books on my mind: Antoni Libera "Madame"

wtorek, 6 marca 2012

Antoni Libera "Madame"


 
„Madame” Antoniego Libery mijałam przez lata. Stała na wielu półkach – w zaprzyjaźnionych domach, w bibliotekach, rzadziej w księgarniach. Omijałam ją szerokim łukiem, czułam przez skórę, że nie będzie mi z nią po drodze. Ostatnio została mi ta książka polecona przez przemiłą Izę z bloga czas-odnaleziony. Ciut zaciekawiona opisem, zabrałam się za czytanie recenzji, które były co najmniej entuzjastyczne. W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak wypożyczyć „Madame” i czytać.
Jest to historia zauroczenie pewnego wybitnie elokwentnego maturzysty przepiękną i tajemniczą nauczycielką francuskiego – obiektem westchnień całej męskiej części uczniowskiej społeczności. Chłopak pragnie jakoś „uzasadnić” swoją fascynację, nie chce być częścią wzdychającego tłumu. Dlatego decyduje się na przeprowadzenie śledztwa dotyczącego Madame. Śledzi ją, nęka, prowokuje... Dziś nazwalibyśmy to stalkingiem i molestowaniem seksualnym i jego ofiara mogłaby sprawę zgłosić policji. Jednak oczywiście działania chłopaka, suto okraszone intelektualnymi ekwilibrystykami i wieloma opowieściami pobocznymi miłośnicy tej książki nazywają „historią absolutnie pięknej obsesji”. I tu muszę się przyznać – mój poziom wrodzonego pragmatyzmu tej opowieści nie zdzierżył. „Madame” męczyła mnie i nużyła. Strona snuła się smętnie za stroną. Małoletni lowelas drażnił mnie i irytował. Mój praktyczny umysł nie dał się porwać „pięknej obsesji”, a moja przewrażliwiona dusza buntowała się przeciwko nękaniu biednej Madame. Wypracowania maturzysty były niesmaczne i tak mocno poszyte podtekstem seksualnym, że myślę, ze współczesna nauczycielka pędem biegłaby po policję.
Postać maturzysty nijak nie przypomina typowego współczesnego nastolatka, absurdalnością pobudek bliżej mu do bohatera romantycznego. Miłośnik sztuki – literatury, muzyki, teatru.  Biegłością posługuje się szekspirowskim językiem, w razie potrzeby idealnie wpasowuje się w sytuację z tekstem popularnej piosenki. Na każde pytanie odpowiada, wspierając się na dziełach literackich. Dla przyjemności, w wolnym od nękania nauczycielki czasie, czytuje klasyków i zawsze ma jakiś cytat na podorędziu. Geniusz, nie człowiek. Zamiast wzbudzać sympatię, irytuje.
Nie przeczę, język „Madame” jest piękny. Z przyjemnością czyta się tak sformułowane zdania. Ilość odniesień do literatury, historii, sztuki powala. Jednak to mi nie wystarczyło. Po 214 stronie porzuciłam „Madame” (chociaż przyznaję, ta porzutka przyszła mi z pewnym trudem i wyrzutami sumienia).

Antoni Libera, Madame,  Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 2008

11 komentarzy:

  1. obawiam się mi również z tą książką nie po drodze, pewnie bym nawet nie wytrwała tak daleko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie praktykuję porzucania książek, dlatego zabrnęłam tak daleko :)

      Usuń
  2. Ja czytałam książkę jakieś 2 tygodnie temu. :) Też bardzo długo zwlekałam, ale w końcu dałam się skusić... Połknęłam w godzinę i byłam zachwycona. Jedyne czego żałuję, to, że przez bite 4 lata, jak nie dłużej omijałam "Madame" szerokim łukiem. :( Ale myślę, że to kwestia gustu. Tym bardziej, że ta pozycja ma klimat bardzo specyficzny. :)

    Sympatycznie tu u Ciebie. Będę zaglądała i linkuję. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że mogła się podobać. Ma świetne recenzje :)

      Usuń
  3. Usmialam sie ;-)))))))))))))))).

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że książka rzeczywiście ma specyficzny klimat. Nie wiem czy do końca trafi w moje gusta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcąc nie chcąc przeczytam.B-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedni ją uwielbiają a inni porzucają:) Od swojego pierwszego wydania zawsze budziła kontrowersje. A ja ją bardzo lubię. Aby wyjaśnić dlaczego, musiałbym napisać dłuższy tekst, a nie komentarz:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, jest ona miejscami nudna, ale doszłaś tylko do połowy! A akcja w sumie zaczyna się od połowy, i jeszcze to zakończenie...
    Ale ty jesteś czepialska! :)

    OdpowiedzUsuń