Bardzo cieszę się, że coraz więcej polskich autorów próbuje swoich sił w literaturze grozy. Jeśli do tego udaje im się stworzyć niezłą książkę, to moja radość jest jeszcze większa. W książce Przemysława Borkowskiego "Hotel Zaświat" zakochałam się od pierwszego wejrzenia na jej okładkę. Po przeczytaniu z wielką przyjemnością mogę stwierdzić, że nie rozczarowałam się.
Krzysztof Rozkroczny pochodzi z małej miejscowość. Teraz jednak widzie spokojne życie w mieście. Ma żonę, dzieci, satysfakcjonującą pracę. Jego mama przeniosła się ze wsi do syna, żeby być bliżej wnuków. Rodzinny dom Rozkrocznych stoi opuszczony i niszczeje. Najwyższy czas zamknąć ten etap życia, sprzedać go i zakończyć sprawy z nim związane. Dlatego też Krzysztof bierze urlop i jedzie na wieś. Ma przygotować dom do sprzedaży. A budynek ten nie jest zwykły. Budowany z przeznaczeniem na szkołę, mający wiele pomieszczeń, wielkie okna z widokiem na rzekę, pełen wspomnień z dzieciństwa, zapomnianych opowieści i przedmiotów. Mieszanka ta wprawia Krzysztofa w dziwny, nostalgiczny i dość mroczny nastrój. Znaleziona przez niego w pobliskiej rzece ludzka ręka potęguje niepokojącą atmosferę. Dlatego też Rozkroczny z ulgą korzysta z oferty opuszczenia domu i przeniesienia się do miejscowego hotelu. Nie wie jeszcze, że prawdziwy koszmar dopiero się zacznie.
"Hotel Zaświat" jest zgrabną mieszanką gatunków literackich. Mamy tu powieść gotycką, powieść grozy, thriller, powieść szkatułkową i kryminał z wątkami obyczajowymi. Autor z wielka wprawą wprowadza nas w klimat sielskiej wsi, która ukrywa wiele tajemnic, historii, strachu i lęku. Tak jak Krzysztof, tak i my dajemy wciągać się wszechobecnemu szaleństwu. Mamy tu opuszczony hotel, w którym nocami słychać przerażające zawodzenie, mamy miejscowego pijaka, który podobno czasem zamienia się w niedźwiedzia, jest też dziwny genialny chłopiec, który zawsze pojawia się niespodziewanie i w najmniej odpowiednim momencie. W miejscowym kościele znaleźć można pogański labirynt, a hotel zbudowany jest na fundamentach zamku krzyżackiego. W tej miejscowości nawet jedyny stróż prawa jest dziwny. Autor starannie buduje napięcie i krok po kroku wciąga nas w surrealizm.
Zachwyciła mnie rodzinna wieś Krzysztofa. Ciche, spokojne miejsce, położone nad malowniczym jeziorem. Bardzo chętnie kupiłabym od niego dom i spędziła w nim uroczą, kolorową jesień. Odpowiada mi leniwy, niespieszny sposób prowadzenia narracji. Bardzo podobają mi się opowieści szkatułkowe umieszczone w tekście, chociaż nieco trudno mi sobie wyobrazić człowieka, który mówi tak, jak hotelarz Wrona. Muszę jednak przyznać, że zakończenie nieco mnie rozczarowało - spodziewałam się czegoś nieco innego.
Przemysław Borkowski napisał dobrą książkę i chętnie przeczytam inne jego powieści. Mam nadzieję, że pójdzie w kierunku grozy i będziemy mieli swojego polskiego mistrza gatunku i książki umiejscowione w naszych realiach. "Hotel Zaświat" czyta się świetnie, chociaż teraz myślę, że gdybym czytała ją podczas jesiennej pluchy, to uznałabym ją za idealną.
Recenzja dla SzczecinCzyta.pl