Mam w sobie czasem małą dziewczynkę, która marzy o dobrych zakończeniach i towarzyszącym im porywających piosenkach. Dlatego też od lat wzruszam się oglądając film Dirty dancing. Lubię kiedy piękne, pełne cnót panie i dzielni, męscy panowie pokonują wszystkie przeszkody i odkrywają łączącą ich miłość. Niestety, życie nie jest różowe i rzadko kiedy królewna i książę żyją długo i szczęśliwie. Zwykle pokonuje ich proza dnia codziennego (czasem też inna księżniczka, która bezpardonowo przejmuje księcia). Dlatego też z tak wielką przyjemnością obejrzałam oscarowy film "Poradnik pozytywnego myślenia". Z tego samego powodu przeczytałam książkę pod tym samym tytułem. Tam nie ma filmowego zakończenia. No przynajmniej nie ma takiego, jakiego spodziewa się główny bohater Pat.
Pat jest 35-letnim pacjentem szpitala psychiatrycznego, Nie wie ile już czasu spędził w zamknięciu, ale wie, że jeśli będzie silniejszy, szczuplejszy, bardziej oczytany i miły to nic nie stanie na przeszkodzie "zakończeniu rozłąki", czyli że jego ukochana żona Nikki zakończy separację i rzuci się w jego ramiona. Matka Pata decyduje się wypisać syna ze szpitala. Wolność nie zmienia priorytetów mężczyzny. Nadal godzinami ćwiczy, a noce poświęca na czytanie ulubionych książek żony. Nagle na drodze Pata staje równie słaba psychicznie, jak i on, Tiffany. Od tej pory wszystko się zmienia.
Bohaterom "Poradnika pozytywnego myślenia" daleko do bajkowych książąt. Pat, oprócz obsesji na punkcie byłej żony, cierpi też na chroniczną alergię na Kenny'ego G. Tiffany to małomówna, dość posępna osoba, która ból po stracie męża próbuje utopić tańcu. Dość oczywistym jest, że problemy ze sobą mają również rodzice Pata i jego przyjaciele. Mimo tego, Matthew Quickowi udało się stworzyć naprawdę pozytywną powieść. Nie jest ważne na jakim etapie życia jesteś - najważniejsze jest to, jacy ludzie cię otaczają.
Film i książka dość sporo różnią się od siebie. Zastanawiam się na czyją korzyść na różnica działa. Z jednej strony wersja książkowa jest życiowo bardziej wiarygodna, z drugiej filmowe zakończenie powoduje u mnie wzruszenie. Książkowa wersja jest ciut mniej optymistyczna, za to atutem filmowej jest to, jak Bradley Cooper patrzy na Jennifer Lawrence. Jak dla mnie obie wersje zupełnie się nie wykluczają i obie są bardzo przyjemne.
Język, jakim napisana jest książka jest nieco infantylny. To jednak dość dobrze pasuje do naszego zmieniającego swoje życie Pata. Myślę, że ta właśnie prostota sprawia, że szukający swojego szczęścia romantyk jest czysty i niewinny jak dziecko. Szczęście jest w swej istocie proste, ale czasem zapominamy o tym. Pat nie musi szukać swojego miejsca w życiu, on je ma. Ma rodzinę, dbających o niego przyjaciół, ma ukochaną drużynę futbolową, treningi, zwyczaje, nawyki i cele. O Tiffany też dba rodzina, też ma swoją pasję, no i Pata. Ich znajomość tym różni się od bajkowych opowieści, że jestem w stanie wyobrazić sobie co będzie po napisach końcowych. To ludzie, którym proza życia nie jest straszna.
Muszę przyznać, że "Poradnik pozytywnego myślenia" mnie zaskoczył. Wprawdzie nie jest to wybitne dzieło literackie, ale jestem przekonana, że to jedna z tych książek, do których będę wracała. Wszystkie gładkie hasła o sile pozytywnego myślenia, czy filmy typu Sekret, nie poprawiają mi nastroju tak, jak historia Pata. Bo nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, nie zawsze dostajemy to, czego pragniemy. Jednak prawdziwym szczęściem jest to, kiedy zamiast tego co chcemy, dostajemy to, czego potrzebujemy. W taki los i siłę pozytywnego myślenia chcę wierzyć.
Nie czytałam książki i nie oglądałam filmu, ale i na jedno, i na drugie, nabieram coraz większej ochoty. :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować :)
UsuńCzyli spokojnie można i przeczytać i obejrzeć? :) To drugie już zaliczyłem, całkiem dobra produkcja, ale Oscar dla Jennifer Lawrence? Nie, zdecydowanie przesadzili.
OdpowiedzUsuńMożna spokojnie. A co do Jennifer Lawrence, to lubię dziewczynę i cieszę się, że ją nagrodzono :)
UsuńZazdroszcze, ze juz czytalas, ja dopiero poluje na "Poradnik..." - ale przeczytam na pewno! :-)
OdpowiedzUsuńI nie musi sam Ci wpadać w ręce? :D
UsuńMam na nią dużą ochotę, mam nadzieję, że wpadnie ona w moje ręce! I nie wiem, ale chyba skuszę sie w pierwszej kolejności na film, chociaż z reguły tak nie robię;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie trzeba zobaczyć to spojrzenie Bradleya :D
UsuńNie czytałam książki, ale widziałam film. ,,Poradnik..." również mile mnie zaskoczył. Co prawda trochę przesadzili z milionem nagród, ale trzeba przyznać, że produkcja ma swój klimat i przesłanie, a to jest najważniejsze wśród tego badziewia, które ostatnio serwują w kinach. :)
OdpowiedzUsuńNie widziałam filmu, ale słyszałam dużo dobrego, książkę też bym poczytała..:)
OdpowiedzUsuń