books on my mind: Gillian Flynn "Zaginiona dziewczyna"

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Gillian Flynn "Zaginiona dziewczyna"


Trudno jest oceniać sytuację, jeśli zna się ją tylko z jednej strony. Szczególnie trudne jest ocenianie z boku czyjegoś związku. A jeśli w grę wchodzi morderstwo, to sprawa jest jeszcze trudniejsza. Tym bardziej, że w przypadku śmierci jednego z małżonków, sprawcą najczęściej jest drugi z małżonków. Jak odróżnić zrozpaczonego męża, od bezwzględnego mordercy? Czy można oceniać po pozorach i czy opinia publiczna pozostaje nieomylna?
Amy jest córką pary nowojorskich psychologów, którzy jej dojrzewanie opisywali w książkach dla dzieci z serii Niezwykła Amy. To tam komentowali wszystkie wybory życiowe córki, tam też ganili ją za popełniane przez nią błędy. Kiedy Amy poznaje Nicka od razu wie, że są sobie przeznaczeni. Młodzi pobierają się i są niesamowicie szczęśliwi. Niestety, z powodu kryzysu oboje tracą pracę. Nick podejmuje decyzję, że najlepiej będzie wrócić w jego rodzinne strony. Za ostatnie pieniądze z funduszu Amy Nick wraz ze swoją siostrą Go otwierają bar. I tak miesiące zmieniają się lata. Tymczasowa sytuacja staje się trwałym układem, a małżonkowie coraz bardziej oddalają się od siebie. W dniu piątej rocznicy ślubu Amy znika. Ślady w salonie wskazują na morderstwo. Policja rozpoczyna śledztwo, a Nick staje się głównym podejrzanym. Co zdarzyło się feralnego dnia w domu Dunnów? 
Dawno nie czytałam książki, która pochłonęłaby mnie do tego stopnia, co "Zaginiona dziewczyna". Narracja poprowadzona jest w pierwszej osobie, z punktu widzenia Nicka. Całość przeplatana jest fragmentami dziennika Amy. Kiedy już wydaje się nam, że wiem, co mogło się stać, autorka funduje nam plot-twist. I to nie jest ostatnia niespodzianka, jaka nas czeka. Książka trzyma w napięciu do samego końca. Ba! Nie pomoże nam nawet to, że w środku książki nie wytrzymamy i zajrzymy na koniec. Ja tak zrobiłam, a i tak byłam zupełnie zaskoczona. Chciałabym napisać więcej, ale wtedy musiałabym zdradzić treść, a tego nie chcę. Ta specyficzna książka skonstruowana jest w taki sposób, że trudno o niej mówić, nie psując niespodzianki.
Wbrew negatywnym opiniom dotyczącym okładki polskiego wydania, muszę stwierdzić, że mi się ta okładka podoba. Może nie ma wiele wspólnego z zawartością, ale jest przyjemna dla oka. Bardzo lubię tak wydane książki. Powieść ma 650 stron, ale czyta się je błyskawicznie. Napisana jest przyjemnym językiem.
Bardzo brakuje mi ostatnio dobrze napisanych thrillerów. Mam wrażenie, że wszystko już było. Sam pomysł na "Zaginioną dziewczynę" też jest częściowo zapożyczony (nie powiem skąd, bo zepsuję niespodziankę). Niemniej jednak autorka poddała go dobrej obróbce, serwując nam całkiem niezłą powieść. Jeśli więc szukacie książki, która zapewni Wam świetną rozrywkę, będzie trzymała w niepewności i nie da spać do rana, to bierzcie "Zaginioną dziewczynę" w ciemno. Polecam. 

Gillian Flynn, Zaginiona dziewczyna, G+J, 2013

16 komentarzy:

  1. kolejna książka, którą sobie zapisuję na liście do przeczytania

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pierwsze taka recenzja, jaką czytałam - wszystkie pozytywne! Więc, kurczę, na pewno przeczytam. Plot-twist, świetne określenie na zagmatwaną akcję. A jeśli brakuje Ci dobrych thrillerów, wpadnij po listę 225 najlepszych kryminałów - sporo tam i cięższej tematyki, ze swojej strony polecić mogę McFadyena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, nie zauważyłam listy! Świetna sprawa. Wrzucę sobie w linki :)

      Usuń
    2. Lista niech się szerzy, niezła ściągawka :)

      Usuń
  3. Az sobie chyba kupie, grrr ;-))).

    Bo juz sie skrecam z ciekawosci, a po Twojej recenzji jeszcze bardziej :-).

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi bardzo intrygująco, ale jak na złość nie ma jej w żadnej z "moich" bibliotek. =/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to pocieszy, to w mojej zazwyczaj świetnie zaopatrzonej szczecińskiej bibliotece też jeszcze nie ma :)

      Usuń
  5. Naprawdę potrafisz zaintrygować:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fabuła tejz książki mnie zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń

  7. Własnie zaczęłam ją czytać:) Ciekawe kiedy skończę, bo ilość stron jest porażająca. Coś ostatnio mam szczęście do takich dużych objętościowo książek:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jako samiec wysunąłbym "Ojca chrzestnego" na bardzo wysokie miejsce. Choć, jak powiada pewna Kaśka często sięgam po... literaturę babć? Orzeszkowa! Prus! Kraszewski! Nic na to nie poradzę, że kocham "Lalkę". I "Nędzników", czego ślady odnajdziesz na moim blogu, który jak widzę obserwujesz ze Szczecina. Pozdrów ode mnie Colleoniego. Kiedy go fotografowałem sypał śnieg i chyba pozbawiono go broni?
    Piękny, imponujący blog. Też myślałem o blogu książek historycznych, ale chyba by mnie to ograniczyło. Ale, jak zerkniesz książka książkę goni na moich postach.
    Historyczny mol książkowy
    Karol Narocz pozdrawia z Bydgoszczy

    OdpowiedzUsuń
  9. Kusisz ;-)
    ale na razie chyba nie potrzebuję kolejnej nieprzespanej nocy.
    aczkolwiek wpisuję na listę do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń