books on my mind: Stephen King "Ręka mistrza"

środa, 8 lutego 2012

Stephen King "Ręka mistrza"



Jak co roku, na przełomie stycznia i lutego moim marzeniem jest bezludna, egzotyczna wyspa, na której mogłabym odpocząć pod palmą, na wyludnionej plaży. Wyspą z moich marzeń jest Duma Key, wyspa zlokalizowana u wybrzeży Florydy. Oczywiście wolałabym na nią trafić w nieco innych okolicznościach, niż Edgar Freemantle, bohater powieści Stephena Kinga „Ręka mistrza”.
Edgar jest dzieckiem szczęścia. Ma wspaniałą rodzinę – kochającą żonę i dwie cudowne córki. Jego kariera zawodowa jest pasmem sukcesów. Życie Edgara jest spokojne, dostatnie i poukładane. I byłoby takie do końca jego życia, gdyby nie niespodziewane spotkanie z dźwigiem, który zmiażdżył czaszkę, rękę i biodro Edgara. W wyniku tego wypadku Edgar traci rękę, a w skutek urazu czaszki zachowuje się dziwnie i agresywnie, co powoduje rozpad szczęśliwego dotąd małżeństwa naszego bohatera. Pozbawiony wszystkiego co kochał, bliski decyzji o samobójstwie Edgar decyduje się skorzystać z porad swego terapeuty i decyduje się na „kurację geograficzną”, czyli przeniesienie się na rok na odludną wyspę na Florydzie, gdzie ma dochodzić do zdrowia i oddać się swojej zapomnianej pasji, czyli malowaniu.
Na wyspie Edgar odnajduje zagubiony sens swojego życia, powoli odzyskuje zdrowie i zawiera przyjaźń z Wiremanem, opiekunem właścicielki wyspy Duma Key – Elisabeth Eastlake. Talent Edgara okazuje się ogromny. Jego dzieła cieszą się ogromnym powodzeniem oraz mają pewną niezwykłą moc. W rezultacie Edgarowi i jego przyjaciołom przyjdzie zmierzyć się z posępną tajemnicą, którą kryje w sobie historia wyspy i rodziny Eastlaków.
Niedawno zaczęłam swoją przygodę z Kingiem i przyznaję, że jest on mistrzem budowania nastroju, sylwetek swoich bohaterów i realności przedstawianych przez siebie światów. Czytając „Rękę mistrza” czujemy klimat egzotycznej wyspy, czujemy powiewy wiatru i zapach dżungli. Do tego przedstawiane przez Kinga ciągi wydarzeń są niesamowicie realne, sceny płynnie zmieniają się z jednej w drugą, po przeczytaniu wydają się tak oczywiste. Nastrój nie polega na niespodziewanych i nielogicznych zwrotach akcji, a na „zagłębianiu” w opowiadaną historię, na odkrywaniu kolejnych warstw. Pod tym względem literacki styl Kinga bardzo mi odpowiada. Co odpowiada mi mniej? Zdecydowanie zbytnie „ufizycznianie strachów”. Uwielbiam subtelne straszenie, a ty niestety zdarza się Kingowi czasem potknąć. Zakończenie nie ma w sobie nic z subtelnie budowanego od początku książki nastroju. Jest surrealistyczne, tak, jak latające na plecach ptaki.
Postacie w „Ręce mistrza” są wyraziście zarysowane. Wireman jest po prostu wspaniały. Jedyną osobą, do której nie mogłam nabrać sympatii, to żona Edgara – Pam. Większość postaci tej książki, to osoby po przejściach, poranione fizycznie i psychicznie. Subtelności sposobu myślenia swoich bohaterów King oddaje mistrzowsko (poza Pam rzecz jasna).
„Ręka mistrza” to wciągająca lektura na zimowe wieczory – jest zdecydowanie wciągająca. Stephen King z pewnością jest mistrzem horroru. 

Stephen King, Ręka mistrza, Prószyński i S-ka, 2008

3 komentarze:

  1. To wrzucam do ksiazek "do przeczytania" :-).

    Jesli chodzi o Kinga, to nie czytalam duzo - ale absolutnie bezkonkurencyjne sa dla mnie "Lsnienie" i "Worek kosci", nie wiem, czy czytalas? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie się zabieram za tą książkę. Trochę sie boję, bo 'To' czytałam kilkanaście lat temu, nie mogłam spać i do dziś pamiętam mocniejsze sceny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kinga nic nie czytałam ale mam zanar to zmienić, może nawet niedługo:D
    I możliwe że zacznę to od tej ksiązki:D

    OdpowiedzUsuń