Małżeństwo ze stażem – Joanna i
Walter – decydują się na opuszczenie miasta i spełnienie swego, typowego dla
Amerykanów, marzenia, czyli kupna domu w uroczej miejscowości Stepford. W
Stepford wszystko jest idealnie sielskie – są piękne, zadbane domki, czyste,
bezpieczne uliczki, cudowni sąsiedzi. Wśród mieszkańców miasteczka można
spotkać naukowców, wykładowców akademickich, genialnego ilustratora czasopism,
czy pisarkę książek dla dzieci. Wszystko w tym miejscu byłoby wspaniałe, gdyby
nie zbytni perfekcjonizm okolicznych gospodyń domowych. Joanna nie jest zagorzałą
feministką, ma jednak swoje pasje – interesuje się fotografią, czyta książki i
lubi grać w tenisa. Jej ambicją nie jest zostanie miejscową Marthą Steward.
Zaintrygowana i zdziwiona patrzy więc na idealne panie domu, które nie mają
żadnych zainteresowań, ani żadnych potrzeb. Ich życie sprowadza się do
obsesyjnego sprzątania, przy czym zawsze mają piękne fryzury, nieskazitelny
makijaż oraz idealne sylwetki. W Stepford prężnie działa Stowarzyszenie
Mężczyzn, do którego należą wszyscy panowie, łącznie z Walterem. Joanna, wraz z
dwiema innymi nowymi w Stepford paniami próbuje zaktywizować społecznie
ogłupiałe kury domowe. Niestety, ich działania nie przynoszą efektów, a mało
tego jej przyjaciółki przeżywają nagłe „olśnienie” i dołączają do grona idealnych
pań domu. Joanna podejrzewa, że swój udział w tej zmianie ma Stowarzyszenie
Mężczyzn. Bojąc się o swój los, postanawia odkryć tajemnicę Stepford.
Bardzo mi bliska jest inna
książka Iry Levina „Dziecko Rosemary”, dlatego zdecydowałam się na przeczytanie
„Żon ze Stepford”. Czy to był słuszny krok? No niespecjalnie. Sam pomysł jest
niezły. Jest spisek, jest tajemnica, jest ciekawość czytelnika, jak skończy się
ta historia. Jednak całokształt nieco rozczarowuje. Obawiam się, że tajemnicy
stepfordzkich żon nie rozwiązał także sam Ira Levin. Nie miał pomysłu na
poprowadzenie opowieści. Brak jest mistycyzmu, głębszego wymiaru „Dziecka
Rosemary”. Do tego przedstawiciele „sił zła” u Levina są zazwyczaj nieco
groteskowi. Jak można bać się kogoś, kto jest śmieszny? Przed takim zadaniem
stawia nas w Tej książce autor.
„Żony ze Stepford” przeczytać
można. Są dość sympatyczną lekturą na wolny wieczór. Jeśli nie spodziewamy się
po niej zbyt wiele, to możemy być pewni, że się nie rozczarujemy.
Ira Levin, Żony ze Stepfod, Phantom Press, 2006
"Jeśli nie spodziewamy się po niej zbyt wiele, to możemy być pewni, że się nie rozczarujemy."
OdpowiedzUsuńprawda życiowa, miła pani:)
ja niestety zawsze spodziewam się zbyt wiele. porzuciłam tę lekturę po kilku stronach :)
OdpowiedzUsuńKsiążki lekka, łatwa i przyjemna. Na nieszczęście powstał film "na podstawie" książki. Wyszła z tego słaba parodia.
OdpowiedzUsuńA ja akurat jestem po "Dziecku Rosemary" i sięgnę po tę książkę, ot tak, ze zwyczajnej ciekawości. Nie będę spodziewała się po niej zbyt wiele:)
OdpowiedzUsuń