books on my mind: Joanna Olczak-Ronikier "Korczak. Próba biografii"

poniedziałek, 12 marca 2012

Joanna Olczak-Ronikier "Korczak. Próba biografii"



Kilka lat temu zakochałam się w książce „W ogrodzie pamięci” Joanny Olczak-Ronikier. Kiedy dowiedziałam się, że ta autorka napisała biografię Janusza Korczaka, ucieszyłam się ogromnie. Długo czekałam, aż książka ta pojawi się w ofercie w mojej bibliotece. W końcu jest – pojawiła się. Odstałam w kolejce i zasiadłam do czytania. Książka „W ogrodzie pamięci” mnie zachwyciła, „Korczak. Próba biografii” już zdecydowanie mniej.
Kim był Janusz Korczak wie każdy. To, że naprawdę nazywał się Henryk Goldszmit wie już nieco mniej osób. Wiemy, że napisał „Króla Maciusia Pierwszego”, że zreformował polskie sierocińce, że kochał dzieci tak bardzo, że zdecydował się wraz z nimi umrzeć. Nie zgadzał się na okłamywanie dzieci. Nawet w tak dramatycznej sytuacji, jaką było życie w gettcie, nie chciał okłamywać swoich podopiecznych. Uważał, że dziecko powinno wiedzieć, że ktoś może do niego strzelać, że może umrzeć. Jaki był? Co go ukształtowało? Tego właśnie chciałam dowiedzieć się z jego biografii.
Życie Korczaka było trudne. Od dzieciństwa życie go nie rozpieszczało. Kochał dzieci, dla nich podjął decyzję o rezygnacji z życia prywatnego. To mieszkańcy sierocińca byli jego dziećmi.  Bez wątpienia jego rola w rozwoju pedagogiki jest ogromna. Ale oprócz bardzo rozległej działalności społecznej był nieszczęśliwym, samotnym człowiekiem. Zmagał się z depresją i atakami gniewu. Nie umiał ułożyć swoich kontaktów z kobietami (bądź nie umiał określić swoich preferencji seksualnych), więc zrezygnował z prywatnej strony swojego życia. Był nierówny, miewał huśtawki nastrojów. W ostatnim okresie życia, w gettcie, kiedy przyszło mu walczyć o każdą kromkę chleba dla swoich dzieci, bywał agresywny i niesprawiedliwy. Ale któż z nas nie byłby taki w podobnych okolicznościach?
Ogromną rolę w budowaniu sierocińca, znanego jako "sierociniec Korczaka", miała Stefania Wilczyńska. Była ona dobrym duchem tonującym fantastyczne pomysły Korczaka. To ona tak naprawdę jest cichą bohaterką. Ona zajmowała się praktyczną stroną opieki nad dziećmi. To ona, w przeciwieństwie do Korczaka, martwiła się losem dzieci, które już „wyrosły” z sierocińca. Mało mówi się o tym, że to ona zamykała pochód dzieci w drodze na Umschlagplatz. Ona także zginęła w Treblince. Większość opiekunów z sierocińców, szpitali, domów opieki poszło na śmierć ze swoimi podopiecznymi. Wtedy to było takie oczywiste...
Joanna Olczak-Ronikier bardzo starała się o to, żeby być obiektywną. Janusz Korczak był przyjacielem jej dziadków, to oni wydawali jego książki. Matka Joanny Olczak-Ronikier była pierwszą biografką Korczka. Z kart książki czuć sympatię do jej bohatera. Kontrowersyjne fakty z życia Starego Doktora zostały dodane niejako z obowiązku. Ale nie można zarzucić autorce żerowania na sensacjach. Kontrowersje łagodzi i tłumaczy okolicznościami. Książka zawiera bardzo dobrze zarysowane tło historyczne i poniekąd zupełnie zbędne wstawki dotyczące rodziny autorki. Czuć jej dumę z rodziny i miłość do nich, ale nie są tu potrzebne. Do tego mogą być niejasne dla osób, które nie czytały "W ogrodzie pamięci".
Ostatnio kupiłam synowi „Króla Maciusia Pierwszego”. Zaczęłam czytać pierwszy rozdział i się przeraziłam. Książka ta opowiada o śmierci, poczuciu straty, samotności. Nie chciałam czytać tego mojemu czterolatkowi. Skąd tak drastyczny pomysł na książkę? Skąd tak depresyjny klimat powieści dla dzieci? Teraz, dzięki Joannie Olczak-Ronikier, już to rozumiem.

Joanna Olczak-Ronikier, Korczak. Próba biografii, Seria: Fortuna i Fatum, WAB, 2011

13 komentarzy:

  1. "Król Maciuś Pierwszy" to książka absolutnie nie dla dzieci! ;-)
    Pamiętam, że mama nie pozwoliła mi jej przeczytać, kiedy w podstawówce dostałam ją jako nagrodę za wyniki w nauce. ;-) Dopiero kilka lat później, po lekturze, zrozumiałam, dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie. Mamy z synem omówiony temat śmierci, tak jak na czterolatka to możliwe. A tu, w "Królu Maciusiu" dostajemy ból, samotność, depresję i same negatywne uczucia. Straszne. Nawet jeśli zazwyczaj cenzuruję synowi książki i przerabiam fragmenty, tak tu nie dałam rady niczego zmienić. Po prostu odłożyliśmy biednego małego króla.

      Usuń
  2. Pamiętam, że nie przeczytałam Króla Maciusia, choć to była lektura obowiązkowa, i na tą książkę również się nie skuszę. Kiedyś w szkołach na pamięć musieliśmy się uczyć różnych biografii w tym p. Korczaka, i jakoś tak mi niechęć do biografii pozostała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też niedawno czytałam "W ogrodzie pamięci". Bardzo spodobała mi się ta książka i styl pani Olczak-Ronikier. Tę pozycję też mam na uwadze, tym bardziej, że moje pojęcie o Korczaku wciąż jest zbyt małe... Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja mam wrazenie, ze dzieciom ksiazki o smierci, samotnosci, poczuciu straty tez sa potrzebne - czytalam Maciusia w podstawowce i jakos straszliwego wrazenia na mnie nie zrobil. Moze dzieci przyjmuja takie sprawy bardziej naturalnie niz czytajacy im dorosli? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój syn nie chciał słuchać "Króla Maciusia".

      Usuń
    2. Moze teraz dzieci bardziej wrazliwe sa...

      Usuń
    3. Na pewno wychowywane w innych okolicznościach, w innej kulturze. Kiedyś śmierć była codziennością, dziś już rzadko zdarza się na oczach dzieci.

      Usuń
    4. O, widzisz, moze to to. Ide do miasta, pomysle o tym po drodze :-).

      Usuń
  5. Zazwyczaj nie zwarcam uwagi na biografie, a nie wiem dlaczego, bo przeczytałam kilka i było to bardzo dobre lektury. Rozejrzę się za tym tytułem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nie przepadam za biografiami. A "Króla Maciusia" doskonale pamiętam.

    OdpowiedzUsuń