Dzięki niemu odkrywałam kolejnych artystów. Tak poznałam Alfonsa Muchę, Henri de Toulouse-Lautreca, czy burzącą zasady secesji Tamarę Łempicką.
Nie jestem żadnym znawcą sztuki, ale uwielbiam patrzeć na ładne rzeczy. Szczególnie trafia do mnie estetyka okresu przedwojennego. Zachwycają mnie stroje, sztuka użytkowa, czy w końcu malarstwo i grafika. Wielką przyjemnością dla mnie było przeglądanie w księgarni albumów autorstwa Rosalind Ormiston i Michaela Robinsona - "Secesja" i "Art Deco". Wiem, że jest też trzeci album poświęcony w całości twórczości Alfonsa Muchy. Kiedy w niedzielę Martyna sprezentowała mi jeden z tych albumów, aż podskoczyłam z radości. Z prawdziwą przyjemnością przerzucam kolejne strony.
Rosalind Ormiston, Michael Robinson są brytyjskimi historykami sztuki. W swojej książce omówili genezę secesji, jej źródła, kierunki rozwoju. Piszą o tym, jak wyglądała ona w różnych krajach, omawiają jej przedstawicieli. Podoba mi się, że przy każdej reprodukcji znajdziemy odniesienie do innych dzieł tego okresu. Ułatwia to laikom, takim jak ja, dalsze poszukiwania i poznawanie kolejnych twórców. W dalszych częściach dowiadujemy się o grafice i widzimy, jaki wpływ miała na reklamę.
Bardzo cieszę się, że dzięki temu albumowi mogę poznawać sztukę nie tylko od strony wizualnej, ale także historycznej. Moje niewprawne oko nie jest w stanie wyłapać wszystkim niuansów, które są oczywiste dla historyka sztuki. Wprawdzie postrzeganie obrazu, tak jak np muzyki, jest kwestią indywidualnego obioru widza, to jednak warto mieć teoretyczne podstawy. Pozwalają one na dostrzeżenie szczegółów, na które być może nie zwrócilibyśmy uwagi. Ułatwiają także złapanie kontekstu interpretacyjnego.
Dla mnie album "Secesja" ma jeszcze jedno, całkiem przyziemne znaczenie - dzięki niemu mogę przeglądać moje ulubione obrazy i grafiki bez pośrednictwa komputera. Mam nadzieję, że z czasem w moim domu zagoszczą pozostałe albumy z tej serii.
Nie znam się za dobrze na sztuce, ale lubię secesję. Podejrzewam, że znalazłabym w tym albumie coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ze mnie też żaden znawca. A w album z pewnością Ci się spodoba :)
UsuńObraz mnie przyciągnął, uwielbiam go. Chciałabym zdobyć ten album:)
OdpowiedzUsuńAlbumy z wydawnictwa Arkady są zawsze pięknie i ciekawie wydane. Ja akurat zajmuję się malarstwem i często też robię kopie obrazów. Czasem ciężko jednak o dobrą reprodukcję..Jakiego formatu jest ta książka?
OdpowiedzUsuń26cm x 26cm. Z tym, że nie wszystkie reprodukcje są całostronnicowe, a i zdarzają się takie, których nie przedrukowano w całości. Niemniej jednak gorąco polecam :)
UsuńZupelnie nie interesuje sie malarstwem, ale po Twojej recenzji chetnie przejrzalabym ten album :-).
OdpowiedzUsuńA to jak u mnie będziesz, to Ci pokażę :)
Usuńach! mam słabość do klimta!
OdpowiedzUsuń