Almut i Alma od „zawsze” są
nierozłączne. Rozumieją się bez słów, mają różne natury, jednak wspólne sposób
postrzegania świata i wspólne marzenia. Fascynuje je historia plemion Aborygenów
i kultura Autralii. Tam widzą swój raj, a jego przemijanie je zasmuca.
Bardziej praktyczna Almut
pilnuje, żeby dobrze zaplanować ich przyszłość, pilnuje, żeby miałby
umiejętności pozwalające im utrzymanie się w czasie podróży – dziewczyny
zostają masażystkami. Wszystko idzie dobrze, a marzenie jest coraz bliżej spełnienia.
Wtedy Alma postanawia przejechać się samochodem. Ta przejażdżka ma tragiczne
skutki – Alma zostaje napadnięta i wielokrotnie zgwałcona. To przeżycie zmienia
ją, burzy całą osobowość dziewczyny. Nie może się ona pozbierać. Almut
postanawia zabrać ją do Australii mimo wszystko. Może tam przyjaciółce uda się
odzyskać utracone życie.
Australia staje się dla Almy
miejscem, w którym zaczyna odbudowywać swoją osobowość. Nie wie kim jest, nie
wie kim chciałaby być. Jak gąbka chłonie to, co widzi i ją otacza. Podziwia
sztukę, więc drogi do siebie i do swojej
seksualności szuka przez romans z malarzem. Wie, że wszystko co robi jest tylko
środkiem do zrekonstruowania siebie. Dużo słucha, wiele widzi. Tam także próbę
przechodzi przyjaźń dziewczyn.
Kiedy Almie i Almut kończą się
pieniądze los rzuca je do Perth, gdzie na festiwalu teatralnym odgrywają role
poszukiwanych aniołów. Almut groźnie dzierży miecz, a Alma nieśmiało i cicho leży
w szafie. Pewnego dnia, tuż przed końcem festiwalu do szafy Almy dociera Erik Zondag
– zmęczony życiem holenderski krytyk literacki. Jest on pewien, że znalazł
swojego anioła. Prawdziwego anioła.
Historie Almy i Erika są
kompletnie różne – widać to już w samej formie opowieści. Część Almy jest
poetycka, przepojona filozofią, głębią i poszukiwaniem siebie. Część Erika, to
opowieść zmęczonego, wypalonego człowieka, który zbyt dobrze zna życie (różnicę
widać nawet w sposobie konstruowania zdań). Paradoksalnie, mimo, iż Almę
spotkała dużo większa tragedia, to jednak ma ona w sobie tę charakterystyczną
dla dzieci ciekawość świata i pokorę wobec tego, co odkrywa. Życie Erika
przebiega bez większych burz, ale to właśnie on z całą świadomością poddał się,
nie walczy już o siebie. Nie walczył, dopóki nie spotkał Almy. Był pewien, że
przez krótki moment niebo było na
wyciągnięcie ręki, a potem znowu zniknęło. To sprawiło, że Erik nie wierzył już
w nic.
Los jednak bywła przewrotny. Zupełnie
niespodziewanie znowu przecina drogi Erika i Almy. Czy to moment, w którym Erik
obudzi się z marazmu? Zrozumie, że warto żyć zawsze i mimo wszystko? Na te
pytania pisarz nie odpowiada. Z tym pytaniem czytelnik musi poradzić sobie sam.
Dla Ceesa Nootebooma fabuła jest
tylko pretekstem do rozważań o sensie życia. Każdy za nas nosi w sobie raj i
każdy może ten raj utracić. Wszystko zależy od nas samych. „Utracony raj” jest
niezwykle poetycką metaforą poszukiwania sensu istnienia. Pisarz prowadzi nas
ścieżkami rozmyślań, ale w połowie drogi zostawia nas, każe każdemu z nas
znaleźć swoją drogę do celu. Może warto potraktować ją jako drogowskaz i pomoc
przy wartościowaniu priorytetów w naszym życiu? Moim zdaniem warto.
Cees Nooteboom, Utracony raj, W.A.B., 2012
Recenzja dla Szczecinczyta.pl
'Utracony raj" wydaje się być piękną książką. Muszę przyznać, że mnie zainteresowałaś. Muszę się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuńBiore! :-)))
OdpowiedzUsuńczytajcie, czytajcie. książka nie jest obszerna, ale koncentruje w sobie mnóstwo emocji
OdpowiedzUsuń