books on my mind

poniedziałek, 9 września 2013

Wojciech Burger "Szamani życia"



Bardzo lubię polskie kryminały i cieszę się, że powstaje ich coraz więcej. Ich akcja osadzona jest w różnych miastach, jednak moje rodzinne miasto Szczecin do tej pory było nieco w tym temacie zaniedbane. Może powinniśmy się cieszyć, że mało u nas seryjnych, psychopatycznych morderców, jednak miasto z tak burzliwą historią, aż prosi się o to, żeby umieścić w nim akcję thrillera czy kryminału. Dlatego tez bardzo ucieszyła mnie trylogia porównywanego do Dana Browna szczecinianina - Wojciecha Burgera. 
Na Jasnych Błoniach odnaleziono zwłoki mężczyzny. Na jego ciele ktoś narysował tajemnicze znaki. Policja rozpoczyna śledztwo. Jednak nic nie wskazuje na to, że szybko uda się złapać sprawcę. Kiedy w innym punkcie Szczecina pojawiają się kolejne naznaczone zwłoki staje się jasne, że w mieście grasuje seryjny morderca. Władze miasta zrobią wszystko, żeby nie wzbudzać paniki. Wiadomość o morderstwach mogłaby zaszkodzić przygotowaniom do Tall Ships Races - imprezy mającej przywrócić miastu dawną świetność. Prowadząca śledztwo Teresa Barbacka czuje coraz większą frustrację. Nie może zidentyfikować winnego, nie zgadza się z polityką ukrywania wiadomości, a do tego ma spore problemy osobiste. Na szczęście i zawodowo i prywatnie wsparcie znajduje w dawnych przyjaciołach z liceum. Dodatkowo los na jej drodze stawia Jacka - tajemniczego szamana z lasu.
Książka Wojciecha Burgera to sprawnie napisany kryminał i prowadzone śledztwo jest w nim najważniejsze. Jednak niemniej ważna jest warstwa socjologiczna. Bohaterowie są dobrze nakreśleni, poznajemy ich historie i motywy ich postępowania. Relacje miedzy nimi są czyste i jasne. Muszę przyznać, że każdy z nich ma ogromne doświadczenie życiowe i spory bagaż do udźwignięcia. Takie przeżycia każą im wyznawać prawdziwe wartości i cenić to, co w życiu najważniejsze. Ich świat, to miejsce, gdzie przyjaźń, szczerość i odpowiedzialność za bliskich znaczą więcej niż sława czy pieniądze. Taką mądrość w życiu daje tylko doświadczenie. 
"Szamani życia" to pierwsza część trylogii, jednak jest opowieścią zamkniętą - prowadzone śledztwo jest zakończone. Dopiero przy czytaniu drugiego tomu "Ostatni z bogów" pewne wiadomości z "Szamanów.." wskakują na swoje miejsce. Widać, że cała trylogia jest przemyślaną całością. 
Książki są ładnie wydane - bardzo podoba mi się szata graficzna okładek. Myślę, że ta książka, jak i cała trylogia będzie świetnym prezentem dla miłośników thrillerów i Szczecina. 

Wojciech Burger, Szamani życia, Walkowska Wydawnictwo/ Jeż, 2013
Recenzja dla Szczecinczyta.pl

wtorek, 3 września 2013

Dan Simmons "Drood"



Książka "Drood" Dana Simmonsa przez jakiś czas spoglądała na mnie zachęcająco z bibliotecznej półki.  Jej 900 stron wyglądało bardzo zachęcająco. Wprawdzie czytałam, że autor ten do tej pory specjalizował się w fantastyce, ale uznałam, że skoro zdecydował się napisać Charlesie Dickensie, to to nie może być zbyt wydumana powieść - mimo duchów w "Opowieści wigilijnej" szanowny bohater niezbyt kojarzył mi się z jakąś szczególną wymyślnością. Dopiero teraz doczytałam, że poprzednie powieści Simmonsa także za bohaterów miały pisarzy i poetów. Wydawało mi się, że to ciekawy pomysł, jednak muszę przyznać, że na 350 stronie "Drooda" poległam. Najpierw stwierdziłam, że zrobię sobie krótką przerwę na jaką inną powieść. Łudziłam się, że skończę czytać - nie lubię porzucać książek. Przerwa zwiększała się o kolejne powieści, aż w końcu biblioteka upomniała się o "Drooda". Oddałam go bez żalu, z lekkim tylko ukłuciem porażki. No trudno, nie wszystko w życiu da się doprowadzić do końca. 
"Drood" to opowieść o Charlesie Dickensie opowiedziana z perspektywy jego przyjaciela - pisarza Wilkiego Collinsa. To on właśnie zostawił potomnym relację z ostatnich lat życia swojego idola "Pana Niezrównanego" i jego obsesji na punkcie dziwnego osobnika, nazywanego Droodem. Historia Dickensa i Drooda rozpoczyna się pewnego czerwcowego dnia 1865 roku. W miejscowości Staplehurst wypadkowi ulega pociąg, którym podróżuje pisarz i jego młodziutka kochanka. Skutki katastrofy są straszne. Zszokowany pisarz krąży pomiędzy rannymi i zabitymi współpasażerami, usiłując nieść pomoc i ratunek. Jakie jest jego przerażenie, kiedy widzi dziwną, mroczną postać bez twarzy, która pochyla się nad kolejnymi rannymi i zdaje się wysysać z nich życie. W krótkiej rozmowie ciemna postać przedstawia się jako Drood. Od tej pory życiem pisarza zaczyna rządzić obsesja. Zrobi wszystko, żeby odnaleźć Drooda i dowiedzieć się kim jest. W poszukiwaniach towarzyszy mu przyjaciel - Wilkie. Razem schodzą w podziemia Londynu i przemierzają je. Jednak oko w oko z tajemniczym Droodem Dickens stanie sam. 
Opowieść Wilkiego jest bogata w szczegóły i opisy. Poznajemy nie tylko obu pisarzy, ale także ówczesny Londyn czy warunki obyczajowe i społeczne, w jakich obu panom przyszło żyć. Wilkie - wiecznie pod wpływem laudanum snuje opowieść pełną dygresji i ocen. Sam, negując instytucję małżeństwa, łamie kulturowe i obyczajowe konwenanse, jednak surowo ocenia swojego przyjaciela, który bezlitośnie i bez skrupułów pozbywa się z domu żony, matki jego dziesięciorga dzieci, żeby rozpocząć życie z kochanką (w tym przypadku zupełnie się w Wilkiem zgadzam - tym bardziej, że aby chronić kochankę, Dickens oczernił żonę w prasie). Wilkiego przepełnia zazdrość i podziw. Chciałby mieć chociaż część talentu swojego przyjaciela. W jego ocenie szacunek i podziw nie są sprzeczne ze zdradą. Dlatego też dość łatwo ulega szantażowi i szpieguje Dickensa. 
Powieść Simmonsa jest  niewątpliwie dobrze napisana i interesująca, jednak jej akcja nie toczy się zbyt szybko. Nie jest to z pewnością lektura lekka, łatwa i przyjemna. Wymaga ona od czytelnika nieco skupienia i uwagi. Dlatego też nie jest to dobra lektura na urlop, za to chętnie spróbuję się z nią jeszcze raz zmierzyć zimą, kiedy wieczory są dłuższe. Książka jest bardzo ładnie wydana i będzie swietnym prezentem dla każdego miłośnika książek.  Czy warto czytać "Drooda"? Z całą pewnością. 

Dan Simmons, Drood, Wydawnictwo Mag, 2012

niedziela, 1 września 2013

Stosik wrześniowy


W tym miesiącu mój stosik nie jest zbyt imponujący. Może to dlatego, że wizytę w bibliotece zaplanowaną mam w tym tygodniu, a jedyne książki, jakie ostatnio kupiłam to podręczniki. Teraz moja uwaga skupiła się na jutrzejszym rozpoczęciu roku szkolnego. Mój syn zaczyna zerówkę i jutro czeka mnie pierwsza szkolna uroczystość. Jestem bardzo zestresowana i przejęta. Dziś prasowałam małą, białą koszulę, kamizelkę i spodnie i rozmyślałam nad upływem czasu. Dopiero co przywiozłam go ze szpitala, a teraz proszę - szkoła. Nie wiem, czy nie będę jutro płakała. W każdym razie trzymajcie za mnie kciuki :)

A co do książek, które przedstawiam, to dwa pierwsze tomy "Tryptyku szczecinskiego" Wojciecha Burgera. Jest to kryminał z akcją osadzoną w moim rodzinnym mieście. Ciekawie czyta się książkę, znając miesca, w których się rozgrywa. Czytania trochę będzie, bo pierwszy tom liczy 370 stron, a drugi już 600. Nie chcę się zastanawiać, jak obszerne będą kolejne tomy :)
No to co, nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam miłej lektury. W końcu najlepiej czyta się właśnie jesienią :)

piątek, 30 sierpnia 2013

Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt "Ciemne sekrety"


Nie wszystko złoto co się świeci, nie wszystko jest rewelacją, co chwalą na blogach. Wprawdzie "Ciemne sekrety" szwedzkiego duetu  Hjorth i Rosenfeldt książka interesująca i przeczytałam ją z przyjemnością, jednak daleko jej do rewelacji, której spodziewałam się po tych wszystkich entuzjastycznych recenzjach. 
Kiedy nastoletni Roger nie wrócił do domu na noc, nic nie wskazywało tragedii. Wprawdzie zaniepokojona matka zgłosiła ten fakt na policję, ale nawet ona wierzyła, że jej syn po prostu gdzieś imprezuje. Policja nie potraktowała zgłoszenia zbyt poważnie - w końcu był weekend. Za poszukiwania chłopaka wzięto się dopiero po dwóch dniach - w poniedziałek. Kiedy grupa ochotników odnajduje potwornie okaleczone zwłoki Rogera sprawa robi się bardzo poważna. Szefowa policji miasta Vasteras wzywa fachową pomoc - grupę specjalistów z Krajowej Policji Kryminalnej, pod wodzą Torkela Hoglunda. Wkrótce też do śledztwa dołącza dawny przyjaciel Hoglunda - wybitny psycholog i profiler Sebastian Bergman. 
Sebastian nie jest miłą postacią. Arogancki seksoholik, który za nic ma uczucia innych i wszelkie konwenanse. Od dawna nie pracuje już dla policji, a do pomocy w  śledztwie nie skłoniła go zwykła ludzka życzliwość, współczucie dla matki ofiary czy dawna przyjaźń z Hoglundem. Nie, w swoich prywatnych sprawach Sebastian potrzebował dostępu do policyjnej bazy. Zaangażowanie Sebastiana w sprawę nie jest wielkie. Ot tak, pokręci się kilka dni, załatwi swoje i zniknie. Jednak nic nie toczy się po jego myśli. Niechętnie, bo niechętnie, ale daje się wciągnąć w śledztwo. Początkowo mimochodem i od niechcenia, potem z coraz większym zaangażowaniem zagłębia się w tajemnicę śmierci Rogera i sekrety elitarnego liceum dla snobów, do którego uczęszczali obaj - zamordowany chłopak, a przed laty i sam Sebastian.
No dobrze, tak mniej więcej wygląda fabuła. W książce skupiono się na postaci Sebstiana. Ze szczegółami poznajemy jego traumę, koszmary i podejście do życia. Jest wyjątkowo irytujący i skupiony na sobie. Z całkowitym lekceważeniem traktuje wszystko i wszystkich. Autorzy nie dają nam żadnego punktu zaczepienia do polubienia tej postaci. Wiem, że geniusze (szczególnie książkowi) często mogą być także podłymi, pozbawionymi uczuć egoistami, ale Sebastian jest do tego jakiś taki drewniany, nierzeczywisty. Cały jego tok myślenia i zachowanie sprawiają wrażenie celowo przejaskrawionego. Skupienie autorów na tej postaci od razu sugeruje przygotowanie całej serii książek. Prowadzone śledztwo jest niejako z boku. 
Przyznam, że lubię powieści z bogatym przedstawieniem postaci i dygresjami ich dotyczącymi, jednak w "Ciemnych sekretach" sprawiało ono wrażenie sztuczności, celowego zwiększania objętości książki, puchnięcia tekstu. Dialogi były nieco drewniane i nienaturalne - momentami mnie irytowały. Widać różnice w stylu pisania tekstu, sądzę, że panowie autorzy pracowali osobno i połączyli swoje fragmenty. No i do tego zupełny brak elementu zaskoczenia - dość łatwo jest odgadnąć zabójcę. 
Na plus "Ciemnym sekretom" zaliczyć można przemyślaną fabułę. Wszystko było tu dopracowane, nie było niedociagnięć. W kolejnych częściach chciałabym więcej pracy profilera, bo w tej Sebastian jeszcze się nie rozkręcił. Wszystkie postacie w tej książce są zarysowane dobrze, a nawet jak już pisałam, momentami zbyt obszernie. 
W ogólnym rozrachunku "Ciemnie sekrety" to powieść, z którą miło spędziłam czas. Nie jest wprawdzie ani rewelacją, ani objawieniem na rynku kryminałów, ale całkiem niezła i z całą pewnością warto ją przeczytać. Jeśli chodzi o mnie, to zapewne przeczytam kolejne części serii o Sebastianie Bergmanie, ale to za jakiś czas. 

Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt, Ciemne sekrety, Czarna owca, 2011