18-letnia Susanna Kaysen wie, że coś z nią nie jest w porządku. Sama zgłasza się do psychiatry, który po krótkiej rozmowie z nią zaleca odpoczynek. Odpoczynek jest eufemizmem oznaczającym dobrowolne zgłoszenie się do szpitala psychiatrycznego. Susanna wsiada w taksówkę i jedzie do szpitala McLean. Potem sporo czasu spędza w poczekalni, cierpliwie czekając na swoją kolej. Lekarze i pielęgniarki biegają, zajęci swoim sprawami, a dziewczyna spokojnie czeka. W końcu podpisuje wszystkie niezbędne dokumenty i zostaje pacjentką oddziału psychiatrycznego. Później wiele razy analizuje, jak do tego doszło. Dlaczego psychiatra rozmawiał z nią tak krótko i od razu odesłał ją do szpitala? Przecież nie mógł jej zdiagnozować w 20 minut. Dokumenty mówią, że rozmowa trwała 3 godziny, ale przecież to niemożliwe. Susanna snuje swoje rozważania, biorąc nawet pod uwagę fakt, że kompletnie nie umie określać czasu. Gubi się w minutach i sekundach. Do tego dziewczyna uważa, że nie mogła zgłosić się do szpitala dobrowolnie. No przecież jak to możliwe? Jak mogło zdarzyć się to, że sama wsiadła do taksówki i sama przesiedziała w poczekalni tyle czasu? Ile czasu? Tego Susanna nie potrafi określić.
Szpitalny czas dzieli się na starannie wyodrębnione etapy. Jest czas na posiłki, na terapię z poszczególnymi lekarzami, jest czas zmiany pielęgniarek, które zawsze pojawiają się w tych samych porach, w tej samej kolejności. W szpitalu główną rozrywką jest rozmawianie. Snucie opowieść, niekoniecznie prawdziwych, Ubarwianie jest na porządku dziennym. Na oddziale mieszkają rówieśnice Susanny. Każda z nich trafiła tu z innego powodu, każda ma inną diagnozę. Diagnoza jest jak trofeum. Można ją dumnie obnosić przed koleżankami, można zasłaniać się nią w trudnych chwilach "socjopatka", "osobowość pograniczna", "schizofrenia". Każda z pacjentek stara się wypracować swój sposób na cierpienie. Każda stara się zachować godność w tym szalonym świecie.
Kwestia leczenia psychiatrycznego była w latach sześćdziesiątych dość drażliwa. Wiele słyszy się o kontrowersyjnych metodach leczenia, o łamaniu przez personel szpitalny praw człowieka, czy o statusie społecznym, jaki mogła osiągnąć osoba mająca w kartotece leczenie psychiatryczne. Można powiedzieć, że Susanna Kaysen i tak trafiła dobrze. Szpital McLean jest drogą placówką, w której koszty pobytu ponoszą hospitalizowani. Susanna pisze, że jej dwuletni pobyt pochłonął środki zgromadzone przez jej rodziców na collage. W placówce tej do zdrowia dochodziło wiele słynnych osób: Sylvia Plath, Robert Lowell, James Taylor, czy Ray Charles. Pielęgniarki, które opisuje to w większości mądre, życzliwe osoby, którym rzeczywiście na sercu leżało dobro pacjentek. Niemniej jednak choroba psychiczna sama w sobie wyniszcza człowieka. Mało kto umie zrozumieć chorego. Właśnie to chciała swoim czytelnikom wyjaśnić Susanna. Chciała opowiedzieć o swojej chorobie.
W "Przerwanej lekcji muzyki" opisy szpitalnej codzienności przeplatają się z opisami stanów psychicznych autorki. Wszystko to zilustrowane jest fragmentami szpitalnej kartoteki Susanny. O tę właśnie kartotekę dziewczynie przyszło stoczyć ciężką walkę. Aby ją wydostać ze szpitala, potrzebowała pomocy prawnika. To właśnie na jej podstawie zdecydowała się na spisanie zbeletryzowanych wspomnień.
Każdego, kto widział film nakręcony na podstawie "Przerwanej lekcji muzyki" sama książka rozczaruje. Oczywiście, jest przygnębiająca, bo to co w swojej głowie przeżywała ta krucha osiemnastolatka jest przygnębiające. Jednak trudno samą książkę oceniać pod względem jej walorów artystycznych. Opowieść Susanny mogłaby być katharsis, ale brak jej ładunku emocjonalnego. Nie jestem przekonana, czy napisanie tej książki przyniosło autorce emocjonalną ulgę. Jeśli zaś oceniać tę książkę w kategorii wspomnień, czy autobiografii, to także nie wpisuje się ona w te gatunki. Jednego możemy być pewni - będąc w szpitalu Susanna marzyła o tym, żeby być pisarką. Spełniła swoje marzenie. Jej książka została wydana, przetłumaczona na wiele języków i zekranizowana. Cóż więcej chcieć do szczęścia?
Susanna Kaysen, Przerwana lekcja muzyki, Zysk i S-ka, 1996
Kwestia leczenia psychiatrycznego była w latach sześćdziesiątych dość drażliwa. Wiele słyszy się o kontrowersyjnych metodach leczenia, o łamaniu przez personel szpitalny praw człowieka, czy o statusie społecznym, jaki mogła osiągnąć osoba mająca w kartotece leczenie psychiatryczne. Można powiedzieć, że Susanna Kaysen i tak trafiła dobrze. Szpital McLean jest drogą placówką, w której koszty pobytu ponoszą hospitalizowani. Susanna pisze, że jej dwuletni pobyt pochłonął środki zgromadzone przez jej rodziców na collage. W placówce tej do zdrowia dochodziło wiele słynnych osób: Sylvia Plath, Robert Lowell, James Taylor, czy Ray Charles. Pielęgniarki, które opisuje to w większości mądre, życzliwe osoby, którym rzeczywiście na sercu leżało dobro pacjentek. Niemniej jednak choroba psychiczna sama w sobie wyniszcza człowieka. Mało kto umie zrozumieć chorego. Właśnie to chciała swoim czytelnikom wyjaśnić Susanna. Chciała opowiedzieć o swojej chorobie.
W "Przerwanej lekcji muzyki" opisy szpitalnej codzienności przeplatają się z opisami stanów psychicznych autorki. Wszystko to zilustrowane jest fragmentami szpitalnej kartoteki Susanny. O tę właśnie kartotekę dziewczynie przyszło stoczyć ciężką walkę. Aby ją wydostać ze szpitala, potrzebowała pomocy prawnika. To właśnie na jej podstawie zdecydowała się na spisanie zbeletryzowanych wspomnień.
Każdego, kto widział film nakręcony na podstawie "Przerwanej lekcji muzyki" sama książka rozczaruje. Oczywiście, jest przygnębiająca, bo to co w swojej głowie przeżywała ta krucha osiemnastolatka jest przygnębiające. Jednak trudno samą książkę oceniać pod względem jej walorów artystycznych. Opowieść Susanny mogłaby być katharsis, ale brak jej ładunku emocjonalnego. Nie jestem przekonana, czy napisanie tej książki przyniosło autorce emocjonalną ulgę. Jeśli zaś oceniać tę książkę w kategorii wspomnień, czy autobiografii, to także nie wpisuje się ona w te gatunki. Jednego możemy być pewni - będąc w szpitalu Susanna marzyła o tym, żeby być pisarką. Spełniła swoje marzenie. Jej książka została wydana, przetłumaczona na wiele języków i zekranizowana. Cóż więcej chcieć do szczęścia?
Susanna Kaysen, Przerwana lekcja muzyki, Zysk i S-ka, 1996
Książki tej jeszcze nie znam i chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy po latach Susanna ponownie nie zaczęła cierpieć z powodu dolegliwości psychicznych.
Niestety nie wiem, ale natura schorzeń psychicznych sugeruje raczej przewlekłość.
UsuńPoczątek - krótka rozmowa z psychiatrą, przynajmniej w odczuciu pacjentki, szybkie skierowanie do szpitala - całkiem jak w "Szklanym kloszu" Plath, więc już jestem zainteresowana i to mocno! No i samą tematyką w ogóle :)
OdpowiedzUsuńMam w planach Szklany klosz. Zaczęłam przeglądać i literacko wygląda na lepszy
UsuńZmartwiłaś mnie, że skoro widziałam film, to mogę się poczuć rozczarowana książką, poza tym nie mam teraz natchnienia na takie przygnębiające lektury.
OdpowiedzUsuńNo to nie ma co czytać na siłę. Przyjdzie czas i na tę książkę :)
UsuńCzyli ogólnie rzecz mówiąc film dużo lepszy? Kiedyś go oglądałem, ale tak czytając Twoją recenzją poczułem się zainteresowany książką. Tematyka ciekawa.
OdpowiedzUsuńTak, film podobał mi się bardziej. Tu brak emocji wydaje mi się ochroną przed dawną traumą
UsuńFilmu nie widziałam, ale z pewnością zobaczę. Książkę sobie chyba odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńTo dobre posunięcie :)
Usuńz tego co pamiętam, to film mnie rozczarował, a książki niestety nie czytałam
OdpowiedzUsuńNo to jeśli film rozczarował, to książka jeszcze bardziej. Chociaż każdemu odpowiada co innego :)
UsuńZ jednej strony czuję że to ciężka książka ale chciałabym ją przeczytać, bo zainteresowałaś mnie swoją recenzją :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. Warto spróbować.
UsuńFilmu nie widziałam, ale motyw leczenia psychiatrycznego pojawił się w pewnej książce pt. "Zniknięcia Esme Lennox" Maggie O'Farell. To dość ciekawy temat i z tego powody zajrzałabym i do tej książki.
OdpowiedzUsuńA o tej książce nie słyszałam. Chętnie spróbuję.
Usuńniestety to nie jest tematyka, która mogłaby mnie zaciekawić :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNic na siłę :)
UsuńLubię takie książki i ta też już jakiś czas wpadła mi w ręce, moim zdaniem jest dobra, ale czytałam lepsze. : )
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie tak samo czuję :)
UsuńNie czytałam książki i chyba już nie sięgną po nią, skoro ekranizacja jest lepsza. Szkoda trochę, bo takie historie mają potencjał wywołania ogromu emocji u czytelnika.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony tak, z drugiej jest całe mnóstwo świetnych ekranizacji, gdzie oryginał jest słaby. Dzięki temu mamy i dobre książki i dobre kino :)
Usuńubóstwiam ekranizacje tej powieści, ale po wersje papierową boje się sięgnąć. zbyt dużo krytycznych opinii, a nie chce sobie psuć wrażenia.
OdpowiedzUsuńNo to zostaw wszystko tak, jak jest :)
UsuńFilm ogromnie mi się podobał. Książki nie udało mi się zdobyć. Mam rozumieć, że nic nie straciłam? :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mnie, to nie :)
UsuńFilmu nie miałam okazji oglądać filmu, ani nie czytałam książki. Teraz nie wiem, co zrobić. Zazwyczaj najpierw czytam książkę, nim sięgnę po jej ekranizację, ale w tym wypadku przeczytanie książki jest niewskazane. ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Ależ nie jest niewskazane! Jest bardzo wskazane. I podziel się opinią :)
UsuńBrzmi jak cos w moich klimatach, na pewno przeczytam... z drugiej strony dziwne, ze nigdy nie trafilam na nia w bibliotekach, hmmm.
OdpowiedzUsuńZobacz film :)
UsuńO, w Zielonej Gorze jest tylko w magazynie wypozyczalni O-O.
OdpowiedzUsuńTzn. mozna zamowic, ale na polkach jej nie ma...
Oglądałam film, baaaardzo mi się podobał. Nawet nie wiedziałam, że jest na podstawie książki! Może przeczytam, co by mieć za sobą "komplet", ale póki mam tak ogromną kolejkę książek do przeczytania, że muszę uważniej dobierać lektury. Tym bardziej, że wiele pewnie nie tracę, nie znając pierwowzoru.
OdpowiedzUsuńSpokojnie może poczekać :)
Usuńno i udało mi się w kończy przeczytać książkę
OdpowiedzUsuńpamiętam, że jak pojawił się film to bardzo chciałam zobaczyć, ale pamiętam, że czułam się rozczarowana
po wielu latach sięgnęłam za książkę ( za sprawą tego bloga) i jakoś tak jak czytałam jak bym nigdy tej historii nie znała
swobodnie się czyta, ale cały czas wydaj mi się to nieprawdopodobne, że tak można było kogoś "wsadzić" do psychiatryka
no chyba, że osoba chora zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że już wcześniej jest obserwowana i "wyrok" został wydany