Jak większość nas "Balladę o
Januszku" kojarzyłam głównie z serialem z lat 80. W mojej dziecięcej wtedy
głowie (i pewnie wszystkim, którzy serial oglądali) utkwił jedynie
karcer, który tytułowy Janusz urządzał
swojej matce. Dla wielu Januszek jest synonimem czystego, wrodzonego zła. Ale
czy ludzie rodzą się źli, czy tacy się stają? Co doprowadziło relację matki i syna
do tak dramatycznej formy? Dla mnie, jako matki, te pytania są szczególnie
ważne.
Gienia Smoliwąs jest samotną matka – jej mąż
zginął w Oświęcimiu. Młoda, niewykształcona wdowa, która w tym czasie była w
ciąży, została bez środków do życia. Była kobietą prostą, ale bardzo pracowitą,
podejmowała się każdej pracy, żeby tylko móc utrzymać siebie i swojego
ukochanego syna Januszka.
Trudno jest samotnie wychowywać dziecko, a Gienia poświęciła dla syna wszystko. No może prawie wszystko.. Mimo
tego, że jest matką, jest też kobietą, chce być kochana, podziwiana i „hormony buzują”.
Gienia znajduje sobie kochanka. Od tego momentu traci kontrolę nad swoim
synem.. Mimo tego, że kocha go całym sercem, że gotowa jest dla niego na wiele, to syn nie szanuje jej i popada w coraz większe kłopoty.
Książka jest wstrząsającą opowieścią starej,
zmęczonej, nieszczęśliwej kobiety. Prostymi słowami maluje nam przed oczami
prawdziwy obraz ludzkiego dramatu. Z jednej strony uznać możemy, że Janusz jest
zły, niewdzięczny, czy podły, a biedna matka daje z siebie wszystko. Ale czy na
pewno? Mało kto rodzi się na wskroś zły. Janusz także nie. W smutnej,
pozbawionej nadziei opowieści Gieni widzimy proces degeneracji jej syna.
Bezrefleksyjna miłość matki, która momentami wydaje się być rekompensatą dla
syna za egoistyczne „zrywy” matki, kształtuje pozbawioną skrupułów osobowość
Januszka. Ciągła praca sprawia, że Gienia tak naprawdę zupełnie nie ma czasu
dla swojego dziecka, nie zna go, nie wie kim jest. Gienia nie ma pojęcia co z
tym swoim synem zrobić, jak go poprowadzić.
Obecnie, w dobie poradników psychologicznych
i super niań jesteśmy bardziej świadomi tego, jak ważne w kształtowaniu naszych
dzieci jest poświęcanie im czasu i uwagi. Gienia takiej pomocy znikąd nie
miała. Ale czy tylko ona? Takich rodziców, jak Gienia jest mnóstwo. Rodzice z
głupiej miłości robią ze swoich dzieci potwory (każdy kto ma dziecko w wieku
przedszkolnym zna takich rodziców). To rodzice kochający „po łebkach”. Szyldem „Wszystko
dla dziecka” zasłaniają kompletny brak zainteresowania dzieckiem. Kolejne
zabawki mają rekompensować dziecku brak rozmowy z rodzicami.
W momencie, kiedy pierwszy raz wzięłam na
ręce moje dziecko, nagle ogarnęło mnie przerażenie – od tej pory jestem
odpowiedzialna za to małe życie, każda moja decyzja, każdy mój błąd wychowawczy
będzie miał ogromny wpływ na osobowość tego małego człowieka. Nie jestem matką
idealną, ale chciałabym wierzyć, że nie popełnię tylu błędów, ile popełniła
prosta sprzątaczka Gienia.
To wyznanie - spowiedź matki jest dla mnie
jedną z najbardziej wstrząsających opowieści, jakie ostatnio czytałam. To nie
jest książka, którą da się zapomnieć. W mojej pamięci zostanie na długo.
Sławomir Łubiński, Ballada o Januszku, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 2009
Z drugiej strony - trzeba brac poprawke na to, ze dziecko sie urodzilo w ciezkich czasach, w czasach wojny. Po wojnie matce moglo sie wydawac, ze najwazniejsze, co moze zapewnic dziecku, to jedzenie, porzadne ubranie, bezpieczny dach nad glowa etc. Potrzeby psychiczne dziecka i jego rozwoj emocjonalny mogly w tej sytuacji zejsc na drugi plan, tym bardziej, ze byly to czasy, kiedy o takich wydziwieniach nie pisano i prosta sprzataczka mogla sobie nie zdawac sprawy, jak bardzo jest to wazne.
OdpowiedzUsuńKochala Januszka tak jak umiala i chciala dla niego jak najlepiej.
A ze dzisiaj wiemy, ze trzeba kochac inaczej, madrzej... coz. Dla mnie to jej milosci nie umniejsza.
Tak, wiem, że kiedyś było inaczej, ale najgorsze jest to, ze nadal są tacy rodzice. Nie mówię, że Gienia nie kochała syna, mówię że taka miłość więcej dziecku robi szkody, niż przynosi pożytku
UsuńUwielbiam tego typu opowieści. Serialu nie znam, jeszcze nie moje czasy :) Ale bardzo chętnie przeczytam książkę. To zdecydowanie moje klimaty. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńTo koniecznie przeczytaj, jest świetna!
UsuńJa nie kojarzę serialu, chyba za młoda jestem :) Ale Twoja recenzja bardzo mnie zachęciła, zwłaszcza, że wszelkie relacje rodzicielskie ostatnio bardzo mnie poruszają.
OdpowiedzUsuńDaje do myślenia
UsuńSerial pamiętam. Ale nie wiedziałam, że powstał na podstawie książki. Chętnie kiedyś przeczytam. Ciekawa recenzja! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu książki obejrzałam serial. Książka jest o wiele lepsza
UsuńSerial znam :) a książkę mam nadzieję, że poznam :)
OdpowiedzUsuńnaprawdę warto!
UsuńTo książka, o której się nie zapomina z biegiem czasu.
OdpowiedzUsuńTen serial to trauma dzieciństwa, za książkę też podziękuję:(
OdpowiedzUsuń