books on my mind: Oliver Pötzsch "Córka kata"

niedziela, 19 lutego 2012

Oliver Pötzsch "Córka kata"



Kiedy zobaczyłam okładkę „Córki kata”, od razu wiedziałam, że chcę tę książkę przeczytać. Zapisałam się więc w kolejkę w bibliotece i czekałam. W końcu nadeszła moja kolej – książka trafiła w moje ręce.
„Córka kata” jest kryminałem, którego akcja rozgrywa się w 1659 roku. W Schongau w Bawarii odnaleziono ciężko ranne dziecko. Chłopiec ma rany kłute, a na plecach ma narysowany  symbol czarownicy. Chłopiec umiera, zanim zdążył wskazać zabójcę. O to morderstwo oskarżona zostaje miejscowa akuszerka Marta Stechlin. Oskarżona nie przyznaje się do winy, więc miejscowy wymiar sprawiedliwości postanawia poddać ją torturom, w celu wymuszenia zeznań. Wkrótce giną kolejne dzieci, ale mimo, iż "czarownica" jest uwięziona, to nie dowodzi to jej niewinności -  społeczność uważa, że te śmierci są wynikiem konszachtów akuszerki z samym diabłem. Niespodziewanie Marta zyskuje sprzymierzeńców, którzy nie wierzą w jej winę – miejscowego kata, Jakuba Kuisla, jego córkę Magdalenę oraz młodego medyka – Simona. Postanawiają oni rozwikłać tajemnicę morderstw i ochronić Martę przed stosem.
Sama akcja przeprowadzona jest jasno, prosto i klarownie. Wszystkie elementy w odpowiednich momentach wskakują na swoje miejsce. Fabuła nie jest zbyt wyrafinowana. „Córka kata” jest sympatycznym czytadłem. Smaczku książce dodaje fakt, że Oliver Pötzscha pochodzi z najstarszej w Bawarii rodziny katów – kat Jakub Kuisl i jego córka Magdalena są jego przodkami. Pötzsch dokładnie przestudiował swoje drzewo genealogiczne, a hołd przodkom postanowił złożyć w książce. „Córka kata” jest mieszanką faktów i fikcji.
Przyznam szczerze, że „Córka kata” mnie rozczarowała. Książka ma przepiękną, intrygującą okładkę (wiem, wiem, nie można oceniać książki po okładce). Do tego zupełnie nie rozumiem tytułu książki – córka kata nie jest tu ani postacią wokół, której budowana jest intryga, ani akcja. Myślę, że ten tytuł to tylko chwyt marketingowy i pięknie komponuje się z okładką (sprawdziłam, okładka oryginalnego, niemieckiego wydania książki, jest inna, ale też intrygująca). Cieszę się, że „Córkę kata” wypożyczyłam z biblioteki, a nie kupiłam – szkoda byłoby mi teraz wydanych 40 zł.

Oliver Pötzsch, Córka kata, Esprit, 2011

8 komentarzy:

  1. To calkiem nie warto czytac "Corki kata", czy chociaz sprobowac? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak akurat nie masz nic ciekawszego na liście, to można czytać "córkę kata" ;)

      Usuń
  2. Książka mnie intrygowała od dość dawna, Twoja recenzja trochę ostudziła mój zapał... PS. Widzę nową twarz w blogosferze, więc dodaję do obserwowanych i życzę dużo wytrwałości oraz kreatywności w prowadzaniu bloga! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest jeszcze jedna ksiazka z tej "serii": Corka kata i czarny mnich(oryg. "Die Henkerstochter und der schwarze Mönch"). http://www.oliver-poetzsch.de/bucher.php Buziak. Mro.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, jest i jeszcze jedna: Corka kata i krol zebrakow. ("Die Henkerstochter und der König der Bettler") http://www.oliver-poetzsch.de/seite2.php .Mro.

    OdpowiedzUsuń
  5. o, a ja sobie to wpiszę na listę DO przeczytania, jak już skończę z moją nieszczęsna magisterką. no i serią lee childa .

    OdpowiedzUsuń