books on my mind: Marek Wałkuski "Wałkowanie Ameryki"

sobota, 30 marca 2013

Marek Wałkuski "Wałkowanie Ameryki"



Urodziłam się w czasach, kiedy Stany Zjednoczone były mitycznym rajem mlekiem i miodem płynącym. Mimo, że w Polsce zaszły ogromne zmiany, a obecny kryzys gospodarczy odbrązawia magiczną krainę, to słabość do niej tkwi w mojej biednej pokomunistycznej duszy. Z ogromną przyjemnością słucham opowieści osób, które miały okazję odwiedzić USA, chętnie czytam też artykuły i książki na ten temat. Dlatego też zainteresowałam się książką Marka Wałkuskiego "Wałkowanie Ameryki".
Pan Marek do Stanów pojechał jako wysłannik Polskiego Radia już kilka lat temu. Za ocean przeniósł się z całą rodziną i od razu przyszło mu się zmierzyć z zasadniczymi problemami - gdzie zamieszkać i którą szkołę wybrać dla syna. Okazuje się, że to nie lada wyzwaniem.
Przyznam szczerze, że temat ten jest dla mnie na tyle ciekawy, że nie spodziewałam się, że mogę się rozczarować. No i to było błędne założenie. Książka była nierówna. Zacznijmy od statystyki. Wiem, że dla niektórych statystyka stanowi sens życia, ale ja do nich nie należę. Przepisywanie amerykańskich roczników statystycznych uważam za zupełnie zbędne. Oczywiście teoretycznie właśnie dzięki tym rocznikom możemy wyrobić sobie bardziej obiektywną opinię o badanym zagadnieniu, ale z drugiej strony wolę ciekawe anegdotki i opowieści, niż liczby. A liczb u pana Marka jest za dużo. 
Kolejny problem,  z którym przychodzi zmierzyć się czytelnikowi, to niezdecydowanie autora, w jakim stylu pisze. Przykładem może być rozdział, w którym poznajemy wielkie mcświątynie. Pisząc o nich autor zdecydował się na zupełnie inną, humorystyczną konwencję, która niespecjalnie pasuje do pozostałych rozdziałów. Kiedy poznajemy naturę muzyki country, autor decyduje się na opisanie tekstów wybranych  piosenek najpopularniejszych wykonawców tego gatunku. No nie tego się spodziewałam. 
Bardzo ciekawe były rozdziały o mentalności Amerykanów, przegląd dominujących religii. Mam słabość do amerykańskiej prowincji (fascynują mnie goście programu Jerrey'ego Springera), więc o niej też czytałam z przyjemnością. Oczywiście nie można pominąć niezwykle ważnego i aktualnego problemu dostępu do broni. Ten temat został przez autora omówiony w sposób interesujący i dość wyczerpujący.
"Wałkowanie Ameryki" to książka średnia. Czyta się szybko i przyjemnie. Fragmentami jest bardzo interesująca. Niestety te interesujące informacje często trzeba wydłubywać spomiędzy liczb. Plusem książki jest jej sympatyczne wydanie - miła dla oka okładka, niezły papier, tasiemkowa zakładka przymocowana okładki. To wszystko sprawia, że czytanie "Wałkowania Ameryki" jest niezwykle przyjemne. Polecam tę książkę miłośnikom podróży, sympatykom Ameryki i trójkowego programu pana Wałkuskiego.
A! I jeszcze jedno. Niedawno wydano jeszcze jedną książkę o tej tematyce autorstwa Marcina Wrony. Mam zamiar ją przeczytać i mam nadzieję, że rzuci mnie na kolana :)

Marek Wałkuski, Wałkowanie Ameryki, Wydawnictwo Helion, 2012

9 komentarzy:

  1. Chętnie przejrzałabym niektóre jej rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też nie lubię, gdy do książki stricte beletrystycznej wkłada się dużo liczb i statystyk. Dlatego raczej nie zajrzę do tej książki. Odstrasza mnie także nierówność stylu, o którym piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wygląda, jak przypadkowy zlepek felietonów, a nie jak spójny tekst. Niektóre z tych felietonów są niezłe :)

      Usuń
  3. Pożyczyłam sobie tę książkę z biblioteki i jak na razie czeka ona na swój czas. Nie ciągnie mnie do niej aż tak, gdyż jakiś czas temu czytałam pewną publikację o podobnej, a wręcz 'tej samej' treści. Mam na myśli " Wrony w Ameryce". A co za dużo, to niezdrowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie wielkie nadzieje pokładam w książce Wrony. Podobała się?

      Usuń
  4. Jakoś szczególnie nie ciągnie mnie do przeczytania tej książki, choć o zwiedzeniu Ameryki marzę od bardzo długiego czasu. Niestety już trzykrotnie nie otrzymałam wizy do tego kraju ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. No, sama nie wiem... jak mnie napadnie z bibliotecznej polki, to moze i wezme ;-)).

    OdpowiedzUsuń