Wiele się ostatnio mówi o fali rozwodów. Wiele osób z rozrzewnieniem wspomina dawne czasy, kiedy ludzie przyrzekali, że będą ze sobą do śmierci i dotrzymywali słowa. A czy zastanawialiście się, skąd bierze się taka ilość rozwodów? Ja myślę o tym dość często i uważam, że jednym z powodów, dla których małżeństwa się rozpadają jest ekonomiczne uniezależnienie się kobiet. Nie wyobrażam sobie tego, żeby pracująca, współczesna kobieta pozwalała na to, aby jej mąż robi jej dziecku to, co świętoszkowaty pan O'Beirne robił 7-letniej Kathy. Nie mogę pojąć, jak można patrzeć na katowanie małego dziecka, na maltretowanie go, na wyrzucanie na mróz, a w końcu na wywiezienie go z domu pod opiekę sióstr. Mało tego, matka Kathy widziała również co z jej dzieckiem robiły siostry i nie podjęła żadnych działań, żeby to zmienić. Niepojęte. Nigdy, przenigdy nie pozwoliłabym na to. Moment, w którym mój mąż po raz pierwszy uderzyłyby moje dziecko, byłyby ostatnim momentem naszego małżeństwa. A uzależnione ekonomicznie kobiety siedziały cicho i zgadzały się na wszystko, co zarządził pan i władca.
Mała Kathy, przyzwyczajona przez ojca do przemocy, pozostaje bierna na przemoc seksualną ze strony szkolnych kolegów. Dzień przed pierwszą komunią dostaje zgwałcona. Fakt, że w tak ważnym dla katolika dniu nie była, w swojej opinii, czysta i niewinna, wpłynął na całe jej życie. Bierze na siebie winę, czuje się zbrukana i nic nie warta. Kiedy więc ojciec wywozi ją do prowadzonego przez zakonnice domu poprawczego, godzi się z tym. Jedyny bunt budzi w niej rozłąka z ukochaną matką. Zakonnice skwapliwie zabierają się za wyganianie z niej szatana. Biją, maltretują, upokarzają, każą wykonywać niewolniczą pracę. Pozwalają na to, żeby księża i świeccy "dobroczyńcy" zakonu wykorzystywali pozostające pod ich opieką dzieci. Kiedy Kathy zgłasza siostrze przełożonej, że została zgwałcona, to za karę zostaje odesłana do szpitala psychiatrycznego. W szpitalu fala okrucieństwa, upokarzania i gwałtów zostaje wzbogacona o testowanie na dzieciach różnych leków psychotropowych i kolejne sesje elektrowstrząsów (często bez znieczulenia). Kolejnym, docelowym miejscem zamieszkania Kathy staje się pralnia Magdalenek. Jest to tzw. azyl, gdzie wszelkiej maści grzesznice mają odpokutować swoje grzechy. W praktyce jest to obóz pracy przymusowej, gdzie przetrzymywane przez zakonnice kobiety, często do końca życia, pracują ponad siły na rzecz zakonu. Często za karę trafiały tam grzesznice, których przewinieniem było to, że zostały zgwałcone!
To, o czym pisze Kathy O'Berine mogłoby wydawać się nieprawdopodobne. Kościół długo bronił się przez zarzutami kobiet, którym jakimś cudem udało się uciec z piekła. Jednak w 1993 r. afera dotycząca pralni Magdalenek ujrzała światło dzienne. Społeczeństwo w końcu mówiło otwarcie o tym, o czym do tej pory tylko szeptano. Po dogłębnym śledztwie premier Irlandii przeprosił wszystkie ofiary zakonu za krzywdy, jakie je spotkały.
Czy wspomnienia Kathy są prawdziwe? Nie umiem ocenić. W sieci znaleźć można mnóstwo głosów mówiących o tym, że pani O'Berine znacznie ubarwiła swoje wspomnienia. Miała to zrobić w celu zyskania większego odszkodowania. Niezależnie od tego, jak wygląda prawda, mnie przeraża fakt, że z całą pewnością wiele kobiet przeżyło piekło. Nie tylko w przytułkach i szpitalach psychiatrycznych, w których część z nich przebywa do tej pory, ale przede wszystkim we własnych rodzinach. Jak możliwe jest, żeby katolickie, bogobojne środowisko karało ofiarę gwałtu, a nie jego sprawcę? Dodatkowo jestem całkowicie oburzona nie tylko zachowaniem ojca Kathy, ale także biernością jej matki. Kobieta tłumaczy swoją "biedną matkę", ale wolałabym najgorszą biedę i potępienie, niż to, co ona zgotowała swoim dzieciom.
Jeśli chodzi o stronę literacką, to wspomnienia Kathy O'Breine nie są dobre. Łzawe, pełne wielkich słów i pseudopoezji. Niemniej jednak należy wziąć pod uwagę, że Kathy jest osobą niewykształconą, a bardzo chciała przekazać czytelnikom swoje uczucia. Nie mogę oceniać jej wartości literackiej, bo musiałabym dać jej najniższą ocenę. Jednak pod względem emocjonalnym, to już całkiem inna sprawa.
To, o czym pisze Kathy O'Berine mogłoby wydawać się nieprawdopodobne. Kościół długo bronił się przez zarzutami kobiet, którym jakimś cudem udało się uciec z piekła. Jednak w 1993 r. afera dotycząca pralni Magdalenek ujrzała światło dzienne. Społeczeństwo w końcu mówiło otwarcie o tym, o czym do tej pory tylko szeptano. Po dogłębnym śledztwie premier Irlandii przeprosił wszystkie ofiary zakonu za krzywdy, jakie je spotkały.
Czy wspomnienia Kathy są prawdziwe? Nie umiem ocenić. W sieci znaleźć można mnóstwo głosów mówiących o tym, że pani O'Berine znacznie ubarwiła swoje wspomnienia. Miała to zrobić w celu zyskania większego odszkodowania. Niezależnie od tego, jak wygląda prawda, mnie przeraża fakt, że z całą pewnością wiele kobiet przeżyło piekło. Nie tylko w przytułkach i szpitalach psychiatrycznych, w których część z nich przebywa do tej pory, ale przede wszystkim we własnych rodzinach. Jak możliwe jest, żeby katolickie, bogobojne środowisko karało ofiarę gwałtu, a nie jego sprawcę? Dodatkowo jestem całkowicie oburzona nie tylko zachowaniem ojca Kathy, ale także biernością jej matki. Kobieta tłumaczy swoją "biedną matkę", ale wolałabym najgorszą biedę i potępienie, niż to, co ona zgotowała swoim dzieciom.
Jeśli chodzi o stronę literacką, to wspomnienia Kathy O'Breine nie są dobre. Łzawe, pełne wielkich słów i pseudopoezji. Niemniej jednak należy wziąć pod uwagę, że Kathy jest osobą niewykształconą, a bardzo chciała przekazać czytelnikom swoje uczucia. Nie mogę oceniać jej wartości literackiej, bo musiałabym dać jej najniższą ocenę. Jednak pod względem emocjonalnym, to już całkiem inna sprawa.
Okladka koszmarna, ale ksiazka nie brzmi zle :-).
OdpowiedzUsuńPodaruj sobie :)
UsuńZgadzam się z tym, iż wyzwolenie finansowe kobiet spowodowało zwiększenie rozwodów. I jest to jak najbardziej zdrowy objaw. Takie książki zawsze mnie dołują. Zadaję sobie pytanie, jak mogło do takich sytuacji dojść.
OdpowiedzUsuńKobiety w końcu mogą spokojnie powiedzieć "do widzenia" damskim bokserom, wiecznym chłopcom, czy innym patologicznym mężom. To wielka zasługa feministek. Jakkolwiek źle by się o konieczności pracy kobiet nie mówiło, tak dał on wielu kobietom szansę na godne życie, bez oprawcy.
UsuńWydaje mi się, że to nie tylko element ekonomiczny, są kobiety, które po prostu cierpią na "syndrom ofiary", a tu winne jest nieuświadomienie...
OdpowiedzUsuńDlatego też napisałam, że jednym z powodów. Z drugiej strony trudno mi sobie wyobrazić współczesną matkę, która kochając swoje dziecko zgadza się na katowanie go. Mało tego, sądzę, że w takim przypadku interweniowałyby służby socjalne (taką przynajmniej mam nadzieję). Ten ojciec matki nie bił, katował tylko dzieci. Ta matka nie mogła obawiać się agresji wobec siebie. Nie ma dla niej wytłumaczenia.
UsuńAktualnie "siedzę" w tematyce rozwodów, ponieważ piszę pracę licencjacką na ten temat. Po tę książkę sięgnę z pewnością, bo ta tematyka jest jedną z moich ulubionych, a zarazem najbardziej przerażającą i smutną.
OdpowiedzUsuńNo toś sobie smutny temat wybrałaś. Niestety, takie życie.
UsuńDużo słyszałam o tej książce - niewątpliwie kwestią sporną jest prawdziwość wydarzeń, które przytacza autorka. To dodaje smaku. Mimo wszystko cenię w książkach nie tylko treść, ale również sposób podania. Boję się stylu autorki.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, ze styl jest hmm.. delikatnie mówiąc średni. No właśnie czytałam o wątpliwościach. Ale nawet jeśli ona kłamie, czy ubarwia, to i tak los opisany w książce spotkał wiele kobiet.
UsuńCzytałam tą książkę parę lat temu i byłam nią wstrząśnięta. To było moje pierwsze spotkanie z tego typu sytuacją dotyczącą kościoła, dlatego być może mocniej odczułam wyznania autorki.
OdpowiedzUsuńDla mnie strona literacka jednak jest zbyt ważna, nie lubię takich łzawych historii, źle opowiedzianych. Nie sięgnę po tę książkę, pozycja kompletnie nie dla mnie - przeczucie ;)
OdpowiedzUsuń