Okładka książki Małgorzaty Wardy "Nikt nie widział, nikt nie słyszał.." od pewnego czasu "uśmiechała się " do mnie z księgarnianych półek. Ostatnio, dzięki platformie wymiany Finta, w końcu trafiła w moje ręce. Z niecierpliwością zabrałam się do czytania.
Książka ma dwie bohaterki - Lenę i Agnieszkę. Lena jest córką wolnego ptaka, jej matka odeszła wkrótce po narodzinach drugiej córki. Gnany porywami serca ojciec przewozi swoje córki Lenę i Sarę do kolejnych narzeczonych, do kolejnych miast. Dziewczynki są bardzo ze sobą związane, ponieważ koczowniczy tryb życia nie pozwala mi nawiązanie bliższych relacji z nikim innym. Pewnego dnia Sara znika bez śladu z gdyńskiego podwórka. To wydarzenia całkowicie odmienia życie Leny i jej ojca. Teraz ona próbuje znaleźć swoje miejsce w świecie, a ojciec latami czeka w tym samym mieszkaniu na powrót młodszej córki.
Drugą bohaterką jest Agnieszka - Agnes. Jako dziecko przeprowadziła się z matką z Polski do Francji. Matka oddała ją pod opiekę obcej kobiety. Po kilku latach niespodziewanie postanawia zabrać córkę do siebie. Dziewczyna i jej matka nie mogą znaleźć wspólnego języka. Agnieszka ucieka w muzykę, alkohol i leki. Niszczy wszystko, co udaje jej się w życiu zbudować.
Co łączy obie dziewczyny? Może wyjaśnienie przyniesie odnaleziona na plaży tajemnicza smutna Monika Litwin?
Co łączy obie dziewczyny? Może wyjaśnienie przyniesie odnaleziona na plaży tajemnicza smutna Monika Litwin?
Książkę Małgorzaty Wardy czytało mi się bardzo dziwnie. Początkowo nie mogłam wciągnąć się w akcję. Bohaterki przedstawiane były w surowy, nie budzący sympatii sposób. Bałam się, że książka ta okaże się dla mnie ogromnym rozczarowaniem.Nie wiem kiedy, zupełnie niespodziewanie znalazłam się w środku opowiadanej przez Wardę historii. Nagle czułam z bohaterkami, żałowałam ich, cierpiałam z nimi. Obie bohaterki postępują i żyją w zupełnie obcy mi sposób. Każda z nich stara się poradzić sobie z bólem i pustką w swoim życiu. Obie szukają odpowiedzi na pytania, które je dręczą.
Trudno mi powiedzieć, że "Nikt nie widział, nikt nie słyszał..." jest kryminałem. Dla mnie jest to dobrze napisana książka obyczajowa. Samo zniknięcie Sary nie jest tu opisane widowiskowo, nie na nim powinna się skupić nasza uwaga. Istotą tej książki jest to, jak porwanie może wpłynąć na dalsze życie bliskich ofiary. Nawet najgorsza prawda jest lepsza od niewiedzy o losie zaginionego dziecka.
"Nikt nie widział, nikt nie słyszał.." jest książką bardzo przejmującą. Nie jest hollywoodzką produkcją, a bolesną, szarą rzeczywistością. Autorka zrezygnowała z użycia wszelkich zaciemniaczy i uzyskała "nagi" obraz ludzkiego bólu i zagubienia. Szarość kolejnych dni, miesięcy i lat, które nie przynoszą odpowiedzi. W finale przyzwyczajony do happy endów czytelnik spodziewa się "wielkiego wybuchu", jednak nie dostaje go. Nie przewidziałam zakończenia. Ba! Byłam tym zakończeniem rozczarowana. Mówiłam do siebie "nie tak to miało być..". Może nie tak, ale w życiu nic nie jest proste, ani oczywiste. Takie też jest zakończenie książki Małgorzaty Wardy - życiowe.
"Nikt nie widział, nikt nie słyszał.." jest książką bardzo przejmującą. Nie jest hollywoodzką produkcją, a bolesną, szarą rzeczywistością. Autorka zrezygnowała z użycia wszelkich zaciemniaczy i uzyskała "nagi" obraz ludzkiego bólu i zagubienia. Szarość kolejnych dni, miesięcy i lat, które nie przynoszą odpowiedzi. W finale przyzwyczajony do happy endów czytelnik spodziewa się "wielkiego wybuchu", jednak nie dostaje go. Nie przewidziałam zakończenia. Ba! Byłam tym zakończeniem rozczarowana. Mówiłam do siebie "nie tak to miało być..". Może nie tak, ale w życiu nic nie jest proste, ani oczywiste. Takie też jest zakończenie książki Małgorzaty Wardy - życiowe.