books on my mind: komiks
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komiks. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komiks. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 kwietnia 2014

Guy Delisle "Kroniki jerozolimskie"



Do tej pory nie miałam pojęcia o istnieniu gatunku takiego, jak komiks reportażowy. Nawet nie wiedziałam ile tracę! Bardzo cieszę się, że teraz już wiem i że gatunek też przyszło mi poznawać z kanadyjskim rysownikiem Guyem Delisle. 
Żona Guya, Nadege, pracuje w administracji Lekarzy Bez Granic. Z racji wykonywanej pracy podróżuje po świecie. Wraz z nią jeżdżą mąż i dwójka dzieci. Praca angażuje Nadege bez reszty, więc z racji wykonywania wolnego zawodu obowiązki domowe spoczywają głównie na jej mężu. Ale co w przypadku, kiedy ten mąż okazuje się utalentowanym rysownikiem? W takim przypadku wykorzystuje on spędzany z dziećmi czas na zwiedzanie miasta, w którym przyszło im mieszkać. Wszędzie rysuje, fotografuje, notuje. I tak powstaje rysunkowa kronika - zapis pobytu państwa Delisle w tak zdumiewającym miejscu, jakim jest Jerozolima. A przynać trzeba, że jest to miasto fascynujące. To tu koegzystują trzy największe religie - judaizm, chrześcijaństwo i islam. To miejsce wielu konflików i trudnych kompromisów. Wraz z Guyem zwiedzamy najbardziej znane zabytki czy miejsca kultu różnych religii, ale też borykamy się z trudami życia codziennego. 
Zachwyca mnie bezpretensjonalność Delisle. Do tego łączy on w sobie ogromną spostrzegawczość i fantastyczne poczucie humoru. Jego książka podzielona jest na miesiące. Na każdy z nich składa się seria opowieści i świetnie spuentowanych anegdot. Niektóre z nich  trafnie podsumowują sytuację polityczną  w Jerozolimie, inne są lekkie i zabawne. Życie tam nie nie jest łatwe. Wszechobecne wojsko, broń, checkpointy i nieustanne poczucie zagrożenia. Guy Delisle oprowadza nas po tym świecie. Zadaje pytania, wyjaśnia i przede wszyskim pokazuje. Wszystko to z humorem i dystansem, tak do siebie, jak i do przedstawianych miejsc, wydarzeń i ludzi. Jego nieco naiwna postawa, stoicki spokój, z jakim przyjmuje rzeczywistość sprawiają, że jego relację przyjmuje się z zainteresowaniem. Wielkim plusem rysownika jest fakt, że nie ocenia przedstawianych  scen. Jego komentarze nie zakłócają czytelnikowi odbioru jerozolimskiej codzienności. Delisle jest dobrym przewodnikiem.
"Kroniki jerozolimskie" są fantastyczną lekturą. Rysunki są estetyczne, proste i czytelne. Teksty bardzo trafnie podsumowują rzeczywistość. Niektóre historie nie potrzebują nawet słów. Guy Delisle mnie zachwycił. Bardzo chętnie poznam kroniki z jego wcześniejszych podróży "Pjongjang" i "Kroniki birmańskie". Autor przedstawia nam to miasto nie tylko z perspektywy turysty, ale też mieszkańców.
Album Guya Delisle to świetna lektura dla wszystkich. Zachwyci osoby zainteresowane Jerozolimą, religiami, obczajami i podróżami. No i przede wszystkim miłośników komiksów. 

Guy Delislie, Kroniki jerozolimskie, Kultura Gniewu, 2014, s. 336
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl

wtorek, 2 lipca 2013

Jose-Louis Bocquet, Catel "Kiki z Montparnasse'u"


Alice Prin, znana jako Kiki z Montparnasse jest kwintesencją paryskiej bohemy lat dwudziestych. Wieczna królowa balu, łamaczka męskich serc i muza artystów. Kobieta, której do życia miłość była równie potrzebna, jak tlen. Sama o sobie mówiła, że ma za duży nos. Ciągle martwiła się, czy nie jest za gruba. Stała się symbolem i ikoną. Kim była ta kobieta? Tego dowiedzieć się możemy z komiksu scenarzysty Jose-Louisa Bocqueta i rysowniczki Catel Muller. 
Obrazkowa biografia Kiki liczy sobie 416 stron. Poznajemy ją już w chwili narodzin. Potem towarzyszymy jej w dorastaniu. Wraz z nią przeżywamy ból spowodowany brakiem ojca. Jej matka zostawia córkę u babci i jedzie pracować do Paryża. Babcia bardzo kocha małą Alice i kiedy matka decyduje, że dziewczynka powinna przyjechać do niej i zarabiać na swoje utrzymanie, to mała jest zrozpaczona. W Paryzu ma problemy z porozumieniem z nieznaną w sumie matką. Szybko ląduje na ulicy. Zarabia na chleb pozując malarzom. Wkrótce staje się znana, a artyści zabiegają o jej względy. Ciągle zakochana, zmienia mężczyzn jak rękawiczki. Mimo, iż jest w kolejnych związkach, to nie wierzy w monogamię - nie wymaga jej przynajmniej od siebie. Jej najdłuzszy związek, to ten z fotografem Manem Rayem. Ale i tej miłości nie potrafi pozostać wierna. Żadna porządna impreza, nie może odbyć się bez jej obecności, tańca i przaśnych piosenek. Nocne życie ma swoją cenę - Kiki dużo pije, nadużywa narkotyków. To wszystko prowadzi ją do nieuchronnego upadku. Wszystko wokół niej się zmieniało, a ona chciała trwać w swoich zlotych latach. Wojna ostatecznie niszczy Montparnasse i jego królową. Nic już nie jest takie, jak kiedyś. Kochankowie odeszli, młodość i uroda także. Jedynym co trzymało Kiki przy życiu było alkohol i to on właśnie ją zabił. 
Ilustrowana opowieść o życiu Kiki jest pasjnonująca. Nie interesowałam się wczesniej tą postacią i muszę przyznać, ze troche tego żałuję. Zdumiewające, jak potoczyły się losy ubogiej dziewczynki z prowincji. Nie była specjalnie piękna, nie była wykształcona. Był w niej jednak jakiś pierwotny urok, który sprawił, że została gwiazdą. Miała nadzieję, że uda jej się także w kinie, jednak miejscem Kiki był Monteparnasse. To miejsce definiowało ją i uzpełniało. Bez niego stawała się nikim. 
Oczywiście komiks jest sporym uproszczeniem. Nie znamy kierujących nią pobudek, nie znamy niuansów sytuacji. Jednak na końcu książki znaleźć możemy solidną bibliografię, z której korzystał Bocquet. Oprócz tego znajdziemy tam szczegółowy oraz notki biograficzne występujących w tej opowieści postaci. 
Oczywiście, pojawiają się opinie, że opowieść o Kiki jest tylko strzeszczeniem jej życia, że brak jej myśli przewodniej. Przyznam, że nie jestem znawczynią komiksów, jednak bardzo mi się ta opowieść podobała. Oczywiście, od powieści wymagałabym wiecej, jednak komiks jest specyficzną formą sztuki i przyjmuję jego uproszczenia. 
"Kiki z Montparnasse'u" jest pięknie wydana. Ma twardą okładkę, którą zdobi kopia najsłynnejszej fotografii Kiki, czyli "Wiolonczela Ingresa" autorstwa Mana Raya. Rysunki są czarno-białe i początkowo byłam nieco rozczarowana zawartymi w nich uproszczeniami. Jednak bardzo się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam zdjęcie Kiki - okazało się, że rysunki świetnie ją oddają. Muszę przyznać, ze Catel wykonała dobrą robotę. 

Kiki fot. Man Ray

Jose-Louis Bocquet, Catel, Kiki z Montparnasse'u, Kultura Gniewu, 2012
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Thomas Ott, Tab Murphy, Thomas Jane "Nowożeńcy"


Ona jest piękną striptizerką, on zauroczonym nią klientem. Ich krótka znajomość kończy się w całodobowej kaplicy ślubów w Las Vegas. Upojeni szczęściem i odpowiednią ilością alkoholu nowożeńcy jadą w podróż poślubną. Nie  zauważają stojącego na jezdni mężczyzny. Kiedy go potrącają ona sugeruje ucieczkę, on nie chce porzucać ofiary. Zabiera go do samochodu i planuje zawieźć do najbliższego szpitala. I wtedy właśnie zaczyna się ich koszmar. Kim był tajemniczy człowiek, którego potrącili nowożeńcy?
Firmowany przez mistrza gatunku Thomasa Otta komiks "Nowożeńcy" jest adaptacją scenariusza filmu "Dark country". Nazwiska reżysera i scenarzysty tego filmu widnieją jako współautorzy "Nowożeńców". Ci dwaj panowie bardzo inspirują się twórczością Thomasa Otta i zaproponowali mu stworzenie własnej wizji ich opowieści. Już sam film nakręcony był w konwencji komiksu i filmu noir.
"Nowożeńcy" to komiks niemy. Nie ma tu słów, wszystko pozostawiono wyobraźni czytelnika. Całość utrzymana jest w czarno-białej kolorystyce. Dużo tu ukośnych, prowadzonych w różnych kierunkach kresek. Thomas Ott stosuje technikę wydrapywania rysunków na pokrytym czarnym tuszem papierze (scratchboard). Dzięki temu zabiegowi uzyskuje dramatyczny, chaotyczny, rozedrgany i niepokojący efekt.  W tych rysunkach panuje strach. Świetnie oddaje też scenariuszowe założenie konwencji noir. Przy pierwszym "czytaniu" czytelnik chce po prostu poznać tę historię. Później zwraca uwagę na szczegóły i zauważa wieloznaczność tej opowieści. Tu nic nie jest jasne i oczywiste. To prawdziwa strefa mroku. 
Album jest pięknie wydany. Ma niezwykle interesującą okładkę, do której świetnie pasują minimalistyczne, czarne strony. Całość wydana jest na dobrej jakości papierze. "Nowożeńcy" to prawdziwa gratka dla fana komiksów. 

Thomas Ott, Tab Murphy, Thomas Jane, Nowożeńcy, Kultura Gniewu, 2013
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl

piątek, 17 maja 2013

Bogusław Polch, Władysław Krupka "Tajemnica 'Plaży w Pourville'"


Pomijając oczywiście przeglądane z synem komiksy o dzielnej Brygadzie Detektywów i Scooby Doo, ostatni raz komiks czytałam będąc nastolatką. Z dawnych lat pamiętam moją niezwykłą słabość do Thorgala. Klimat tych komiksów był niesamowity i pewnie z jego powodu została mi słabość do takich tajemniczych klimatów. Twórca rysunków w komiksach o Thorgalu Grzegorz Rosiński, debiutował ilustrując opowieść o słynnym kapitanie Żbiku. Jan Żbik był prawdziwym bohaterem. Ten mądry i doświadczony kapitan Milicji Obywatelskiej przez niemal dwadzieścia lat królował w wyobraźni chłopców i ich ojców. Miał on złagodzić nienajlepszy wizerunek Milicji. Pokazywał tajniki pracy śledczej, uczył właściwych zachowań, wychowywał i sprawiał, że większość chłopców chciała być podobna do niego. Komiksy o dzielnym kapitanie przestały ukazywać się w 1982 roku. Teraz po latach podjęto próbę reanimacji tej serii. Kapitana Jana Żbika zastąpił jego pracujący w Centralnym Biurze Śledczym wnuk Michał. 
Fabuła została oparta na rzeczywistych wydarzeniach. W 2000 roku z Muzeum Narodowego w Poznaniu skradziono obraz Claude'a Moneta "Plaża w Pourville". Sprawca, czy sprawcy wycięli obraz z ram, oryginał zastępując falsyfikatem. Policja rozpoczyna śledztwo. Prowadzący proszą o pomoc przebywającego na emeryturze, obecnie już pułkownika Jana Żbika. To on proponuje włączenie do śledztwa swojego wnuka Michała. Michał Żbik szybko wpada na trop siatki przemytników, którzy zajmują się dziełami sztuki. Śledztwo rzuca go po Polsce, a potem do Francji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jeśli jednak myślicie, że te podróże na koszt podatników pomogą odnaleźć zaginionego Moneta, to jesteście w błędzie. Obraz znajdzie się w Olkuszu i nie doprowadzi do niego wyrafinowane śledztwo błyskotliwych Żbików, a rutynowe czynności wobec dłużnika alimentacyjnego. To przypomina historię Ala Capone i jego podatkowej wpadki. Jeśli więc planujecie kraść cenne obrazy, to pilnujcie swoich podatków i zobowiązań alimentacyjnych. 
Czy ta próba reanimacji legendy kapitana Żbika była udana? Przyznaję, że nie umiem w tej chwili przypomnieć sobie, jak fabularnie wyglądały "stare Żbiki". W przypadku nowej wersji trochę się ta część fabularna rwie. Nie wiem jaki był cel wyjazdów Michała Żbika - nic nie wniosły do śledztwa. Zamknięcie śledztwa i przypadkowe odzyskanie obrazu nijak mają się do siebie. Czy warto przeczytać ten komiks? Warto, chociażby ze względów sentymentalnych. To jak przeglądanie elementarza Falskiego. Do tego niezwykle uroczo wypada umieszczona na okładce pogadanka Jana Żbika, mówiąca o Wojtku, który udostępniał w sieci nielegalne pliki. Dla mnie bomba. 
Komiks Tajemnica "Plaży w Pourville" jest bardzo ładnie wydany. Książka zachowuje dawną, niezbyt obszerną formę. Okładka jest lakierowana i solidna. Stylizowano ją na podniszczony, stary zeszyt. Bardzo podoba mi się to wydanie. 
Bardzo miło było przypomnieć sobie przyjemność obcowania z komiksami. Jestem przekonana, że na Żbiku nie skończę. Muszę przypomnieć sobie Thorgala, syna chętnie zapoznam z Kajko i Kokoszem, a ze strony Kultury Gniewu kusząco uśmiecha się do mnie komiks o Berlinie lat 20. 

Bogusław Polch, Władysław Krupka, Tajemnica "Plaży w Pourville", Kultura gniewu, 2013
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl